W poprzednim poście pisałam o chorobie, jaka trawi partię PO. A teraz pozwolę sobie wyjaśnić, dlaczego połowa Polski identyfikuje się z jej liderami, a właściwie jednym, bo drugi to przecież "żyrandol".
Wszelkie niejasności wyjaśnia, Hanna Segal, która od lat interpretuje wydarzenia polityczne z punktu widzenia psychoanalizy. Oto proste wyjaśnienie dla tego, co stało się 4 lipca:
"Grupy wybierają lidera zgodnie ze swoją orientacją.Te, które pozostają pod wpływem mechanizmów psychotycznych, mają skłonność do wybierania bądź tolerowania takich liderów, którzy reprezentują ich patologię. Jednak grupy te nie tylko wybierają niestabilnych przywódców, ale także na nich oddziałują. Narzucają im omnipotencję, a potem popychają ku megalomanii. Między zaburzoną grupą a zaburzonym liderem dochodzi do niebezpiecznej interakcji, w której obie strony wzajemnie wzmacniają swą patologię"
A teraz parę słów ode mnie.
Skąd takie wyniki? Dlaczego ok. 50% Polaków identyfikuje się z PO? Bo ma taką, a nie inną kondycję psychiczną/osobowościową. Nie potrafi rozróżniać "dobra" od "zła". Przecież sfera moralna człowieka jest w ścisłej korelacji ze sferą osobowościową. Ale to się wynosi z domów; przede wszystkim od rodziców. Nauczycielom, księżom, terapeutom, czy nawet politykom później jest znacznie trudniej to zmienić. To praca na lata; musi być także otwarcie części społeczeństwa na treści podawane przez wymienione środowiska. Jeśli nie ma takiej gotowości na kontakt, praca nasza nie przynosi efektów. Musi dojść do jakiejś osobistej katastrofy (nie cudzej), żeby zdecydować się na pomoc Księdza, czy terapeuty, czy w ogóle zmienić nagle dotychczas wyznawany system wartości. Przecież pacjenci przychodzą do gabinetów, gdy spotyka ich coraz więcej porażek i zaczynają cierpieć; gdy jest im przyjemnie, nie mają takiej potrzeby. I w przyszłości nie będzie łatwiej, jeśli uznać za prawdę, to co mówią psychoanalitycy, że mamy teraz pokolenie borderline. Ludzie o takiej strukturze, zupełnie są w poprzek w stosunku do autorytetów, bo tacy są wobec swoich rodziców, zwłaszcza ojców; ten negatywizm w stosunku do rodziców z kolei bierze się stąd, że dorośli nie potrafili kochać swoich dzieci; ba, nierzadko negatywnie nastawiają również do Kościoła, księży, czy nauczycieli. Wystarczy posłuchać co mówią na mojej terapii szkoleniowej (od stycznia znów studiuję) niektórzy młodzi psychologowie; jest np. taka dziewczyna, która np. mówi z pogardą i wyższością o księżach, przypisując im najniższe pobudki.Na Kaczyńskiego nie może patrzeć, bo ją od niego odrzuca. Jednocześnie sama wywodzi się z rodziny, w której ojciec jest alkoholikiem, a matka - chora psychicznie (choroba dwubiegunowa). Z psychoanalitycznego punktu widzenia, wiadomo, co to oznacza - ot, projekcja; mówiąc o księżach, czy o Kaczyńskim tak naprawdę mówi o swoich rodzicach. Sama leczyła się wcześniej na anoreksję, wiec prawdopodobnie wykazuje cechy struktury borderline. Po drugiej stronie kręgu jest studentka V roku psychologii, która jest przeciwna in vitro, aborcji, czy eutanazji; czy młody psychiatra, który twierdzi, że nigdy nie miał negatywnych doświadczeń z księżmi i myśli o nich pozytywnie.
Jak widać z tego przykładu, choćby samej grupy analitycznej, podział w społeczeństwie polskim ma podłoże rodzinne, nierzadko wielopokoleniowe; terapia więc Polaków (jakkolwiekby ją rozumieć), wymaga wielu lat ciężkiej pracy i zdaje się bardziej zależeć od nauczycieli, wychowawców, terapeutów, czy nawet księży. Sami politycy PiS-u zdaje się nic tu nie zdziałają. Nie pomogą tu nawet żadne sztuczki PR - wskie. Behawioryzm jest zbyt płytki i krótkotrwały. Tu potrzebna jest orka, wieloletnia praca, coś na wzór pracy analityka. Polska jest przepołowiona, zdezintegrowana, reagująca z pozycji schizo - paranoidalnej. Ta część Polski, która głosowała na Komorowskiego, postrzega obóz Kaczyńskich jako prześladowców,jako złych i surowo karzących rodziców.To klasyczne przeniesienie, spotykane nagminnie wśród wielu Polaków. Politycy PO doskonale to zjawisko wykorzystują w swojej propagandzie;nierzadko przy pomocy niektórych psychologów (tych o orientacji lewicowej i liberalnej). Wyjaśnia to również, dlaczego tak trudno Kaczyńskiemu przekonać tak wielu wyborców do siebie. Przy tak sztywnych strukturach osobowości liberalnej części społeczeństwa, bardzo trudno cokolwiek zmienić. Czym więcej propagandy PO i granie na lękach paranoidalnych, tym b-j Polacy usztywniają się.
Reasumując, Polska jest biegunowa i bardzo ciężko będzie ją zmienić. Jedynym pocieszeniem może być to, iż taka Polska raz do władzy i prezydentury typuje PiS, innym razem -PO. Tak czułam, że tym razem pełnię władzy przejmie PO. Ale to już się kończy - Platforma opada na dno, a PiS zaczyna się od niego odbijać.
Wszelkie niejasności wyjaśnia, Hanna Segal, która od lat interpretuje wydarzenia polityczne z punktu widzenia psychoanalizy. Oto proste wyjaśnienie dla tego, co stało się 4 lipca:
"Grupy wybierają lidera zgodnie ze swoją orientacją.Te, które pozostają pod wpływem mechanizmów psychotycznych, mają skłonność do wybierania bądź tolerowania takich liderów, którzy reprezentują ich patologię. Jednak grupy te nie tylko wybierają niestabilnych przywódców, ale także na nich oddziałują. Narzucają im omnipotencję, a potem popychają ku megalomanii. Między zaburzoną grupą a zaburzonym liderem dochodzi do niebezpiecznej interakcji, w której obie strony wzajemnie wzmacniają swą patologię"
A teraz parę słów ode mnie.
Skąd takie wyniki? Dlaczego ok. 50% Polaków identyfikuje się z PO? Bo ma taką, a nie inną kondycję psychiczną/osobowościową. Nie potrafi rozróżniać "dobra" od "zła". Przecież sfera moralna człowieka jest w ścisłej korelacji ze sferą osobowościową. Ale to się wynosi z domów; przede wszystkim od rodziców. Nauczycielom, księżom, terapeutom, czy nawet politykom później jest znacznie trudniej to zmienić. To praca na lata; musi być także otwarcie części społeczeństwa na treści podawane przez wymienione środowiska. Jeśli nie ma takiej gotowości na kontakt, praca nasza nie przynosi efektów. Musi dojść do jakiejś osobistej katastrofy (nie cudzej), żeby zdecydować się na pomoc Księdza, czy terapeuty, czy w ogóle zmienić nagle dotychczas wyznawany system wartości. Przecież pacjenci przychodzą do gabinetów, gdy spotyka ich coraz więcej porażek i zaczynają cierpieć; gdy jest im przyjemnie, nie mają takiej potrzeby. I w przyszłości nie będzie łatwiej, jeśli uznać za prawdę, to co mówią psychoanalitycy, że mamy teraz pokolenie borderline. Ludzie o takiej strukturze, zupełnie są w poprzek w stosunku do autorytetów, bo tacy są wobec swoich rodziców, zwłaszcza ojców; ten negatywizm w stosunku do rodziców z kolei bierze się stąd, że dorośli nie potrafili kochać swoich dzieci; ba, nierzadko negatywnie nastawiają również do Kościoła, księży, czy nauczycieli. Wystarczy posłuchać co mówią na mojej terapii szkoleniowej (od stycznia znów studiuję) niektórzy młodzi psychologowie; jest np. taka dziewczyna, która np. mówi z pogardą i wyższością o księżach, przypisując im najniższe pobudki.Na Kaczyńskiego nie może patrzeć, bo ją od niego odrzuca. Jednocześnie sama wywodzi się z rodziny, w której ojciec jest alkoholikiem, a matka - chora psychicznie (choroba dwubiegunowa). Z psychoanalitycznego punktu widzenia, wiadomo, co to oznacza - ot, projekcja; mówiąc o księżach, czy o Kaczyńskim tak naprawdę mówi o swoich rodzicach. Sama leczyła się wcześniej na anoreksję, wiec prawdopodobnie wykazuje cechy struktury borderline. Po drugiej stronie kręgu jest studentka V roku psychologii, która jest przeciwna in vitro, aborcji, czy eutanazji; czy młody psychiatra, który twierdzi, że nigdy nie miał negatywnych doświadczeń z księżmi i myśli o nich pozytywnie.
Jak widać z tego przykładu, choćby samej grupy analitycznej, podział w społeczeństwie polskim ma podłoże rodzinne, nierzadko wielopokoleniowe; terapia więc Polaków (jakkolwiekby ją rozumieć), wymaga wielu lat ciężkiej pracy i zdaje się bardziej zależeć od nauczycieli, wychowawców, terapeutów, czy nawet księży. Sami politycy PiS-u zdaje się nic tu nie zdziałają. Nie pomogą tu nawet żadne sztuczki PR - wskie. Behawioryzm jest zbyt płytki i krótkotrwały. Tu potrzebna jest orka, wieloletnia praca, coś na wzór pracy analityka. Polska jest przepołowiona, zdezintegrowana, reagująca z pozycji schizo - paranoidalnej. Ta część Polski, która głosowała na Komorowskiego, postrzega obóz Kaczyńskich jako prześladowców,jako złych i surowo karzących rodziców.To klasyczne przeniesienie, spotykane nagminnie wśród wielu Polaków. Politycy PO doskonale to zjawisko wykorzystują w swojej propagandzie;nierzadko przy pomocy niektórych psychologów (tych o orientacji lewicowej i liberalnej). Wyjaśnia to również, dlaczego tak trudno Kaczyńskiemu przekonać tak wielu wyborców do siebie. Przy tak sztywnych strukturach osobowości liberalnej części społeczeństwa, bardzo trudno cokolwiek zmienić. Czym więcej propagandy PO i granie na lękach paranoidalnych, tym b-j Polacy usztywniają się.
Reasumując, Polska jest biegunowa i bardzo ciężko będzie ją zmienić. Jedynym pocieszeniem może być to, iż taka Polska raz do władzy i prezydentury typuje PiS, innym razem -PO. Tak czułam, że tym razem pełnię władzy przejmie PO. Ale to już się kończy - Platforma opada na dno, a PiS zaczyna się od niego odbijać.
"Fortuna kołem się toczy"... Polska zmienną jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz