Od czasu, gdy na Tweeterze Piotr Gursztyn został wzmocniony pozytywnie przez Eryka Mistewicza, stał się zaprawdę "płodnym" diagnostą socjologiczno - psychoanalitycznym. Dziś wystawił PiS-wi i Kaczyńskiemu kolejną epikryzę. Z całością można zapoznać się tutaj.
Ja odniosę się wyłącznie do wybranych jej fragmentów.
Autor twierdzi, iż “Wszystkie badania pokazują, że polscy wyborcy wyjątkowo źle znoszą konflikty i agresję w polityce.” Stąd kolejne spostrzeżenie, że choć J. Kaczyński o tym doskonale wie, dalej brnie w agresywną retorykę.
Mój Boże, pomyślałam sobie, jakiż to "potwór" siedzi w J. Kaczyńskim; ten "potwór" niszczy nie tylko innych wokół siebie, ale także samego siebie. Pomimo świadomości tego, że jego agresja nie przysporzy zwolenników PiS-wi, to dalej brnie w autodestrukcję; cóż za "beznadziejny przypadek"! A co w takim razie z agresją Tuska, Komorowskiego, Palikota, Niesiołowskiego? Dlaczego pomimo wulgarności ich języka, tylu Polaków na nich głosuje? Dziwnym trafem, pan Gursztyn zupełnie wymazał z pamięci wyskoki choćby samego Palikota, czy język nienawiści Donalda Tuska.
NIe jest więc tak, jak twierdzi Gursztyn, że Polacy tak "źle" znoszą agresję. W rzeczywistości jest tak, że źle znoszą i jednocześnie są jej złaknieni. Doskonale wiedzą o tym politycy PO z Palikotem na czele i z Erykiem Mistewiczem [Moje pytanie, od kogo dziennikarze zaczęli powielać metaforę "zakon", ""talibowie" itd. itp??]. DDA tak mają; z jednej strony boją się agresji, a jednocześnie mają zapotrzebowanie na silną stymulację; w domach, gdzie był alkohol i liczne awantury, z jednej strony chcą uciekać przed agresją, a z drugiej – szukają jej, bo czują się niedostymulowane. DDA od dziecka przyzwyczajone są do tego, że "nie karmi" się ich miłością, lecz agresją, krzykiem, wrzaskiem, czy biciem. Dla nich jest rzeczą naturalną, że przez całe życie poszukują pokarmu z licznymi grudkami, czy "zatrutego" agresją. I taki "pokarm" dostarcza im partia "miłości". DDA z jednej strony szukają przyjemności (zastępczej miłości,) a z drugiej - ostrych wrażeń ("przedstawień" Palikota, czy NIesiołowskiego). Może pan Gursztyn wyjaśni w takim razie, jak to się dzieje, że DDA uciekają z przepełnionego agresją domu alkoholicznego, by wejść za chwilę w związki z partnerami, którzy jak ich rodzice, okazują się alkoholikami i awanturnikami?
Z tego zapotrzebowania (na silną stymulację) na PO głosują również więźniowie (jest to oczywiście jeden z nieświadomych powodów identyfikacji z partią Donalda Tuska).
I na zakończenie pan Gursztyn pisze:
“W towarzystwie nie wypada podniecać się spiskami masońskimi, więc tę rolę kilka lat temu przejął Jarosław Kaczyński i jego – w sumie dość rozlazła – partia.”
Rozlazła? A i owszem, ale z powodu dość miałkich działań P. Poncyliusza, Kluzik – Rostkowskiej oraz zdaje się także M. Migalskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz