13 października 2010

O przeżywaniu żałoby

Niezły artykuł o przeżywaniu żałoby po katastrofie smoleńskiej napisał Krzysztof Feusette z "Rzeczpospolitej".

W psychoanalizie  takie zjawiska są b.dokładnie omówione.

Jedni bronią się przed przeżywaniem żałoby reagując z pozycji schizo-paranoidalnej, tj. często uruchamiając tzw. obrony maniakalne; ma to ich zablokować na przeżywanie uczuć w ogóle; inni reagują z wyższego poziomu rozwoju osobowości – z pozycji depresyjnej, tj. pragną przeżyć i wyrazić wszystkie uczucia do końca. 

Odcinanie się od uczuć żałoby, czyli reagowanie z pozycji schizo – paranoidalnej, może polegać m,in. na próbie blokowania uczuć u innych żałobników i dewaluowaniu ich; strasząc np. psychozą.W rzeczywistości jest to ich własny lęk przed psychozą, przed zalaniem ich emocjami, utratą kontroli i rozpadnięciem się własnego “ego” ; jest to próba obrony siebie, przez przypisywanie psychozy innym, w momencie uświadamiania sobie własnej psychotyczności.

Pierwszymi politykami, którzy chcieli przerwać i zablokować naturalny przebieg żałoby wśród Polaków byli: B.Komorowski,Wajda,Palikot i Niesiołowski. 

Bardzo zabawne było również zachowanie Jacka Santorskiego w trakcie ostatniej pielgrzymki do Smoleńska. Powiedział m.in.: “Wśród uczestników pielgrzymki rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej powstała wspólnota miłości, która daje im ogromne oparcie (…)Tu powstała wspólnota miłości i oni dają sobie niesłychane oparcie. Ja tu nie mam żadnej pracy


A ja powiem tak:

“Jedni tworzą “wspólnotę miłości”, a drudzy – wysyłani są do psychuszek, m.in. przez Ewą Woydyłło. Santorski wraz z PO, to społeczność narcyzów upajających się miłością własną.Tworzą zapatrzony w swą “doskonałość” wianuszek wzajemnej adoracji”...


16 sierpnia 2010

O paranoikach

Wśród sporej części satyryków można spotkać tzw. paranoików.W książce H. Palmer - Enneagram - do grupy tej (paranoików oczywiście, a nie satyryków) autorka zaliczyła Woody Allena i Hitlera. Zdaje się, że spis ten uzupełnić trzeba o Fedorowicza i A.Awdiejewa (p."Charaktery" 2005;felieton po wygranej Lecha Kaczyńskiego).
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

08 sierpnia 2010

W odpowiedzi red. Lisickiemu

Pan Lisicki, red. naczelny "Rzeczpospolitej" postanowił nie pozostawać dłużnym Jarosławowi Kaczyńskiemu za słowa krytyki z dnia 6.08. i w odwecie przyłożył mu kolejnym sążnistym felietonem. Napisał m.in.:

Lekarzu, nim zabierzesz się za innych, ulecz samego siebie.”

O, to, to. Od czasu przegranej Jarosława Kaczyńskiego wystawiacie mu nieustannie epikryzy, zamiast spojrzeć w “ego” Tuska, czy Komorowskiego. Zdaje się, że i dziennikarzom potrzeba superwizji, bo fiksacja na jednym polityku, a niedostrzeganie innych “pacjentów” zaczyna nabierać znamion obsesyjności. Również słaba odporność na krytykę u “lekarza dusz polityków ” to sygnał, by poddać się superwizji; tylko czy dziennikarze mają taką gotowość?

Zranione "ja" prof. Davies'a?

Na stronie "Newsweeka" drukują fragment wywiadu z Normanem Davisem pt. „PiS to sekta i ruch wywrotowy”. Muszę przyznać, że rozbawiły mnie bardzo słowa tego człowieka, ale o tym za chwilę. Najpierw zacytuję dostępny w internecie fragment wypowiedzi profesora [całość ukaże się w papierowym wydaniu]:

"PiS nie jest normalną opozycją, a sektą polityczną, posiadającą guru, misję i własnych świętych. To raczej ruch wywrotowy, który próbuje nie tyle polepszyć III RP, co ją zburzyć - mówi w rozmowie z „Newsweekiem” wybitny znawca polskiej historii profesor Norman Davies.

– Jedenastego kwietnia staliśmy już z żoną godzinami przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. To właśnie ja, w kolejnych wywiadach dla CNN, BBC i innych anglojęzycznych stacji, mówiłem światu o wspaniałej solidarności narodu polskiego w żałobie. BBC World Service pokazywał te moje analizy co godzinę, chyba przez dwie doby. Bardzo mnie więc rani ostatni widok z tego samego miejsca, gdzie grupka fanatyków uderza w tę solidarność, forsując swoje dziwaczne poglądy i starając się wpływać na resztę Polaków – opowiada brytyjski historyk profesor Norman Davies.

I dodaje: – Każda partia ma swoich „krzykaczy”, którzy obrażają i przesadzają, ale Don Palikot-Kiszot nie jest jedynym rycerzem walecznym na polu bitwy. Moim zdaniem źródła awantur trzeba szukać w jednej formacji (jeśli nie u jednego człowieka), która ruszyła do walki zaraz po wygranych wyborach w 2005 roku.

Formacja ta rzuca najboleśniejsze zarzuty na przeciwników i równocześnie narzeka, że ona sama jest ofiarą „brutalnego ataku”. Tego typu postawa przypomina mi zachowanie gościa, który idąc ulicą kopnie kogoś niewinnego w kolano, a potem protestuje, że kopnięty niemoralnie klnie. Nie wolno określać dawnych kolegów z Solidarności jako tych, którzy stoją „tam gdzie stało ZOMO” i jeszcze mieć pretensje do uczciwej debaty politycznej.
Zdaniem historyka, fenomen wojny polsko-polskiej to bańka mydlana, która za jakiś czas pęknie. — Wtedy dopiero będziemy się dziwili jak to się stało, że miliony uczciwych Polaków zostało wprowadzonych w błąd. Największym emocjom ulega warstwa, którą spotkały niepowodzenia w nowej Polsce po 1989 roku. Tacy argumentują na bardzo wysokim poziomie emocjonalnym, a na niskim intelektualnie — mówi Davies. — Po czasach komunizmu w wielu głowach zostało dialektyczne dzielenie świata na dwie kategorie: my i oni, na patrioci i zdrajcy. Taki podział utrudnia normalne życie." 

To co przykuło moją uwagę i wprawiło mnie w największe rozbawienie , to przede wszystkim dwa fragmenty z tej wypowiedzi:
  1. "BBC World Service pokazywał te moje analizy co godzinę, chyba przez dwie doby.Bardzo mnie więc RANI ostatni widok z tego samego miejsca, gdzie grupka fanatyków uderza w tę solidarność (...)".
  2. "Moim zdaniem źródła awantur trzeba szukać w jednej formacji (jeśli nie u jednego człowieka), która ruszyła do walki zaraz po wygranych wyborach w 2005 roku"
Wśród psychoanalityków i psychologów od dawna panuje pogląd, że osobowości narcystyczne można najczęściej spotkać wśród dziennikarzy, tzw. artystów i... profesorów. Wspomina o tym m.in. dr Cezary Banaszkiewicz - seksuolog i psychiatra, gdy wypowiada się na temat związków z narcyzami: 

"Zdaniem Banaszkiewicza osobowości narcystyczne potrafią przetrwać ze swoim partnerem długie lata, pod warunkiem że znajdą sobie wystarczającą kompensatę w postaci akceptacji otoczenia lub podziwu w pracy zawodowej. Przykładem takich małżeństw są m.in. związki twórców utożsamiających się ze swoim dziełem i żądającym, aby kobieta w pełni im się poświęcała. Często podobny scenariusz przeżywają też żony artystów, pisarzy czy profesorów. Z kolei narcystyczne kobiety odreagowują nieudane życie prywatne, pracują w zawodach związanych z modą, rozrywką, a także w biznesie. - Łączy je fasada sukcesu, egocentryzmu i pewności siebie oraz uzależnienie od podziwu innych ludzi, istniejących po to, by odbijać ich blask - tłumaczy psychiatra."
Na koniec Banaszkiewicz stwierdza: "Ludzie ci zakochani są po uszy w sobie, wydaje się im, że są idealni, robią więc wszystko, by to świat wokół musiał się zmienić, a nie oni."

No i mamy klasyczną wypowiedź profesora, która doskonale pasuje do opisu myśli i potrzeb jednostki narcystycznej. Polacy protestujący pod krzyżem zranili "ja" profesora Davisa. Okazało się, że jego analizy i prognozy okazały się LIPNE i pan profesor musiał odreagować, udzielając wywiadu dziennikarzowi. Tak zregresował się tą "intelektualną" porażką, że wszystkie prymitywne i paranoidalne części swojego "ja" włożył w "ja" partii i zwolenników Jarosława Kaczyńskiego. I jak przystało na jednostkę narcystyczną oczekuje, żeby "to świat wokół się zmienił" (p. opozycja), a nie on sam, czy środowisko, z którym tak mocno się identyfikuje. A omnipotentny dziennikarz i omnipotentny elektorat PO szuka omnipotentnego guru - profesora - by ten wzmacniał ich narcystyczne części i wizję czarno - białej rzeczywistości. "My jesteśmy święci, a w PiSie drzemią demony".Czyż potwierdzeniem tej narcystycznej i schizo - paranoidalnej wizji świata nie są przypadkiem słowa Sławomira Nowaka?: 

"Polska dzieli się na "jasną" i "ciemną". Ta pierwsza to rządy Platformy Obywatelskiej i "fajne perspektywy" w kraju, który "jest otwarty, jest obecny w Europie jako kraj przyjazny, który ma dobre relacje z Niemcami i Rosją". Polska "ciemna" to - według Nowaka - "kraj, w którym niektórzy duchowni dzielą ludzi na prawych, nieprawych, na przyzwoitych i nieprzyzwoitych, którzy mówią, kto powinien kiedy zginąć.

07 sierpnia 2010

Symbolizacja krzyża

Ostatnio w moim blogu poruszyłam temat symbolizacji puszki piwa z "Zimnym Lechem". Dzisiaj wyjaśniam symbolizację krzyża, który tak bardzo przeszkadzał Bronisławowi Komorowskiemu.

W oczach Bronisława Komorowskiego,krzyż symbolizuje tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego. BK chcąc usunąć krzyż, tak naprawdę chciał wyeliminować L. Kaczyńskiego totalnie. Nawet z pamięci, nie tylko swojej, ale i wszystkich Polaków.

Dlatego m.in. Jarosław Kaczyński nie był obecny na zaprzysiężeniu nowego "Prezydenta".

Władza jest sexy

Jak podaje portal pardon.pl: "Mimowolną gwiazdą dzisiejszego dnia została posłanka Beata Bublewicz. I to bynajmniej nie dlatego, że błysnęła jakimś ciętym bon motem z okazji nieobecności Jarosława Kaczyńskiego. Posłanka PO była dziś protokolantką i jej zadaniem było odczytanie protokołu z zaprzysiężenia prezydenta RP. Ubrana w minispódniczkę i jasny żakiet, kompletnie niepasujący do poważnego charakteru uroczystości stanęła na mównicy sejmowej i rozpoczęła swój występ. Historyczny, dodajmy od razu. Jej wystąpienie stało się natychmiast hitem Twittera dzięki Michałowi Szułdrzyńskiemu. Zaczęło się od tego, że posłanka Bublewicz plotła niczym Piekarski na mękach:

*Działo się w mieście Warszawie... Marszałek trzykrotnie uderza laską..* 

Wzbudziło to oczywistą wesołość zebranych na sali posłów i senatorów. Jak doniósł na Twitterze jeden z posłów PiS, Radosław Sikorski podobno o mało nie spadł z krzesła."

Hmmm, ciekawe potrzeby ujawniła posłanka Bublewicz. Mini jakby ten przekaz wzmocniło. No tak, władza jest sexy...

02 sierpnia 2010

Wyjaśnienie czyli znów o bojkocie

Wczoraj "popełniłam" wpis, z którego częściowo wycofuję się. Zastanawiam się również, czy go nie usunąć Z drugiej strony trochę mi szkoda, gdyż znajdują się tam informacje, które mogą przydać się na przyszłość; choćby o tzw. zjawisku projekcji i identyfikacji projekcyjnej. Wczorajszy komentarz pisałam, będąc święcie przekonana, że bojkot dotyczył wszystkich reklam w całej Polsce. Muszę przyznać, że samo hasło "Zimny Lech" nigdy nie kojarzyło mi się z "zimnym Lechem Kaczyńskim" (brrrr, gdyby mi nawet przez sekundę to przyszło do głowy, to natychmiast odsunęłabym od siebie takie myśli i byłabym sama sobą przerażona; dokonałabym prawdopodobnie wyparcia). Jednak, gdy dopiero dzisiaj dotarło do mnie więcej szczegółów odnośnie samego bojkotu, zrozumiałam, że chodziło tu o ten jeden bilbord zamieszczony pod Wawelem (a nie całość kampanii). Rzeczywiście, gdybym wychodziła z krypty i zaraz potem zobaczyła tę reklamę, to zapewne poczułabym się tak, jakby ktoś cynicznie wyśmiewał się z moich uczuć.Wielką głupotą i ślepotą emocjonalną firmy było ulokowanie reklamy w tamtym miejscu...

01 sierpnia 2010

Nawołuję do bojkotu bojkotu "Lecha"

Dlaczego? Już wyjaśniam. Uważam, że ten bojkot mówi więcej o samych organizatorach bojkotu, niż o reklamodawcy. A jak już mowa o właścicielu firmy, to nie martwiłabym się o niego, bo zdaje się, że reklama "Zimny Lech" komunikuje, iż firma Kulczyka jest bliska upadku. I tu się zgadzam z Czarneckim; z tym, że ja doszłam do takich wniosków zupełnie innymi drogami. A jakimi? Zaraz je tu przedstawię.

Dlaczego irytuje mnie sama akcja bojkotu piwa? Dlaczego budzi moje mieszane uczucia? Bo więcej tu jest mowy o skojarzeniach samych bojkotujących, niż o samej bojkotowanej firmie.

Kto powiedział, że zimny "Lech", to "zimne ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego"? Gdzie to jest powiedziane? Gdzie to napisane? Hasło "Zimny Lech", to bardzo ogólny komunikat, prawie jak plama atramentowa w teście Rorschacha. Ponieważ jest to komunikat niejednoznaczny, to może każdemu kojarzyć się z czymś innym. Mnie nigdy nie przyszło na myśl,że może oznaczać martwego Lecha Kaczyńskiego! Brrr, ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że można nawet tak pomyśleć...

Moim zdaniem, to są wyłącznie fantazje tych osób, które odczuwają świadomie, a może mniej świadomie lęk przed śmiercią; przed unicestwieniem. W tym proteście znajdują odbicie wyłącznie emocje, które uruchomiły się wśród niektórych Polaków tuż po katastrofie smoleńskiej. To jest ten sam lęk, który pozornie jednoczył Polaków pod pałacem Prezydenta, a był właściwie mechanizmem obronnym, który miał "chronić" przez ew. zagrożeniem z zewnątrz. 

Proszę mi powiedzieć, kto o zdrowych zmysłach, chciałby płacić za piwo, które jest symbolizacją śmierci? Gdyby nawet założyć,że zimny "Lech", to martwy Lech Kaczyński (uffffff, z trudem wypowiadam te skojarzenia) to słowa "Spragniony wrażeń? Napij się zimnego Lecha", można by odczytać tak: "Spragniony śmierci? To napij się zimnego Lecha" ("To napij się tej trucizny").

Można to jeszcze inaczej odczytać; Zimny "Lech", to komunikat o rozpadającym się "ego" firmy, produkującej piwo. Tylko wątpię,żeby PR - wcy koncernu Kulczyka zdawali sobie z tego sprawę, co komunikują. Ludzie parający się Public Relation pozornie znają się na psychoanalizie; mają o niej bardzo marne pojęcie. Wiem coś o tym, bo kiedyś uczestniczyłam w dość mocnym sporze z PR-wcami firmy Play na pewnym blogu dziennikarzy wrocławskich. Oni nie zdawali sobie sprawy, co w psychoanalizie symbolizuje "jęzor" (np. w psychorysunku oznacza molestowanie seksualne), więc dewaluowali moje argumenty. A miałam na myśli to:. Większość z tych PR- wców, to behavioryści, a ci stanowią opozycję w stosunku do psychoanalityków i często nie znają się na symbolice psychoanalitycznej; często zwalczają psychoanalityków, bo uważają, że wystarczy potrenować pewne zachowania i objaw znika, a psychoanalitycy twierdzą, że objaw nie znika, tylko ulega przesunięciu; więc potrzeba dłuższej terapii, często wieloletniej. W oczach psychoanalityków, twórcy reklam, więcej mówią o sobie, niż są świadomi, jakie tak naprawdę treści przekazują. Poza tym, jeszcze trzeba mieć świadomość, że polscy PR-wcy prezentują o wiele niższy poziom wiedzy niż zagraniczni. Stąd nie warto przypisywać im magicznych mocy.To nie czarodzieje...NIe są wszechmocni.

Pewnie narażę się niektórym zwolennikom PiS-u (a nawet politykom), zwłaszcza tym, którzy lubią piwo, ale muszę tu również przypomnieć, że jak ktoś często sięga po piwo, to blisko jest alkoholizmu. A jak uzależnienie od alkoholu, to już jest duże prawdopodobieństwo, że pojawiają się w mniejszym, bądź większym stopniu lęki schizo - paranoidalne (o charakterze prześladowczym); te z kolei tłumione są kolejną porcją alkoholu (np. piwa). I dlatego wolałabym, żeby polityk, nawołujący do bojkotu "Lecha" nie oznajmiał całemu światu, że jest koneserem piwa... Zawsze to może budzić podejrzenia, że bycie koneserem,to zbyt częste sięganie po alkohol. A do alkoholizmu jest już niedaleko. Alkoholikiem można zostać również zbyt często sięgając po piwo. Kto mi nie wierzy, to niech poczyta sobie, choćby tutaj

Dlatego nawołuję polityków PiS-u, którzy wyszli z tą inicjatywną, żeby znów nie przeszarżowali w tych akacjach, bo mogą narazić się na śmieszność i wywołać Palikota! No i kto przoduje w tej akcji? No oczywiście znów pan Migalski...I to ma być tzw. udany PR dla partii? 

Mam jeszcze inne niezbyt dobre skojarzenia. Tym razem dotyczą intencji organizatorów bojkotu. Zakładając, że "Lech" to symbolizacja L. Kaczyńskiego (w mniemaniu niektórych polityków PiS-u, bo w moim w ogóle), to politycy PiS-u, którzy nawołują do bojkotowania "Lecha", tak naprawdę nawołują do bojkotowania brata Kaczyńskiego.No bo przecież samego Lecha nie można bojkotować. Skąd takie myśli? Bo nasze fantazje/skojarzenia mówią również o nieświadomie wyrażanych przez nas pragnieniach i potrzebach (analizy metafor można dokonywać na różnych poziomach) . Dlatego uważam, że ci, którzy kojarzą zimnego "Lecha" z Kaczyńskim, wyrażają swoje potrzeby symbolicznego wyeliminowania z życia politycznego J. Kaczyńskiego. Ten bojkot to tak naprawdę symbolizacja wewnętrznych rozgrywek pomiędzy liberalną częścią PiS-u a b-j konserwatywną. Ten bojkot to również niewyrażony wprost (a symbolicznie) gniew i agresja w stosunku do samego J. Kaczyńskiego.To jest tzw. przemieszczenie uczuć agresywnych na symboliczny "obiekt" - piwo "Lech".

Widzicie, ile skojarzeń może wywoływać niedookreślony komunikat reklamy "Lecha"? Które interpretacje są bardziej prawdziwe? Tych, co organizują bojkot, czy moje? A może żadne nie oddają prawdy? Zanim psychoanalityk przekona się co do znaczenia danej metafory, musi przeprowadzić dość skomplikowaną weryfikację hipotezy. Nie interpretuje tak szybko niejasnych komunikatów, jak niektórzy politycy PiS-u....Pod wpływem emocji... Psychoanalityk dokonuje skomplikowanych operacji intelektualnych, zanim rozszyfruje symbol...

Zatem nawołuję do bojkotu tego bojkotu, bo więcej może zaszkodzić PiS-wi, niż tworzyć mu dobrą reklamę...Uwaga! Na rogu Palikot...

PS.1
 Jednak osobom, które wychodzą z krypty z sarkofagiem Lecha i Marii Kaczyńskich i widzą ogromny baner z reklamą "Zimny Lech" może tak się kojarzyć. Pytanie tylko, czy ten baner postawiono tam celowo?

PS.2 No i jeszcze jedno; skoro reklama budzi tak silny lęk u wychodzących z krypty, to kto sięgnie po piwo "Lech"? Kto go kupi? Czy rzeczywiście firmie piwowarskiej zależy na spadku konsumpcji piwa? Wydaje mi się, że ten baner został tam postawiony bezmyślnie.

PS.3 Nigdy nie miałam takich skojarzeń z "Zimnym Lechem", dopiero "Rzeczpospolita" narzuciła mi takie "znaczenie".Moim zdaniem pisząc taki artykuł i na dodatek podpierając się jakimś bliżej mi nie znanym ekspertem - profesorem od perswazji (zaznaczam,że nie jest psychoanalitykiem; i co z tego, że profesorem?), "Rzeczpospolita" tylko wzmacnia takie skojarzenia, a nie wygasza. A jeśli chcemy uchronić się przed takim negatywnym skojarzeniem, to wystarczy wymazać je ze świadomości.

28 lipca 2010

Epikryza w wydaniu Piotra Gursztyna

Od czasu, gdy na Tweeterze Piotr Gursztyn został wzmocniony pozytywnie przez Eryka Mistewicza, stał się zaprawdę "płodnym" diagnostą socjologiczno - psychoanalitycznym. Dziś wystawił PiS-wi i Kaczyńskiemu kolejną epikryzę. Z całością można zapoznać się tutaj.

Ja odniosę się wyłącznie do wybranych jej fragmentów.

Autor twierdzi, iż “Wszystkie badania pokazują, że polscy wyborcy wyjątkowo źle znoszą konflikty i agresję w polityce.” Stąd kolejne spostrzeżenie, że choć J. Kaczyński o tym doskonale wie, dalej brnie w agresywną retorykę.

Mój Boże, pomyślałam sobie, jakiż to "potwór" siedzi w J. Kaczyńskim; ten "potwór" niszczy nie tylko innych wokół siebie, ale także samego siebie. Pomimo świadomości tego, że jego agresja nie przysporzy zwolenników PiS-wi, to dalej brnie w autodestrukcję; cóż za "beznadziejny przypadek"! A co w takim razie z agresją Tuska, Komorowskiego, Palikota, Niesiołowskiego? Dlaczego pomimo wulgarności ich języka, tylu Polaków na nich głosuje? Dziwnym trafem, pan Gursztyn zupełnie wymazał z pamięci wyskoki choćby samego Palikota, czy język nienawiści Donalda Tuska. 

NIe jest więc tak, jak twierdzi Gursztyn, że Polacy tak "źle" znoszą agresję. W rzeczywistości jest tak, że źle znoszą i jednocześnie są jej złaknieni. Doskonale wiedzą o tym politycy PO z Palikotem na czele i z Erykiem Mistewiczem [Moje pytanie, od kogo dziennikarze zaczęli powielać metaforę "zakon", ""talibowie" itd. itp??]. DDA tak mają; z jednej strony boją się agresji, a jednocześnie mają zapotrzebowanie na silną stymulację; w domach, gdzie był alkohol i liczne awantury, z jednej strony chcą uciekać przed agresją, a z drugiej – szukają jej, bo czują się niedostymulowane. DDA od dziecka  przyzwyczajone są do tego, że "nie karmi" się ich miłością, lecz agresją, krzykiem, wrzaskiem, czy biciem. Dla nich jest rzeczą naturalną, że przez całe życie poszukują pokarmu z licznymi grudkami, czy "zatrutego" agresją. I taki "pokarm" dostarcza im partia "miłości". DDA z jednej strony szukają przyjemności (zastępczej miłości,) a z drugiej - ostrych wrażeń ("przedstawień" Palikota, czy NIesiołowskiego). Może pan Gursztyn wyjaśni w takim razie, jak to się dzieje, że DDA uciekają z przepełnionego agresją domu alkoholicznego, by wejść za chwilę w związki z partnerami, którzy jak ich rodzice, okazują się alkoholikami i awanturnikami?

Z tego zapotrzebowania (na silną stymulację) na PO głosują również więźniowie (jest to oczywiście jeden z nieświadomych powodów identyfikacji z partią Donalda Tuska).

I na zakończenie pan Gursztyn pisze:
W towarzystwie nie wypada podniecać się spiskami masońskimi, więc tę rolę kilka lat temu przejął Jarosław Kaczyński i jego – w sumie dość rozlazła – partia.”

Rozlazła? A i owszem, ale z powodu dość miałkich działań P. Poncyliusza, Kluzik – Rostkowskiej oraz zdaje się także M. Migalskiego.

Pan Marek się zdenerwował

Jeden z prawicowych internautów Salonu24.pl (sympatyk PiS-u) skierował dość mocne słowa do Marka Migalskiego,za publiczne krytykowanie prezesa PiS-u:

"To wszystko fajnie ale Dziennik o tym nie napisze. Napisze za to (wlasnie przeczytalem), ze "chlopczyk" polecial z placzem do mediow i naskarzyl, ze ten niedobry JK nie docenia jego IQ. Jak sie nie umie grac w gry zespolowe (to najlepiej widac gdyz przeciwnicy strzelili gola) to moze "chlopczyk" ma problem z tak zwana inteligencja emocjonalna?"


Na co Migalski odpowiedział:

"polityk jest osoba publiczna i kazdy moze dokonywac jego amatorskeij psychoanalizy - nawet pan..."

Za to nie przeszkadza panu Markowi amatorszczyzna - psychoanaliza - kolegów dziennikarzy z "Rzeczpospolitej" i innych mediów (np. takiego Warzechy), którzy przed napisaniem kolejnej pseudo analizy idą po radę do pseudo psychoanalityka Eryka Mistewicza? 

Przedwczoraj byłam świadkiem tego, jak Mistewicz wysłał do dziennikarzy na Tweeterze dość intrygujący komentarz. Dał sygnał, że w pisaniu analiz przoduje teraz Piotr Gursztyn; wychodzi mu to coraz lepiej; jego diagnozy są najbardziej trafne (przypominam, że jego ostatnie artykuły dotyczyły wyłącznie PiSu i Jarosława Kaczyńskiego - same patologie; przy okazji zdążył "zdiagnozować" Inteligencję Emocjonalną Tuska, która wg niego jest bardzo wysoka).Mistewicz w swojej wypowiedzi zdaje się, że użył sformułowania "celny strzał", "dobrze to rozegrał". Niestety nie mogę przytoczyć dokładnie jego słów, ponieważ wykasował je (zdaje się zaraz po mojej ripoście, bo jak chciałam jeszcze raz przyjrzeć się użytym przez niego metaforom, nie było już żadnego po nich śladu). Zachowały się tylko moje komentarze:

"@ErykMistewicz! Gra w drużynie PO?" [miałam na myśli Gursztyna] oraz:"Szczególnie pan Gursztyn "celnie" zdiagnozował IE Donalda Tuska:) Ciekawe gdzie robił kursy psychologiczne?:)"

Oj, Panie Marku, Panie Marku! A czy nie lepiej wysłuchać słów krytycznych od tzw. swoich, niż bezkrytycznie przyjmować pseudo analizy dziennikarzy, będących na pasku Mistewicza? Przecież Mistewicz prawdopodobnie pracuje dla PO. Niech mi Pan powie, jak Gursztyn - historyk z wykształcenia - może stawiać trafne diagnozy socjologiczne z zakresu struktury społecznej partii, czy osobowości polityków? Gdzie on się tego nauczył? Na jakich studiach? Na jakich szkoleniach? Tak jak i Pan jest złakniony pochwał, tak i Gursztyn - amator psycholog - jest złakniony pochwał "gwiazdora" Eryka Mistewicza. A PO w to graj, bo przez Mistewicza może kontrolować zarówno tzw. prawicowych dziennikarzy, jak i Migalskiego...

Prof.Staniszkis

Uważam, że Jarosław Kaczyński powinien podziękować już pani prof.Staniszkis i nie angażować jej więcej do współpracy z partią. Ta nieprzewidywalność i dwubiegunowość jej zachowania jest dla mnie jako odbiorcy trudna do zaakceptowania. Raz go chwali i broni (wydaje się empatyczna), a innym razem musi wsadzić szpilę, i to publicznie! Ja nie wiem, czego jeszcze można spodziewać się po pani Staniszkis. BYłam zdziwiona, że PiS zaangażowało ją do współpracy, ponieważ pamiętam jak jeszcze niedawno idealizowała Tuska, a nie szczędziła krytycznych słów obu braciom Kaczyńskim.Teraz znów w stosunku do Kaczyńskiego biegunowa postawa:

Jeśli żywi się do kogoś ambiwalentne uczucia, to nic dobrego z takich relacji nie wychodzi. Na ogół mają one charakter destrukcyjny i niszczący dla drugiej strony. Cała ta sytuacja przypomina mi jeszcze jedno - "historyjkę", o kobiecie kastrującejj:

"(...) Wyśmiewaj go albo przypomnij o obowiązkach, kiedy przyjdzie mu ochota pobiegać. (...)Cokolwiek osiąga, robi dla Ciebie, dla rodziny - mów mu, że to nie to, co trzeba, nie tak, jak trzeba i nie wtedy, kiedy trzeba. Zorientuj się, gdzie lokuje swoją męskość (zarobki, osiągnięcia w pracy, rodzicielstwo, aktywność społeczna, seksualność, hobby) i KRYTYKUJ go w tej dziedzinie przy osobach trzecich. (...) Próbuj go doprowadzić do stanu, w którym cokolwiekzrobi, będzie źle: np. jest w domu - przeszkadza, nie umie zaopiekować się dziećmi, nie zarabia, drażni CIę; nie ma go - jest winny, bo opuszcza dzieci, a Ty wykończysz się przez to, że masz wszystko na swojej głowie. Gdy przyjdzie mu do głowy, żeby zmierzyć sobie ciśnienie lub zrobić sobie jakieś badania, powiedz że jest hipochondrykiem. Albo prowadzaj go bez przerwy do lekarzy (...) Cokolwiek wymyśli- mów mu, że to się nie uda, albo że on się do tego nie nadaje (...). Pamiętaj, ze masz do dyspozycji:"zrzędzenie", "wiercenie dziury w brzuchu", "sceny przy świadkach", "ciche dni", wykazywanie, że nic nie potrafi i odziedziczył to po swojej rodzinie'

Tekst pochodzi z książki J. Santorskiego - "Jak żyć żeby nie zwariować".

Oj, żeby "nie zwariować" przy kastrującej, czy zmiennej kobiecie, trzeba mieć zaiste dużo samozaparcia...

PS.

Uważam,że w sytuacji, gdy Kaczyńscy są szykanowani i niemal codziennie dewaluowani przez media i politycznych przeciwników, publiczne krytykowanie JK przez "swoich", traktuję jako wejście we współpracę z tzw. wrogiem.

27 lipca 2010

Symboliczna eugenika

Odstawić od władzy “starych”, bo ci “nie znają się na życiu”.Mózgi mają stare i pokurczone i cierpią na starczą paranoję…

25 lipca 2010

P. Poncyliusz a taktyka Jarosława Kaczyńskiego

Podobno wg ustaleń tygodnika WPROST, "Paweł Poncyljusz, były rzecznik sztabu Jarosława Kaczyńskiego, może wystartować w wyborach prezydenckich w Warszawie (...). Nie wszystkim politykom PiS się to podoba. - To hodowanie gada. I tak nie wygra, a tylko się wypromuje i urośnie - mówi jeden z nich. (...) Kandydatura Poncyljusza nie podoba się politykom PiS wywodzącym się z Porozumienia Centrum. Nie mogą oni darować Poncyljuszowi jego krytycznych wypowiedzi na temat partii i Jarosława Kaczyńskiego."


Ja też nie mogę tego "darować" Poncyliuszowi, ale uważam, że to niezły pomysł Kaczyńskiego. W liberalnej, a i lewicowej Warszawce większe szanse na wygranie ma liberalny polityk PiS-u, niż bardziej konserwatywny. Tym samym potrzeba władzy, tak bardzo widoczna u p. Poncyliusza zostanie zaspokojona, a jednocześnie zostanie odsunięty od władzy w partii. Niech całą swą agresywność przekieruje na walkę o władzę w Warszawie, a nie na walkę o władzę w PiSie. Główne funkcje w PiSie powinny sprawować osoby dojrzałe, z pewnym dorobkiem i bardziej związane z dawnym PC. Uważam, że takie osoby mają największe predyspozycje do kierowania partią i asertywnego prezentowania jej na zewnątrz.

Młodzi muszą uzbroić się w cierpliwość, bo z reguły są kąpani w gorącej wodzie. Okres buntu młodzieńczego cechuje pewien autorytaryzm: albo nadmierna uległość w stosunku do różnej maści autorytetów (niekoniecznie z własnej partii, lecz np. dziennikarzy, czy przeciwników politycznych), albo/i nadmierna negacja "ojca" własnej społeczności. Brakuje im doświadczenia i dojrzałości, czyli równowagi pomiędzy procesami pobudzenia i hamowania. A tymczasem "im wino dojrzalsze, tym lepsze". Partii Kaczyńskiego potrzebni są wytrawni gracze, a nie chłopcy w krótkich spodenkach z kapeluszami kowbojskimi na głowach.

Warto również pamiętać, że asertywność to nie agresja, lecz stanowczość i niezależność. Asertywność, to także zdolność do dialogu, ale i wchodzenia w konfrontacje. Asertywność, to brak neurotycznego lęku przed własną i cudzą agresywnością oraz brak lęku przed ocenami dziennikarzy. Polityka, to nie puszczanie oczek do dziennikarzy. Większość z nich prezentuje poglądy lewicowe, bądź liberalne, stąd ich "życzliwe rady" nie zawsze będą służyć formacji prawicowej.

A tak swoją drogą, skąd te przecieki z PiS-u na zewnątrz?

23 lipca 2010

PO TO PARTIA DEWIANTÓW

Póki na PO będzie głosować margines społeczny (p. więźniowie – 99%) i dopóki Palikot nie zostanie raz na zawsze odsunięty przez Donalda Tuska z partii i życia publicznego, będę określać PO mianem “partii dewiantów”.

O tym, że moja opinia nie jest żadną obelgą, lecz uzasadnionym psychoanalitycznie wnioskiem, może świadczyć choćby ostatnia wypowiedź nowego szefa klubu PO Tomasza Tomczykiewicza, którą cytuje I.Janke:

"- To bardzo inteligentny człowiek, ważna osoba w PO ; powiedział dziś rano o Palikocie nowy szef klubu Platformy Obywatelskiej Tomasz Tomczykiewicz. Trochę się zdystansował od jego wypowiedzi, zapowiedział, że nie będzie już w prezydium klubu, ale jednoznacznie stwierdził, że Palikot to ważna osoba w PO;. To oznacza tak naprawdę pełna akceptację władz Platformy Obywatelskiej dla słów i działań Janusza Palikota. Niby wiadomo było, ale tak wprost powiedziane jednak szokuje".

http://jankepost.salon24.pl/210839,palikot-media-i-salon24


Hanna Segal już dawno pisała:

 “Grupy wybierają lidera zgodnie ze swoją orientacją.Te, które pozostają pod wpływem mechanizmów psychotycznych, mają skłonność do wybierania bądź tolerowania takich liderów, którzy reprezentują ich patologię. Jednak grupy te nie tylko wybierają niestabilnych przywódców, ale także na nich oddziałują. Narzucają im omnipotencję, a potem popychają ku megalomanii. Między zaburzoną grupą a zaburzonym liderem dochodzi do niebezpiecznej interakcji, w której obie strony wzajemnie wzmacniają swą patologię” 

Wiemy doskonale, że Palikot jest dewiantem; taką diagnozę wystawiła już jemu  pewna pani profesor psychologii z Uniwersytetu Warszawskiego. Ja twierdzę, że Palikot jest OBJAWEM tej patologii, która trawi całą partię Donalda Tuska. 

Jaka głowa szefa, taka cała partia, a za objaw jej choroby należy uznać Palikota.

16 lipca 2010

Oczyma terapeuty czyli o problemie nieprzepracowanej agresji

Niniejszy wpis jest wynikiem zapoznania się z publikacjami dziennikarskimi (m.in. M.Magierowskiego, K. Kłopotowskiego) na temat powyborczej retoryki Jarosława Kaczyńskiego. Z zamieszczonych przez nich komentarzy zdaje się wynikać, iż wielu z nich ma problemy z zaakceptowaniem stanowczych wypowiedzi prezesa PiS-u (czy pana Brudzińskiego) na temat katastrofy smoleńskiej. Gniewny ton wspomnianych tu osób dla publicystów jest źródłem poczucia zagrożenia, co zdaje się wywoływać w nich liczne mechanizmy obronne,począwszy od zaprzeczenia, poprzez fantazje o rozpadzie Polski, PiS-u, czy skłonnościach "samobójczych" samego Kaczyńskiego. Uważają, że przyjmując taką a nie inną retorykę Jarosław Kaczyński wykonuje strzał w stopę. Z każdym dniem, z każdym wypowiedzianym słowem, traci wszelkie szanse na wygraną w zbliżających się wyborach parlamentarnych. W ich oczach retoryka Kaczyńskiego ma charakter wojenny, konfliktogenny, nastawiona jest na skłócanie Polaków. Wszystko za co weźmie się obóz Jarosława Kaczyńskiego jest zagrażające - jest źródłem rozpadu, dezintegracji i fragmentacji "ego" polskości. Publikując swoje krytyczne oceny postępowania Jarosława Kaczyńskiego, z "czystej życzliwości" naciskają na niego,by zaprzestał retoryki wojennej. 

Gdy czytam wypowiedzi tych dziennikarzy, odnoszę wrażenie, że większość z nich dotknięta jest syndromem Dorosłych Dzieci Alkoholików.To, co rzuca się w oczy terapeuty, to ich ogromny lęk przed agresją. Agresja dla nich to coś bardzo złego, destrukcyjnego, niszczącego. Kojarzy się z licznymi awanturami i przemocą. Tak jakby słowa Jarosława Kaczyńskiego uruchamiały w nich engramy (ślady pamięciowe) z ich własnych doświadczeń, wyniesionych z rodzinnego domu. 

W mojej opinii, wielu Polaków (w tym dziennikarzy, polityków, a nawet psychologów, socjologów) ma nieprzepracowany problem z własną agresywnością. Należy bowiem mieć świadomość, iż miarą powrotu do zdrowia pacjenta,a co zatem idzie sygnałem do zakończenia terapii, jest to, że jednostka nie boi się własnej i cudzej agresji, że jest w stanie ją w sobie pomieścić,że jest w stanie ją zaakceptować. Tymczasem dziennikarze wykazują cechy dziwnej nadreaktywności na najmniejsze nawet przejawy gniewu Kaczyńskiego. Często przypisują jemu znaczenie jakiejś patologii charakterologicznej/osobowościowej, czegoś bardzo niebezpiecznego, co tylko może grozić rozpadem: czy to samego Kaczyńskiego, czy społeczeństwa polskiego. Jakbym słyszała zdania wypowiadane w wielu polskich rodzinach (neurotycznych, często alkoholicznych): “Nie złość się! Czego się złościsz?”, "Złość jest zła", "Jesteś zła/zły. Gdy się złościsz, zachowujesz się jak szaleniec, który traci kontrolę nad sobą i jest niebezpieczny dla otoczenia", "Złość piękności szkodzi", "Spójrz na swoją wykrzywioną twarz, gdy się złościsz. Jak to nieładnie wygląda. Jesteś brzydki/brzydka, gdy się złościsz". Takie komunikaty, zabraniające odczuwania i ekspresji emocji negatywnych, to prosta droga do tłumienia i wypierania agresywności, co w efekcie prowadzi do chorób i przemocy. 

Debata publiczna zdominowana jest retoryką obecną w wielu rodzinach alkoholicznych – “zamiatanie prawdy i emocji pod dywan”, “ukrywanie patologii rodzinnej przed światem”, "zamrażanie uczuć, zwłaszcza gniewu i złości". Wielu dziennikarzom, a nawet psychologom, złość i gniew kojarzy się z awanturami rodzinnymi, przemocą, niszczeniem i rozpadem. Wielu z nich zachowuje się tak, jakby nie była świadoma, że są różne postaci agresywności; agresja to nie tylko destrukcja i niszczenie. Agresja może być konstruktywna, bądź niszcząca. Zdrowa agresywność to taka, która domaga się prawdy; zła-to taka, która niszczy. "Prawda was wyzwoli", to także hasło, często cytowane na szkoleniach psychoanalitycznych.Tymczasem dziennikarze zacierają granice pojęć.Domaganie się przeprowadzenia lustracji, czy rozliczenia rządu Donalda Tuska za katastrofę smoleńską, domaganie się przeprowadzenia rzetelnego śledztwa w celu wyjaśnienia katastrofy lotniczej, w której ginie głowa państwa,kojarzą z paranoją, rozszczepieniem, fragmentacją, dezintegracją "zbiorowego ja".

Zarzucam więc dziennikarzom, w tym Rzeczpospolitej, że przy ocenie formy ekspresji przyjętej przez Jarosława Kaczyńskiego, kierują się m.in. pseudo opiniami teoretyzujących psychologów akademickich, którzy sami nierzadko zniekształcają obraz rzeczywistości poprzez własne nierozwiązane konflikty pierwotne; wyniesione z własnych domów, często alkoholicznych. Przeszkadza im forma komunikacji J. Kaczyńskiego, bo jakakolwiek złość, czy gniew przeszkadzała ich własnym rodzicom; dzisiaj ich dzieci – psychologowie akademiccy – sami powielają patologiczne formy rozwiązywania konfliktów; używając terminów naukowych, przekazują dziennikarzom pseudo diagnozy, zniekształcone ich własną projekcją (identyfikacją projekcyjną). Tak jak nauczyli się w rodzinach alkoholicznych tłumić własne emocje, teraz chcieliby je tłumić u innych; u polityków, Kaczyńskiego i wśród wielu Polaków, którzy domagają się rozliczenia komunistów, czy teraz polityków PO za to, że doprowadzili do katastrofy w Smoleńsku! 

Jak duża bywa rozbieżność pomiędzy wypowiedziami psychologów i dziennikarzy, bezkrytycznie powielających opinie tych pierwszych a opiniami psychoterapeutów, może świadczyć choćby wypowiedź Zofii Milskiej -Wrzosińskiej nt. lustracji w Polsce; to są fragmenty z GW, przedrukowany przez “Arkana”:
27 stycznia – Na s. 8 i 9 rozmowa z psychologami z Laboratorium Psychoedukacji. Mówi Zofia Milska-Wrzosińska: “Oficjalne przesłanie – „nie będziemy się rozliczać” – pozostaje w konflikcie z poczuciem krzywdy. Większość Polaków żyje z poczuciem zmarnowanych lat, niezrealizowania się (…). A tu proponuje się im, by byli wielkoduszni wobec ludzi, którzy wciąż jeszcze są od nich w lepszej sytuacji, w dodatku osiągniętej ich kosztem. (…) W możliwościach zwykłego człowieka prawie nic się nie zmieniło; nie doznał on choćby takiego zadośćuczynienia, by parę osób w jego najbliższym otoczeniu zostało rozliczonych. Zadośćuczynienie ludzkiej krzywdzie wcale nie musi rozpętywać morza nienawiści: złudzeniem jest, że jeśli się tych aktów sprawiedliwości nie dokona, nienawiści nie będzie. Będzie, tylko znacznie mniej kontrolowana.” Zofia Milska-Wrzosińska: “Wielu ludzi, by nie doświadczyć nadmiernej złości, gniewu, frustracji – musiało zobojętnieć, zamrozić się. Ale nie da się tego zrobić selektywnie: zobojętnieć na głupiego szefa czy zatrute powietrze, a pozostać otwartym na radość, miłość, konstruktywną walkę… Achmatowa mówiła kiedyś o dwóch Rosjach, które będą musiały spojrzeć sobie w oczy: ta, która siedziała w obozach i ta, która do obozów wsadzała. U nas usiłuje się tego spojrzenia sobie w oczy uniknąć.


Proszę więc zestawić wypowiedź Zofii Milskiej - Wrzosińskiej z wypowiedziami prof. Reykowskiego,czy psychologów z "Charakterów", którzy upatrywali się w polityce Kaczyńskich przejawów myślenia paranoidalnego. Skąd więc taka odmienność w odbiorze rzeczywistości? Ano, różnica jest taka, że ta pierwsza przeszła własną terapię, a ci drudzy - całkowicie pozbawieni są zdolności do wglądu. 

Nie liczcie zatem dziennikarze i omnipotentni psychologowie akademiccy, że jak będziecie tłumić emocje u polityków PiS-u, czy reszty społeczeństwa, krytykując i dewaluując ich uczucia, że znikną konflikty i zapanuje język miłości. Takie magiczne myślenie, mogą wyrażać jedynie alkoholicy i ich dzieci. A to, że wielu Polaków (w tym psychologów, zwł. akademickich) od lat przejawia taki styl myślenia, i to nie tylko na płaszczyźnie życia politycznego, może potwierdzić niejeden właściciel gabinetu terapeutycznego.

Reasumując, jednym z głównych problemów wielu Polaków (polityków, dziennikarzy, socjologów, czy psychologów) jest nieprzepracowany konflikt z własną agresją. Lęk przed własną i cudzą agresywnością, to objaw, który należy leczyć, a nie tłumić. Zaprzeczanie mu i projektowanie na Jarosława Kaczyńskiego, to problem Wasz i na nic wasze naciski i wywieranie presji. PiS jest partią samodzielną i niezależną i nie przejmuje się tym, co powiedzą inni, czy jak wypadną w oczach nieżyczliwych im środowisk. To nie są osobowości zależne z syndromem DDA, lecz zdrowi ludzie, którzy wołają o ZDROWĄ i NORMALNĄ Polskę.

PS.
Niniejszy wpis dedykuję także psychologowi Norbertowi Maliszewskiemu

09 lipca 2010

Dlaczego 50% Polaków głosowało na Komorowskiego?

W poprzednim poście pisałam o chorobie, jaka trawi partię PO. A teraz pozwolę sobie wyjaśnić, dlaczego połowa Polski identyfikuje się z jej liderami, a właściwie jednym, bo drugi to przecież "żyrandol".

Wszelkie niejasności wyjaśnia, Hanna Segal, która od lat interpretuje wydarzenia polityczne z punktu widzenia psychoanalizy. Oto proste wyjaśnienie dla tego, co stało się 4 lipca:

"Grupy wybierają lidera zgodnie ze swoją orientacją.Te, które pozostają pod wpływem mechanizmów psychotycznych, mają skłonność do wybierania bądź tolerowania takich liderów, którzy reprezentują ich patologię. Jednak grupy te nie tylko wybierają niestabilnych przywódców, ale także na nich oddziałują. Narzucają im omnipotencję, a potem popychają ku megalomanii. Między zaburzoną grupą a zaburzonym liderem dochodzi do niebezpiecznej interakcji, w której obie strony wzajemnie wzmacniają swą patologię"

A teraz parę słów ode mnie.

Skąd takie wyniki? Dlaczego ok. 50% Polaków identyfikuje się z PO? Bo ma taką, a nie inną kondycję psychiczną/osobowościową. Nie potrafi rozróżniać "dobra" od "zła". Przecież sfera moralna człowieka jest w ścisłej korelacji ze sferą osobowościową. Ale to się wynosi z domów; przede wszystkim od rodziców. Nauczycielom, księżom, terapeutom, czy nawet politykom później jest znacznie trudniej to zmienić. To praca na lata; musi być także otwarcie części społeczeństwa na treści podawane przez wymienione środowiska. Jeśli nie ma takiej gotowości na kontakt, praca nasza nie przynosi efektów. Musi dojść do jakiejś osobistej katastrofy (nie cudzej), żeby zdecydować się na pomoc Księdza, czy terapeuty, czy w ogóle zmienić nagle dotychczas wyznawany system wartości. Przecież pacjenci przychodzą do gabinetów, gdy spotyka ich coraz więcej porażek i zaczynają cierpieć; gdy jest im przyjemnie, nie mają takiej potrzeby. I w przyszłości nie będzie łatwiej, jeśli uznać za prawdę, to co mówią psychoanalitycy, że mamy teraz pokolenie borderline. Ludzie o takiej strukturze, zupełnie są w poprzek w stosunku do autorytetów, bo tacy są wobec swoich rodziców, zwłaszcza ojców; ten negatywizm w stosunku do rodziców z kolei bierze się stąd, że  dorośli nie potrafili kochać swoich dzieci; ba, nierzadko negatywnie nastawiają również do Kościoła, księży, czy nauczycieli. Wystarczy posłuchać co mówią na mojej terapii szkoleniowej (od stycznia znów studiuję) niektórzy młodzi psychologowie; jest np. taka dziewczyna, która np. mówi z pogardą i wyższością o księżach, przypisując im najniższe pobudki.Na Kaczyńskiego nie może patrzeć, bo ją od niego odrzuca. Jednocześnie sama wywodzi się z rodziny, w której ojciec jest alkoholikiem, a matka - chora psychicznie (choroba dwubiegunowa). Z psychoanalitycznego punktu widzenia, wiadomo, co to oznacza - ot, projekcja; mówiąc o księżach, czy o Kaczyńskim tak naprawdę mówi o swoich rodzicach. Sama leczyła się wcześniej na anoreksję, wiec prawdopodobnie wykazuje cechy struktury borderline. Po drugiej stronie kręgu jest studentka V roku psychologii, która jest przeciwna in vitro, aborcji, czy eutanazji; czy młody psychiatra, który twierdzi, że nigdy nie miał negatywnych doświadczeń z księżmi i myśli o nich pozytywnie.

Jak widać z tego przykładu, choćby samej grupy analitycznej, podział w społeczeństwie polskim ma podłoże rodzinne, nierzadko wielopokoleniowe; terapia więc Polaków (jakkolwiekby ją rozumieć), wymaga wielu lat ciężkiej pracy i zdaje się bardziej zależeć od nauczycieli, wychowawców, terapeutów, czy nawet księży. Sami politycy PiS-u zdaje się nic tu nie zdziałają. Nie pomogą tu nawet żadne sztuczki PR - wskie. Behawioryzm jest zbyt płytki i krótkotrwały. Tu potrzebna jest orka, wieloletnia praca, coś na wzór pracy analityka.   Polska jest przepołowiona, zdezintegrowana, reagująca z pozycji schizo - paranoidalnej. Ta część Polski, która głosowała na Komorowskiego, postrzega obóz Kaczyńskich jako prześladowców,jako złych i surowo karzących rodziców.To klasyczne przeniesienie, spotykane nagminnie wśród wielu Polaków. Politycy PO doskonale to zjawisko wykorzystują w swojej propagandzie;nierzadko przy pomocy niektórych psychologów (tych o orientacji lewicowej i liberalnej). Wyjaśnia to również, dlaczego tak trudno Kaczyńskiemu przekonać tak wielu wyborców do siebie. Przy tak sztywnych strukturach osobowości liberalnej części społeczeństwa, bardzo trudno cokolwiek zmienić. Czym więcej propagandy PO i granie na lękach paranoidalnych, tym b-j Polacy  usztywniają się.

 Reasumując, Polska jest biegunowa i bardzo ciężko będzie ją zmienić. Jedynym pocieszeniem może być to, iż taka Polska raz do władzy i prezydentury typuje PiS, innym razem -PO. Tak czułam, że tym razem pełnię władzy przejmie PO. Ale to już się kończy - Platforma opada na dno, a PiS zaczyna się od niego odbijać.
"Fortuna kołem się toczy"... Polska zmienną jest...

Polemika z Ryszardem Czarneckim czyli rzecz o wrzodzie Platformy

Pan Ryszard Czarnecki napisał w swoim ostatnim poście takie oto słowa:

"Palikot przestał być dla PO „cacy” nie dlatego, że nagle przekroczył granicę swojego zwyczajowego chamstwa i prymitywizmu. W swojej ostatniej wypowiedzi o śp. prezydencie RP był sobą, czyli mówił to samo mniej więcej, co poprzednio, i z porównywalną nikczemną wulgarnością. Jeśli jednak teraz będzie wyrzucony (lub zawieszony) to nie dlatego, że PO nagle zaczęła przywiązywać wagę do dobrych obyczajów czy zaczęła wprowadzać standardy, o których tyle wcześniej gadała (skądinąd po próżnicy). Skądże znowu! Tym razem kierownictwo PO zauważyło po prostu, że Palikot, który przez lata tak im pomagał, skacząc do gardła śp. L. Kaczyńskiemu czy śp. G. Gęsickiej czy J. Kaczyńskiemu, teraz po prostu im politycznie przeszkadza. Robi im obciach. Szkodzi. Ośmiesza. Wkurza na nich ludzi. No i jest jeszcze nieskuteczny, bo w jego Lublinie Platforma wybory prezydenckie przerżnęła. Skądinąd to zresztą publicznie podnosili liderzy PO, jako główny (!) zarzut wobec swojego partyjnego kolegi... I dlatego właśnie - ze względów czysto pragmatycznych, a nie etycznych, moralnych etc. - głowa Palikota musi spaść. Musi - bo tego wymaga partyjny interes PO. Tak, jak kiedyś ten sam interes wymagał, by Palikot obszczekiwał Głowę Państwa czy oponentów Platformy."

Nic tu nie pomoże odcinanie "wrzodu". Już od dawna w medycynie wiadomo, że leczenie objawowe jest mało skuteczne. Wrzód się odnawia.Najskuteczniejsze jest leczenie przyczynowe. A tego Platforma nie zamierza czynić. I na nic apele psychiatry i senatora w jednym - prof. Sidorowicza o wyrzucenie Palikota. Jak zwykle, psychiatra na leczeniu się nie zna. Dać procha, dokonać ew. lobotomii i problem załatwiony. Tymczasem taki zabieg jest rodem ze średniowiecza. Jakże pasuje tu powiedzenie: "Lekarzu ulecz się sam".

Palikota nie można inaczej traktować jak w kategoriach OBJAWU. Palikot, to nic innego jak OBJAW kondycji psychicznej takiego organizmu społecznego, jakim jest PLATFORMA OBYWATELSKA.

PLATFORMA OBYWATELSKA OD DAWNA CIERPI NA CHORE "EGO", a symbolizacją tej choroby jest Palikot. Jednak na to trawione chorobą "ego " Platformy (Tuska) składają się różne obiekty, w postaci posłów i senatorów.Jak widać, rozregulowanie dotknęło również naczelnego psychiatrę Platformy - senatora Sidorowicza. Do objawów można zaliczyć m.in. coraz częściej widoczne zacieranie granic przez niego np.pomiędzy Palikotem a Kurskim, a nawet Kaczyńskim; stapianie ich wszystkich ze sobą.

Dobrze pisał Latarnik pod blogiem Sidorowicza:

"Mnie Palikot nie martwi, mnie bardziej przeraża ewolucja człowieka takiego jak senator Sidorowicz. To jest egzemplifikacja ewolucji Platformy. Z poczciwego i inteligentnego człowieka na zawziętego doktrynera, który jest skłonny pobłażać każdemu świństwu we własnych szeregach, reagować oburzeniem na każde potknięcie przeciwnika politycznego, milczeć o sprawach kardynalnych dla Polski i dostosowywać swoje nie tylko wypowiedzi, ale nawet sposób myślenia do koniunktury. Zwłaszcza nie przeceniałbym jego sprzeciwu wobec chamstwa Palikota. Jest oczywiste, że Tuskowi potrzebni są krytycy wyczynów tego błazna, aby przekonywać o pluralizmie wewnątrzpartyjnym i dbałości o standardy. Zatem odwaga pana Senatora jest dość tania.?"

Politycy PO już dawno stracili kontakt z rzeczywistością i poczucie własnej tożsamości (o ile w ogóle ją mieli).Pan senator Sidorowicz także już przestał być odrębną, poczciwą i inteligentną jednostką. Tak jak i Palikot, jest pozbawioną umiejętności realistycznego myślenia marionetką w rękach Tuska. 

Każdy w Platformie jest wyznaczony do odgrywania określonej roli. Wszyscy, łącznie z Palikotem i senatorem Sidorowiczem, to narzędzia, służące do realizacji wyznaczonych przez Tuska zadań. Wszyscy to marionetki, łącznie z Komorowskim w roli żyrandola. 

Jaki lider, taka cała partia, a Palikot to tylko objaw patologii naczelnych struktur Platformy. Ryba psuje się od głowy i wycinanie "wrzodów" nic tu nie da. Tu trzeba leczyć górę, choćby wrzód był na samym dole. Potrzebna jest zmiana od środka - przemiana w myśleniu, odczuwaniu i percypowaniu rzeczywistości. A tego po Tusku spodziewać się nie można, bo jak sam twierdzi, ludzie w tym wieku już się nie zmieniają...

Nie dajmy więc wiary,że Tusk się zmienił.Nic się nie zmieniło i nie zmieni w Platformie. 

"Na pocieszenie" mogę tylko powiedzieć, że choroba nieuleczona, prędzej czy później strawi i jego. Prędzej dojdzie do rozpadu "ego" struktury partii, niż do jego wzmocnienia.

Zatem zwierajmy szeregi i szykujmy się do wygranej w wyborach parlamentarnych!

21 czerwca 2010

Kto na kogo sceduje głosy

Sytuacja jest niby podobna jak przed 5 laty. W I turze wyborów na Prezydenta nieznaczną przewagę miał przedstawiciel PO, ale w II turze wygrał człowiek z PiS-u, czyli Lech Kaczyński.

Czy będzie teraz podobnie? Czy nastąpi powtórka z historii? Pięć lat temu głosy swoje oddało PSL i Samoobrona Leppera. Dzisiaj nie można liczyć na Samoobronę. Nie wiadomo, jak zachowa się Pawlak. Z moich obserwacji w Salonie24.pl wynika, że wyborcy PiS-u lubią Pawlaka i dobrze ze sobą obie strony, tj.. blogerzy PiS-wscy i bloger Pawlak,   komunikowały się. Czy te nieformalne relacje, podszyte wzajemną sympatią blogerów, mogą mieć wpływ na zachowanie się Pawlaka? Do końca nie byłabym taka pewna. Pawlak,to typ uwodziciela, który swoje umiejętności interpersonalne wykorzystuje wyłącznie dla własnych egoistycznych celów. Pomimo, że PO ostatnio podpadło mocno Pawlakowi, to jednak funkcja marszałka sejmu, oferowana mu przez  Komorowskiego jest dość kusząca. Co może mu zaoferować Jarosław Kaczyński, który w tej chwili nie jest u steru władzy? No i  w końcu, jak zachował się Pawlak 5 lat temu, gdy Jarosław Kaczyński proponował mu koalicję? Jednym słowem, Pawlak jest mocno niepewny i raczej na niego nie liczyłabym.

O Napieralskim już nie wspomnę.Prawdopodobnie nie będzie chciał podpaść twardemu elektoratowi SLD. Co z tego, że SLD całkiem nieźle komunikuje się z PiS-em na płaszczyźnie nieformalnej. Liczy się fasada i podkreślanie różnić.Wczoraj słyszałam wypowiedź matki Napieralskiego, która mocno zaznaczyła, że Napieralski nie jest jak niektórzy SLD-wcy, czyli jak chorągiewka na
wietrze, którzy są gotowi rezygnować z własnej tożsamości np. na korzyść PO. Wg niej Napieralski był, jest i pozostanie lewicowcem. Jednak z życia dobrze wiemy, że 5 lat temu większość elektoratu lewicowego głosowała ostatecznie na Tuska, uznając go za "mniejsze zło".

Żywiłam duże nadzieje w zw. z wyborcami Korwina Mikke, ale dzisiaj przeczytałam w Salonie, jak jeden z blogerów - zwolenników Mikkego - oświadczył, że nie pójdzie do wyborów w II turze. Tak może postąpić cały elektorat byłego szefa UPR-u.

Jedynie Marek Jurek ogłosił dzisiaj, że będzie popierać J. Kaczyńskiego. Jednak jego elektorat był b. niewielki. Zaledwie 1%.

Hmmm, obawiam się jednak, że w tym roku, sytuacja nie będzie tak korzystna, jak 5 lat temu dla Lecha Kaczyńskiego.

Przed Jarosławem Kaczyńskim stoi trudne zadanie.

Po pierwsze: przed debatą z Komorowskim musi się bardzo dobrze przygotować. Musi być bardzo wyrazisty, merytoryczny, czytelny i bardzo spokojny; nie może dać się sprowokować Komorowskiemu, który prawdopodobnie będzie agresywny, tak jak Donald Tusk 5 lat temu. Musi uważać też na pułapki ze strony Palikota.

W swoich najbliższych wystąpieniach powinien stosować takie hasła, które trafią do potrzeb wyborców Korwina Mikke i Pawlaka. Zdaje się, że nie jest to łatwe zadanie:) Na wyborców Napieralskiego jednak nie liczyłabym...

Nie będzie łatwo, oj nie będzie...

Jednak żywię NADZIEJĘ, że sztab Jarosława Kaczyńskiego wpadnie na jakiś dobry pomysł, dzięki któremu przeciągnie na swoją stronę tzw. niezdecydowany elektorat. Liczę tu na kreatywność Marka Migalskiego i Ryszarda Czarneckiego...

10 czerwca 2010

PATRIOTYZM A NACJONALIZM

Czym różni się patriotyzm od nacjonalizmu? 

Patriotyzm, to zdolność do kochania nie tylko wyimaginowanego ideału, lecz zdolność do kochania REALNYCH CZŁONKÓW RODZINY własnego kraju. To także zdolność do akceptacji różnić, indywidualności i odrębności każdego z nas. Na tym polega patriotyzm i na tym polega demokracja.

Patriotyzm to przeciwieństwo infantylnej podejrzliwości, nieufności i nienawiści do wyimaginowanego wroga. 

Patriotyzm, to zdolność do funkcjonowania zgodnie z zasadą rzeczywistości, a nie funkcjonowania zgodnie z jakimiś fantazjami. 

Patriotyzm, to pokój wewnętrzny i poczucie wolności. Czym więcej w nas wewnętrznej wolności, tym więcej w nas zgody na odmienność i indywidualność. 

Wszystko, co jest przeciwieństwem tego co powyżej, można zaliczyć do NACJONALIZMU...wewnętrznego i zewnętrznego...

12 maja 2010

NIe odpowiada mi kandydatura na RPO p. Z. Romaszewskiej

Co prawda nie znam jej bliżej, oficjalnie ma duże zasługi (podobnie, jak Jej mąż), ale jednocześnie mam już pewną orientację co do preferowanego systemu wartości przez tę  Panią. Zbyt dużo w jej rodzinie liberalnego myślenia i relatywizmu moralnego, o czym zdążyłam się przekonać na podstawie wypowiedzi w Salonie24.pl córki p. Romaszewskiej (dość autorytarnej osoby, przemawiającej czasami językiem Wyborczej i manipulującej rozmową, w sytuacji, gdy znajduje się pod presją krytyki co bardziej konserwatywnych wyborców PiS-u ) oraz zachowania Romaszewskiego, który bronił przyłapanego na zażywaniu narkotyków senatora Piesiewicza. To już po prostu pełną gębę RELATYWIZM MORALNY.

Po osobie RPO spodziewam się postaw etycznych. Kandydat RPO powinien mieć ustrukturyzowany system wartości i umieć rozróżniać DOBRO od ZŁA. Tego uczą np. nauczyciele w szkołach, czy terapeuci w trakcie reedukacji pacjenta. Jeśli widzę, że któryś z polityków zaczyna zacierać granice między DOBREM a ZŁEM, od razu zapala się we mnie zawodowe CZERWONE ŚWIATEŁKO.

Zażywanie narkotyków to ZŁO (szkoda, destrukcja), podobnie, jak zadawanie się z półświatkiem. Jeśli ktoś uważa, że postawy takie nie są naganne i nie są szkodliwe społecznie, to czego mogę się spodziewać po takim RPO? Jak on będzie się zachowywać, gdy ze skargą do niego zgłosi się ktoś, kto np. zaznał poważnej szkody 
od polityka, np. Piesiewicza? Czy w ocenie sytuacji "ofiary"  również kierować się będzie koneksjami towarzyskimi?

Jednym słowem, znając postawy i skłonności do relatywizowania p.Romaszewskich, jestem PRZECIWNA kandydaturze na RPO p. Z. Romaszewskiej.

Ciekawa jestem, kto ją wysunął, bo mam wrażenie, że nie J. Kaczyński. Odnoszę również wrażenie, że coraz więcej ludzi z PiS-u (skrzydło liberalne) zaczyna się szarogęsić i bezczelnie przejmować kompetencje prezesa partii [p. Poncyliusz]. Na szczęście jeszcze nie zapomniałam, jak liberałowie z PiSu chcieli potraktować Gosiewskiego. Skrzydło liberalne budzi we mnie dużo agresji, bo skupia ludzi bezideowych, zależnych od ocen mediów i przeciwników politycznych. W gruncie rzeczy, to osoby wrogo nastawione do szefa partii. To ci ludzie zdaje się chcieli odesłać J. Kaczyńskiego do Sulejówka. To środowisko,  któremu zależy wyłącznie na odebraniu całej władzy szefowi partii. To ludzie bezideowi, kierujący się wyłącznie prymitywnymi pobudkami: władza dla samej władzy. W tej chwili to szkodniki. Musi upłynąć jeszcze sporo czasu, zanim dojrzeją do roli "ojców" swojej partii.I coraz większe mam wątpliwości, czy J. Kaczyński wygra w wyborach prezydenckich. Właśnie z powodu tych "życzliwych" doradców, np. takich jak Poncyliusz, czy Kluzik - Rostkowska.

10 maja 2010

Dumka Jarosława Kaczyńskiego

W dzisiejszym poście, senator PO - prof.Sidorowicz - zinterpretował przesłanie Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan w następując sposób:

Niezależnie od złożonego kontekstu, w tym i wyborczego, niezależnie i od intencji, nagrane wystąpienie prezesa PiS stanowi bezprecedensową aprobatę polityki zagranicznej rządu premiera Tuska i min. Sikorskiego. Tak, po polskiej stronie nie powinno być działań stwarzających Rosjanom alibi do nieprzyjaznej nam polityki. Dysproporcje sił  i znaczenia obu krajów wyznaczają obszar realnej polityki, jak najskuteczniejszego realizowania naszych narodowych interesów. Nasze nowe geopolityczne położenie, o którym nie śmieliśmy marzyć, stwarza nam bezprecedensową szansę na racjonalne ułożenie naszych stosunków. Kolejne gesty Rosjan od Westerplatte, poprzez spotkanie premierów Putina i Tuska w Katyniu, ciąg zdarzeń po tragedii smoleńskiej, mogą stać się wyjściem do pojednania. Myślę, że biorąc pod uwagę historię Rosji i kruchość jej demokratycznych instytucji, wyzierający spoza oficjalnej parady żywy kult Stalina, jest to proces znacznie trudniejszy po rosyjskiej stronie. Doceńmy więc próby podjęte przez władze Rosji w ostatnim czasie.   

 http://sidorowicz.blog.onet.pl/Oredzie-Jaroslawa-Kaczynskiego,2,ID406237109,n

Trudno, trudno czytało się te słowa. Kompletne niezrozumienie. Tu nie było żadnej aprobaty dla polityki na kolanach Tuska!

To był przekaz do tylko pewnej części Rosjan, do ludu. Przekaz, w którym daje do zrozumienia, że dostrzega dobrą część "ja" wielu Rosjan. Tych Rosjan, którzy w ogóle nie identyfikują się z totalitarnymi rządami Putina. To był przekaz do tej części Rosjan o wrażliwszej duszy i zdrowym SUMIENIU.

To, co myśli nt. zagranicznej polityki Tuska Kaczyński, można dowiedzieć się m.in. z nieopublikowanego wywiadu z L. Kaczyńskim:


Kaczyński w ogóle nie identyfikuje się z polityką Tuska; w ostatnio nagranych przekazie vidego wyraził nadzieję, że naród rosyjski  przebudzi się, przejrzy na oczy i zawalczy o autentyczne ZMIANY w swoim kraju, stojąc po stronie PRAWDY. Odwołał się do emocji tej wrażliwszej, ale zastraszonej części ludu rosyjskiego. Pokazał, że nie ma w nim wrogości, ani nienawiści do Rosjan, że empatyzuje z nimi, ale w żadnej mierze nie utożsamia się z niemal stalinowskimi metodami rządów Putina (KGB).  

Kaczyński w tym krótkim przemówieniu - preludium - pokazał DWIE TWARZE ROSJI: tej dobrej i wrażliwej na cierpienie i krzywdę innych, i tej DESTRUKCYJNEJ, PARANOIDALNEJ, tej putinowskiej.

Stonowany ton jego głosu i muzyczne akcenty w tle, to taka dumka, ktora ma poruszyć czulsze struny Rosjan, zwłaszcza tych, co  utracili bliskich w dramatycznych okolicznościach, zwykle w bezsensownych zawiruchach wojennych.

Dumka, to ukraińska, bądź rosyjska pieśń w formie ballady o rzewnym nastroju, często wyrażająca tęsknotę lub żal po utraconej osobie. Zwykle wykonywana z towarzyszeniem bandury.

Oto co  w Jarosława Kaczyńskiego duszy  gra: 






Michnik popiera kandydaturę J. Kaczyńskiego?

 Właśnie przeczytałam w onecie przekaz od P. Poncyliusza, że  A. Michnik i A. Olechowski popierają kandydaturę J. Kaczyńskiego:

"Polityk PiS ocenił, że po katastrofie pod Smoleńskiem obraz braci Kaczyńskich został odkłamany, a za kandydatem największej partii opozycyjnej stoi "pewien ruch społeczny". Świadczy o tym ogromna liczba osób, które podpisały się pod kandydaturą lidera PiS, w tym redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik i Andrzej Olechowski, który również startuje w wyborach."


Czy to znaczy, że będą również głosować na Kaczyńskiego w trakcie wyborów prezydenckich, a Olechowski będzie namawiać swoich wyborców, by  (w razie jego niewielkich szans na wygraną),przekierowali głosy na na tegoż pierwszego?

07 maja 2010

Kim jest Robert Mazurek czyli prosze o informację zwrtoną

Zamieściłam dzisiaj pod blogiem Roberta Mazurka następujący komentarz:

"Szanowny Panie, małe sprostowanie. Pewnych diagnoz (cząstkowych) można dokonywać na odległość (tak jak na podstawie snów, wypowiedzi pisemnych, czy słownych), ale do tego trzeba mieć odpowiednie przygotowanie merytoryczne; uprawnienia do tego maja np. terapeuci psychoanalityczni (lata szkoleń!). Takich uprawnień nie mają np. psychologowie (oni mogą  dokonywać diagnoz jedynie z użyciem testów), bo mają zbyt słabe przygotowanie merytoryczne, np. N. Maliszewski (jest psychologiem wyłącznie z uprawnieniami do diagnozowania z użyciem narzędzi psychometrycznych, a nie diagnoz np. psychoanalitycznych).

A to, co wypluwają z siebie politycy PO, to nic innego, jak zwykła identyfikacja projekcyjna z pozycji schizo – paranoidalnej. Pragnę zaznaczyć, że do takich “ekspertów” zalicza się także prof. J. Reykowski.
Pozwolę sobie tutaj wkleić jeden z moich postów, który poświęciłam “kompetencjom” psychiatrycznym polityków PO, różnych psychologicznych pseudo ekspertów, w tym samego Reykowskiego.

“FYM napisał dzisiaj m.in.: “Psychologowie społeczni i socjologowie, gdy nastaną już w Polsce normalne czasy, tj. takie, w których naukowcy nie będą przedstawicielami agentury, powinni zbadać to szczególne zjawisko, jakim jest jednoczenie się ludzi we wściekliźnie.”
(…)
już wielokrotnie pisałam na swoich blogach, skąd takie zachowania. Ci wściekający i ujadający ludzie reagują paranoidalnie; w ich reakcjach ma miejsce tzw. identyfikacja projekcyjna; grupy społeczne potrafią reagować psychotycznie; często reagują z pozycji schizo – paranoidalnej, w której cechą charakterystyczną jest postrzeganie obiektu zewnętrznego jako prześladowcy; ujadając próbują przejąć kontrolę nad prześladowcą, który może w każdej chwili ich unicestwić. Cechą właściwą dla tego zjawiska jest konfrontacyjność zachowania, a brak dialogu. Jest atak, ponieważ obawiają się ataku. To jest atak na urojony atak. Inaczej mówiąc, pierwotne mechanizmy obronne na pierwotny lęk przed unicestwieniem. Reagując tak, tak naprawdę rzutują na zewnątrz, na zewnętrzne obiekty (np. na Kaczyńskich) własne części prześladowcze, a następnie z nimi się identyfikują (z tymi częściami prześladowczymi) i reagują jak prześladowcy. Na tej zasadzie np. polega zjawisko identyfikacji z katem – ofiara w pewnym momencie zaczyna zachowywać się jak kat. To zjawisko chce m.in. przypisać Reykowski także prawicy, która walczyła z lewicą i cały czas do niej jest nastawiona konfrontacyjnie. O ile kiedyś obóz Solidarnościowy był w tzw.pozycji ofiary w stosunku do totalitarystów i katów – lewicy – to teraz prawica chce przejąć pałeczkę “kata”, a z lewicy uczynić ofiarę.
Hanna Segal pisała, że gdyby nie grupy, to pojedyncze jednostki tak reagujące uznano by za schizofreniczne, czy cierpiące na paranoję.
Jeśli chodzi o Reykowskiego, w ogóle nie jest on dla mnie wiarygodny, choćby z tego względu, że sam od 1949 roku identyfikował się z totalitarystami; więc jak opowiada społeczeństwu, że Kaczyńscy to ludzie autorytarni i totalitaryści,że reagują z pozycji schizo – paranoidalnej, to z czym mamy do czynienia? Oczywiście z jego identyfikacją projekcyjną; tym b-j prawdopodobną, że on nigdy (w odróżnieniu od psychoanalityka) nie przeszedł własnej terapii szkoleniowej; nie ma więc wglądu we własne odszczepione części (np. prześladowcze) i nie zdaje sobie nawet sprawy, że wystawiając swoje diagnozy psychologiczno – polityczne, tak naprawdę projektuje na przeciwników politycznych swoje paranoje – swoich wewnętrznych prześladowców, odszczepione części swojego “ja”.
On próbuje nawiązywać w swych diagnozach do koncepcji psychoanalitycznych, ale jednocześnie nie ma żadnego wglądu w siebie samego (jest tylko teoretykiem). Jest więc niewiarygodny. W jego diagnozach jest wiele tzw. zmiennych zakłócających, tj. jego własnych projekcji. Jak może być wiarygodny psycholog, który od 1949 roku mocno identyfikował się z państwem totalitarnym (jakim był ZSRR), a jednocześnie te same cechy teraz gwałtownie odrzuca i przypisuje Kaczyńskim? Zaprzeczenie, to także mechanizm obronny,właściwy dla pozycji schizo – paranoidalnej.
PS.
Właśnie przeczytałam najnowszy wpis Kataryny, w którym zauważa, że Jarosław Kaczyński jeszcze po katastrofie publicznie nie zabrał głosu, a już w mediach pojawiają się głosy, że Kaczyński ZNÓW DZIELI naród. No i z czym mamy tu do czynienia? Z typową identyfikacją projekcyjną (mechanizmem obronnym z pozycji schizo – paranoidalnej) LIBERAŁÓW i LEWICY, którzy przypisują Kaczyńskiemu własne rozszczepienie i paranoje.”

Jednym słowem, za taki WULGARNY język polityków PO, w tym Bartoszewskiego, proszę obwiniać nie tylko bezmyślnych polityków, ale przed wszystkich PSYCHOLOGÓW, KTÓRZY ŁAMIĄ KODEKS ETYCZNY POLSKIEGO TOWARZYSTWA PSYCHOLOGICZNEGO! Jeden z punktów tego kodeksu wskazuje jednoznacznie, że PSYCHOLOG ZOBOWIĄZUJE SIĘ NIE WYKORZYSTYWAĆ PSYCHOLOGII DO WALKI POLITYCZNEJ. Można to sprawdzić. W wolnej chwili to podrzucę. Mogę również podrzucić nazwiska psychologów, którzy szaklowali Kaczyńskich publicznie (udzielając różnych wywiadów dla mediów publicznych), przyklejając im różne łatki psychiatryczne.
Uważam,że Pan jako dziennikarz mediów ogólnopolskich powinien poruszyć ten temat w swoim artykule, bo za ten pełen inwektyw język polityków, a także za język internautów, w istotnym stopniu odpowiadają psychologowie o poglądach lewicowych i liberalnych!
Mam nadzieję, że Pan dopuści mnie do głosu i zaakceptuje mój komentarz."

No i nie dopuścił. Dlaczego? Że wytknęłam niektórym psychologom nieetyczne postawy? Kim jest ten dziennikarz? Jaką on ma przeszłość? Jakie preferencje polityczne? I w końcu jakie kompetencje posiada, żeby nie dopuszczać mojego komentarza do publicznej wiadomości?

I przy okazji przypominam fragment kodeksu etycznego Polskiego Towarzystwa Psychologicznego:

"W przypadku rezygnacji z wykonywania zawodu psychologa na rzecz innych ról zawodowych ( np. administracyjnych) osoba z wykształceniem psychologicznym nie powinna celowo wykorzystywać związanej z kierunkiem wykształcenia wiedzy oraz umiejętności poznawania ludzi i oddziaływania na nich w sposób niezgodny z etyką zawodową psychologa. Psycholog angażujący się w działalność polityczną nie powinien wykorzystywać prestiżu zawodu psychologa jako argumentu popierającego prezentowane poglądy."
http://www.ptp.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=29 

PS.
A może facet jest pamiętliwy i zapamiętał sobie, jak swego czasu skrytykowałam go za to, jak przeprowadził wywiad z prof. Żarynem; do tego stopnia, że ten przerwał wywiad...


http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:X6I66r58ThoJ:venissa.salon24.pl/6248,nieempatyczny-wywiad-roberta-mazurka+Nieempatyczny+wywiad+Roberta+Mazurka&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl&client=firefox-a

Analiza intrapsychicznego świata Sławomira Nowaka

Odezwał się wreszcie jeden z najbardziej agresywnych osobników partii Tuska i bezmyślnie zależny od autorytetów typu prof. Reykowski - Sławomir Nowak.

Oto, po raz kolejny, niezdolny do empatii i samodzielnego myślenia, a za to zdolny do dokonywania schizo - paranoidalnej identyfikacji projekcyjnej świata wewnętrznego polityk PO, ujawnił nam cechy własnej struktury osobowości, przyklejając łatki psychiatryczne przeciwnikom politycznym. Przeanalizujmy więc krok po kroku, wewnętrzne "ja" polityka na podstawie jego projekcji, wyrażonych w następujących słowach:
  • "wygrana prezesa PiS w wyborach oznaczałaby powrót do "nieustannej podejrzliwości"; "Uważam za sytuację nie do przyjęcia kraj, w którym panuje nieufność, w którym panuje nieustanna podejrzliwość, nie jeden z drugim, a jeden przeciwko drugiemu. To była filozofia lat rządów 2005-07, kiedy rządził Jarosław Kaczyński" - proszę zważyć na AUTORYTARNY  - DESPOTYCZNY, NIE ZNOSZĄCY SPRZECIWU - TON WYPOWIEDZI Nowaka; "nie do przyjęcia kraj"; poza tym warto zauważyć, iż (wzorując się na stylu analizy Hanny Segal), FANTAZJE NOWAKA WSKAZUJĄ NA OBECNOŚĆ W NIM TZW. OBIEKTÓW PRZEŚLADOWCZYCH, KTÓRE WYPROJEKTOWUJE NA ŚWIAT ZEWNĘTRZNY i wobec których jest podejrzliwy; oczyma paranoidalnej części swojego "ja" widzi paranoika - prześladowcę, który dzieli a nie łączy- Jarosława Kaczyńskiego; Jarosława Kaczyńskiego, który do 10 kwietnia ewidentnie znajduje się w pozycji depresyjnej (określenie psychoanalityczne, odnoszące się do rozwoju psychicznego jednostki; oznacza ona zdrowie psychiczne; w psychoanalizie uznaje się, że jednostki, które w swoim rozwoju osiągnęły etap depresyjny, są zdolne do miłości, jak i przeżywania depresji po utracie ukochanego "obiektu"; nikt nam nie wmówi, żaden totalitarysta od 1949 r. Reykowski, czy bezmyślnie zależny od autorytetów Sławomir Nowak, że J. Kaczyński tego teraz nie doświadcza!),
  • "Polska dzieli się na "jasną" i "ciemną". Ta pierwsza to rządy Platformy Obywatelskiej i "fajne perspektywy" w kraju, który "jest otwarty, jest obecny w Europie jako kraj przyjazny, który ma dobre relacje z Niemcami i Rosją".
    Polska "ciemna" to - według Nowaka - "kraj, w którym niektórzy duchowni dzielą ludzi na prawych, nieprawych, na przyzwoitych i nieprzyzwoitych, którzy mówią, kto powinien kiedy zginąć
    ."- no i kto tu dokonał podziału Polski na czarno - białą? Może to Kaczyński użył metafor "Polski jasnej i Polski ciemniej"?:); wypowiedź ta jest niczym innym, jak projekcją ROZSZCZEPIONEJ STRUKTURY "JA" OSOBY, KTÓRA JEST TWÓRCĄ TYCHŻE FANTAZJI; wyraża życzenie integracji, ale widzi w obiektach zewnętrznych ROZSZCZEPIENIE, które jest wyłącznie projekcją jego wewnętrznego, tj. rozszczepionego i  czarno - białego świata,
  • "ogromna ilość głosów poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego w żaden sposob nie niepokoi Platformy" - to czego się boi powrotu "paranoików" do władzy?:) typowe ZAPRZECZENIE, właściwe dla jednostki schizo - paranoidalnej, która boi się wyimaginowanych prześladowców,
  • to "daje do myślenia, zwłaszcza wyborcom Bronisława Komorowskiego, wyborcom tej jasnej i optymistycznej wersji Polski, że trzeba się wziąć w garść i do roboty" - zaciskać ręce w pięści i do bicia "czarnych"? RASISTA JEDEN!
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33892