28 grudnia 2009

Popieram akcję wspierania bibliotek wiejskich

W pełni identyfikuję się z tym, co napisał Tomasz Piątek z "Krytyki Politycznej" na temat planu likwidacji bibliotek wiejskich przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego.
To skandaliczne, że rząd Donalda Tuska chce pozbawić dostępu do dóbr kultury ludność najmniejszych miejscowości, wiosek. Nie dosyć, że  poziom wykształcenia, oczytania, wiedzy o kulturze w Polsce jest tak niski i jeszcze chce się go obniżyć? Liberałowie najwyraźniej chcą tworzyć nową elytę-kastę - która jako jedyna będzie miała dostęp do nauki i kultury - a jednocześnie będzie mogła bez problemu manipulować "ciemnym ludem".

Dziwię się, naprawdę dziwię tym poczynaniom min. Zdrojewskiego. Widać, że następna "gwiazda" typu Kopacz nam się wyłania.

Stan bibliotek wiejskich i tak był już bardzo kiepski. Wystarczy, że miałam zajęcia z osobami, które urodziły i się wychowały w małych mieścinach, czy na wsiach. W jednym z rozdziałów, dot. metod wychowawczych w pedagogice, jedna ze studentek powołała się na pracę z lat 50-tych, z której cytowała obszerne fragm. o wychowawczej roli pochodów 1-majowych. Język całej książki był utrzymany w tonie gomułkowskim. Podobno ta dziewczyna tylko na taką książkę natknęła się w swojej wiejskiej bibliotece... Byłam wstrząśnięta faktem,że taka ciemnota panuje na polskich wsiach w XXI wieku! Że studenci bezkrytycznie cytują coś, co w czasach dzisiejszych jest czymś wręcz ośmieszającym. Że nie wspomnę o nieumiejętności czytania ze zrozumieniem, czy licznych błędach ortograficznych.

Tak, najlepiej polikwidować szkoły wiejskie i biblioteki. Przecież liberałom głównie  o to chodzi, żeby masowo produkować niewolników...Zgroza, zgroza i jeszcze raz zgroza!

24 grudnia 2009

MUZYCZNE ŻYCZENIA - TEST

Szanowni Blogerzy oraz czytelnicy mojego bloga! Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz nadchodzącego Nowego Roku 2010 chciałam Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia, dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spokoju i miłości na co dzień. 
Dla wszystkich odwiedzających mnie Gości, przesyłam  małą muzyczną niespodziankę.  Ale uwaga! To nie jest zwyczajny podarunek! W czasie, gdy będziecie słuchać muzyki, chciałabym,żebyście wyobrazili sobie jakąś osobę z Salonu, bądź spoza niego, której składacie życzenia oraz wręczacie prezent (jeden, bądź więcej) pod choinkę. "Prezenty" mogą być bardzo różne: zwyczajne "prezenty" materialne (np. szlafrok, kapcie, torba z łakociami, rękawiczki, szalik), "prezenty" materialne trudno osiągalne (np. bardzo drogie przedmioty), "prezenty" czarodziejskie i bajkowe, czy "prezenty" związane z osobistym sukcesesm, będące miłym wydarzeniem, bądź czystymi uczuciami.
 Zapraszam więc do słuchania muzyki i składania życzeń/upominków dla swoich znajomych z internetu. Życzenia oraz symboliczne prezenty proszę pozostawić pod moim blogiem. Rozwiązanie muzycznej niespodzianki - testu - podam w drugi dzień Świąt.
Pozdrawiam



22 grudnia 2009

Czy istnienie Rady Edyki Mediów ma sens?

Jeszcze kilka zdań o Radzie Etyki Mediów SDP. Nie daje mi spokoju, budzące we mnie mdłości, ostatnie oświadczenie REM ws. "nagannego" jego zdaniem, zachowania dziennikarzy "Super Expressu" - upublicznienie kompromitującego Piesiewicza nagrania, w którym obcuje z prostytutkami i zażywa narkotyki.
Orzeczenie jest to całkowicie sprzeczne z opinią wielu wyborców, ktrórzy oczekują, że będą jak najwięcej  wiedzieć o danym polityku; nie tylko o jego kompetencjach, ale może przede wszystkim o jego sferze etycznej.  Orzeczenie to budzi ogromny dysonans, o czym można się przekonać na forach Salonu24.pl. Dysonans szczególnie silny, zważywszy  że REM ostro potępiło gazetę, która ujawniła PRAWDĘ o ich koledze. Przypominam,że senator Krzysztof Piesiewicz był członkiem REM w I kadencji. Czy w takiej sytuacji, REM miało prawo zabierać głos ww. sprawie, skoro w żaden sposób nie może być wiarygodnym i obiektywnym? REM najzwyczajniej manipuluje, a więc samo zachowuje się nieetycznie.
Jeśli idę złym tropem (myślowym), to proszę mnie naprowadzić na właściwą ścieżkę. Ale od razu zaznaczam, nie będzie łatwo, gdyż nie znoszę relatywizmu.

19 grudnia 2009

Kaczyńscy przeciw Piesiewiczowi

No, nareszcie! Nareszcie doczekałam się opinii Kaczyńskich odnośnie zachowania senatora Piesiewicza oraz  różnej maści przedstawicieli mediów. Muszę przyznać, że już zaczęłam powoli wątpić, zwłaszcza jak  wcześniej usłyszałam wypowiedzi senatora Romaszewskiego, czy RPO dr. Kochanowskiego. Panie Kłopotowski,to również do Pana! Pana także dotyczą te słowa. Pan, jako wykładowca, wychowawca młodzieży, aspirujący do wychowania  przez  TVP Uczciwa S.A "masy ludowej", niech Pan to czyta niczem buddyjską mantrę. Może Pan w końcu spełni  jeden z postawionych przez siebie warunków: "Potrzeba nam telewizji, która zdrajcę nazwie zdrajcą a przestępcę przestępcą i przedstawi dowody. Która zdemaskuje szkodnika dobra publicznego i wykaże, na czym szkodnictwo polega."
Oto, co powiedzieli dla tygodnika "Wprost" obaj bracia Kaczyńscy:
"Gdyby pan senator miał inny znaczek partyjny, choć też zaczynający się na literę P, to nie znaleziono by słowa na jego obronę" - twierdzi prezydent w wywiadzie dla „Wprost”, którego udzielił razem z Jarosław Kaczyńskim. "Ktoś zostaje pokazany w sytuacji kompromitującej, ale większość mediów przedstawia go jako ofiarę" - dodaje szef PiS.
Zdaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego politycy powinni być traktowani na równi z innymi obywatelami.
"Media bronią go w sprawie, która jest ewidentnym przestępstwem (posiadanie narkotyków), a polityk powinien być traktowany jak każdy inny obywatel i nie ma tu miejsca na ochronę. Natomiast czy istnieje problem sfery prywatnej osób publicznych, nie tylko polityków? Niewątpliwie tak, chociaż wszyscy ludzie, w tym także politycy, bywają grzeszni. Czym innym są jednak różne błędy, a czym innym ekscesy czy przestępstwa. Ja wobec polityków mam skromne wymagania. Chciałbym, żeby nie brali narkotyków, nie bili żon, bo to nie jest ich prywatna sprawa, potrafili się zachować po kieliszku, nie kradli" - powiedział "Wprost" prezydent."

http://www.dziennik.pl/polityka/article509619/Kaczynscy_Media_bronia_Piesiewicza.html

Ech, to były czasy czyli rzecz o narkotykach

Ech, ciężko mi to wypowiedzieć, jednak z dwojga "złego", chyba wolę lewicę od liberałów. Pan Sadurski nawołuje do legalizacji narkotyków, Krzysztof Kłopotowski uważa, że powinno zezwalać się artystom na przyjmowanie narkotyków, bo "ciężko" pracują w materii psychiki ludzkiej A za rządów SLD było tak:
"Rusza program "Uczelnie wolne od narkotyków"
Przedstawiciele 12 organizacji studenckich, władz rządowych i rektorzy wyższych uczelni podpisali w piątek deklarację antynarkotykową. Deklaracja ta jest punktem wyjścia do programu "Uczelnie wolne od narkotyków".
Wśród sygnatariuszy jest m.in AISEC Polska, Niezależne Zrzeszenie Studentów i Zrzeszenie Studentów Polskich.
Program zainaugurowała uroczystość w Belwederze, którą prowadziła minister Barbara Labuda z Kancelarii Prezydenta. W swoim wystąpieniu Labuda podkreśliła, że program "Uczelnie wolne od narkotyków" rozpoczyna wielką, trudną, ale szlachetną pracę na rzecz przeciwdziałania narkomanii w środowisku akademickim.
Labuda
podkreśliła, że podpisanie deklaracji zobowiązuje do wieloletnich działań. "Nie wolno dopuścić do tego, aby nasze uczelnie, w których studenci zdobywają wiedzę, uczestniczą w życiu kulturalnym i sportowym, uczą się samodzielnego życia w społeczeństwie, stały się miejscem, gdzie młodzi ludzie mogą marnować szansę na przyszłość" - powiedziała Labuda.
Obecny na spotkaniu minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik zapewnił, że jego resort zrobi wszystko, by pomóc w realizacji programu. "Wiele zła w naszym życiu publicznym trzeba zwalczać u źródeł, poprzez likwidowanie nawyków i mentalności. Represje i karanie powoduje, że w człowieku rodzą się złe uczucia - strach i obawa" - podkreślił Janik.
Według Labudy, z różnych statystyk wynika, że ok. 30 proc. studentów systematycznie pali marihuanę, a ponad 10 proc. sięga po ostrzejsze narkotyki, zwłaszcza amfetaminę.
Labuda podkreśliła jednak, że oszacowanie skali zjawiska narkomanii wśród studentów jest jednym z celów programu "Uczelnie wolne od narkotyków".
Akcja polegać ma także na także na profilaktyce antynarkotykowej w czasie studenckich obozów wypoczynkowych i na prowadzeniu zajęć fakultatywnych na uczelniach. Na wydziałach prawa, pedagogiki, psychologii i na uczelniach medycznych do programów zajęć studentów wprowadzone zostaną dodatkowe wykłady związane z problematyką uzależnień.
Według nadinspektora policji Adama Rapackiego, w tym roku jest o 35-40 proc. więcej stwierdzonych przestępstw dot. łamania ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii niż w 2000 r. Dodał, że wynika to z upowszechniania się narkotyków i ze zwiększonej w związku z tym działalności policji. Rapacki powiedział, że nie ma danych, ilu studentów jest dealerami narkotyków. Jego zdaniem jednak, większość żaków to konsumenci używek.


PAP
http://www.psychologia.edu.pl/index.php?dz=serwis&op=opis&id=107

Tak trzymać panie Sadurski, tak trzymać:) Panie Kłopotowski, niech Pan dalej broni artystów - narkomanów - a ziści się wizja (oczywiście nienarkotyczna) pani Teresy Bochwic.Jeszcze tylko nam trzeba narkotyzujących się psychoterapeutów i ich pacjentów, bo oni też ciężko pracują w materii psychiki ludzkiej...Z dwojga złego, chyba jednak wolę SLD i to chyba takie bardziej konserwatywne:)

18 grudnia 2009

Goethe a Kłopotowski o sztuce i artystach

Inspiracją do napisania dzisiejszej notki były trzy cytaty dwóch osób, związanych ze światem kultury i sztuki:  J. W. Goethego oraz krytyka filmowego Krzysztofa Kłopotowskiego. Zamieszczone w dalszej części komentarza wypowiedzi autorów dotyczyły m.in. następującej problematyki:
  • Czym jest sztuka, jakie cechy posiada, jaki rodzaj przekazu niesie ze sobą dla odbiorcy?
  • Czym powinna być polska telewizja publiczna, jakimi cechami się odznaczać oraz jacy ludzie powinni ją tworzyć i współtworzyć?
  • Czy artysta to człowiek, czy nadczłowiek i czy w ogóle jego poczynania, zarówno na polu publicznym, jak i prywatnym, można oceniać tą samą miarą [dodam etyczną], co każdego innego człowieka, należącego do, jak twierdzi K. Kłopotowski, tzw. mas ludowych? Czy rzeczywiście artysta jest kimś, kto posiada cechy nadludzkie i w związku z tym, wszystko co robi w życiu nie podlega prawom ziemskim? Czy artysta potrzebuje narkotyków i alkoholu, żeby był w stanie cokolwiek tworzyć? Czy narkotyki są niezbędnym narzędziem pracy jednostki, która pracujew materii psychiki ludzkiej?    
Muszę przyznać, że wypowiedzi K. Kłopotowskiego wielokrotnie budziły w mojej „duszy” swoisty dysonans poznawczy, jako że wielokrotnie zaskakiwał mnie pełnymi sprzeczności komunikatami. Efektem tych licznych "zadziwień" jest zatem seria pytań, na które mam nadzieję, że ktoś z Czytelników, zwłaszcza tych parających się na co dzień szeroko pojętą sztuką oraz pracujących na co dzień z „materią psychiki ludzkiej” udzieli mi odpowiedzi (bo na K. Kłopotowskiego odpowiedzi raczej nie liczę).

Zacznijmy jednak od cytatów.

Według J. W. Goethego, symboliczność sztuki, w tym również muzyki, wyraża uniwersalne, wewnętrzne prawdy o poznawanej rzeczywistości, łączy poznanie zmysłowe z uczuciowym i rozumowym. Siłą oddziaływania sztuki na człowieka jest harmonijne połączenie jej piękna, prawdy i dobra, skoncentrowanego w wewnętrznej formie sztuki, będącego wyrazem poznania “praw natury[1].


Jak można zauważyć w tym krótkim streszczeniu myśli Goethego, sztuka jest wówczas sztuką, gdy wyraża indywidualne [twórcy], a zarazem uniwersalne prawdy o świecie. Z kolei treści wyrażone w konkretnym dziele, są wypadkową następujących procesów „intrapsychicznych” twórcy: poznania zmysłowego, poznania uczuciowego oraz poznania rozumowego. Siła oddziaływania dzieła nabiera szczególnej mocy tylko wówczas, gdy integruje w sobie następujące cechy: piękno, prawdę i dobro.

 Tyle, jeśli chodzi o myśli Goethego.

Z kolei Krzysztof Kłopotowski - krytyk filmowy - tak wypowiada się na temat misyjnej roli telewizji polskiej [którą również należałoby uznać za szczególną postać dzieła]:

"Polska Telewizja Uczciwa S.A
Telewizja publiczna jest przede wszystkim instytucją zaufania publicznego. 
(...)
Potrzeba nam telewizji, która zdrajcę nazwie zdrajcą a przestępcę przestępcą i przedstawi dowody. Która zdemaskuje szkodnika dobra publicznego i wykaże, na czym szkodnictwo polega. 
(...) 
Trzeba nam telewizji pokazującej ludzi solidnych, twórczych, dbających o innych. Tak powstaje system wartości i zdrowa hierarchia społeczna. Potrzeba nam więc Telewizji Polskiej SA, która podejmie się tworzenia hierarchii ludzi wybitnych, a przy tym uczciwych - według miary kodeksów oraz ustawy zasadniczej. Byłby to ważny krok w stronę państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego
Praca w telewizji publicznej powinna być dla dziennikarzy, twórców, administratorów zaszczytem, świadczącym o sile charakteru w dążeniu do prawdy. To powinna być elita polskich mediów, nie tyle najlepiej opłacana, co najbardziej szanowana. 
(...)
To nie powinno być forum dla dętych gwiazd, błahych trendów, ludzi, których jedyną zaletą jest miła powierzchowność. Mają tu przychodzić osoby o rzetelnej, sprawdzonej wartości. Tacy ludzie, którym można pożyczyć pieniądze bez pokwitowania, czyli bez lęku powierzyć również do pomnożenia nasz kapitał umysłowy i kulturalny. 
(...)
 W TVP powinno być gniazdo inteligencji polskiej w nowej roli specjalistów. Ma pełnić misję edukacji i dźwigania w górę mas ludowych."
Stawiając tak wysokie standardy intelektualne i etyczne mediom publicznym, a więc także jej twórcom i współtwórcom, autor jednocześnie staje w obronie pewnego senatora - prawnika i scenarzysty - wypowiadając m.in. następujące zdanie:   
"Jednak artystów należy, moim zdaniem, oceniać inną miarą, ponieważ pracują w materii psychiki ludzkiej więc potrzebują jej skrajnych doświadczeń." [chodziło tu o danie przyzwolenia artystom na alkoholizm i narkomanię i nie stosować wobec nich tej samej miary, jak wobec innych alkoholików, czy narkomanów].

W związku z powyższym rodzi się pytanie: "Czy mam rozumieć, że "artyści" zażywający systematycznie narkotyki i systematycznie korzystający z usług domów publicznych, to ludzie, którzy spełniają najwyższe standardy intelektualne, moralne i etyczne, czyli takie, jakie stawia się twórcom dzieł sztuki oraz pracownikom telewizji publicznej?

Czy człowiek, który jest alkoholikiem i narkomanem, jest w stanie:
  • wyrażać wewnętrzne, a zarazem uniwersalne, prawdy o poznawanej rzeczywistości, skoro jego procesy poznawcze/ funkcjonalne mózgu są poważnie zaburzone na skutek regularnego pochłaniania trucizn w postaci narkotyków oraz/li alkoholu?
  • łączyć poznanie zmysłowe z uczuciowym i rozumowym, skoro wszystkie te funkcje są u niego poważnie rozregulowane, czy w stanie wręcz postępującej destrukturyzacji i dezintegracji?
  • harmonijnie połączyć piękno, prawdę i dobro, skoro jest człowiekiem wewnętrznie i zewnętrznie zafałszowanym? czy chory mózg (narkomana, alkoholika, pedofila itp.) jest w stanie zauważyć piękno oraz rozróżniać prawdę od fałszu, czy dobro od zła?
  • reprezentować instytucję zaufania publicznego?
  • zdrajcę nazwie zdrajcą a przestępcę przestępcą i przedstawić dowody?
  • zdemaskować szkodnika dobra publicznego i wykazać, na czym szkodnictwo polega (np. nazwać wprost, że zadawanie się z półświatkiem i narkotyzowanie się jest wyrządzaniem poważnych szkód emocjonalnych i moralnych nie tylko sobie, ale i drugiemu człowiekowi)?
  • udowodnić, że jest solidną i twórczą jednostką, dbającą o innych, podczas gdy jest egoistą, a badania kliniczne wykazują, że u narkomanów i alkoholików zanikają zdolności twórcze?
  • być przekaźnikiem zdrowych wartości oraz zdrowej hierarchii społecznej?
  • być człowiekiem uczciwym - według miary kodeksów oraz ustawy zasadniczej?
  • jest w stanie wykonać ważny krok w stronę państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego? 
  • wykazać się siłą charakteru i przestać ćpać i karmić się hektolitrami alkoholu, gdy trzeba tworzyć i kreować nowe, lepsze, zdrowsze i mądrzejsze społeczeństwo?
  • wykazać siłę charakteru w dążeniu do prawdy?
  • czy jest w stanie tworzyć elitę polskich mediów i w ogóle polskich twórców?
  • wyzbyć się roli DĘTEJ GWIAZDY?
  • wykazać się rzetelną i sprawdzoną wartością?
  • na tyle wzbudzać zaufanie, by można było mu pożyczyć pieniądze BEZ POKWITOWANIA, czyli bez lęku powierzyć również do pomnożenia nasz kapitał umysłowy i kulturalny?
  • edukować i dźwigać w górę masy ludowe?
I w końcu rodzą się pytania kolejne:

  • Jakiej miary używał K. Kłopotowski, gdy opisywał cechy artystów, twórców mediów publicznych, a jakiej: gdy wypowiadał się na temat narkomanii "artysty" - scenarzysty -  prawnika i senatora?
  • Czyje standardy - Goethego, czy Kłopotowskiego - powinny być  tu najwyższym wzorcem  i MIARĄ dla polskiego twórcy, aktora, muzyka, plastyka, czy w końcu dla szarej masy ludowej?

 Oto seria pytań, na które mam nadzieję, otrzymam od Czytelnika odpowiedzi.
 
[1] J. W. Goethe, (Wstęp do Propylejów) Wybór pism estetycznych, opr. T. Namowicz. PWN. Warszawa.

15 grudnia 2009

Role i maski

Znaczenie maski można rozpatrywać na różne sposoby. Są maski, które nie zafałszowują autentycznego obrazu człowieka. Są to maski, które ludzie zakładają ze względu na pełnione przez siebie role społeczne. Maski te nie mają zakrywać ludzi, lecz komunikować, kim są "tu i teraz", w takiej, a nie innej relacji, w takim a nie innym kontekście. Tacy ludzie nie muszą być fałszywi. Na ogół są spójni.



Są jednak tacy, którzy w każdej relacji i każdej sytuacji zakładają maski.  Maski  mają ich zakrywać, maskować prawdziwe oblicze, prawdziwe "ja", skłonności i potrzeby.Takich ludzi określa się mianem fałszywych, dwulicowych, niespójnych, zachowujących się niezgodnie ze swoją rolą, czy głoszonymi słowami, hasłami, poglądami. Często przywdziewają upiększone maski, tylko poto, by zakryć swoją nieciekawą twarz. Czym brzydsze i odrażające jest ich oblicze, tym bardziej udekorowane zakładają maski.




Człowiek autentyczny, niezakładający "maski fałszywej" nie zachowuje się sprzecznie z głoszonymi poglądami, nie zachowuje się sprzecznie z tym co przeżywa w środku. Jest prawdziwy, otwarty, czytelny i jednoznaczny dla drugiej osoby. Jest otwarty na prawdę w sobie i o sobie i otwarty na autentyczne relacje z innym człowiekiem.





Nie wyobrażam sobie, żeby psychoterapeuta latał po godzinach do domów publicznych, albo żeby po godzinach pracy kradł, oszukiwał ludzi, czy się nad nimi znęcał. Albo żeby wąchał kokainę, czy upijał się do nieprzytomności. Nie wyobrażam sobie, żeby prawdziwy ARTYSTA kłamał i zachowywał się niemoralnie, skoro za swoją misję uznaje udoskonalanie,rozwijanie duszy odbiorcy.Nie wyobrażam sobie, żeby prawnik brał narkotyki i zadawał się z półświatkiem, skoro jest to nie tylko nieetyczne, ale i również niezgodne z prawem.


12 grudnia 2009

Historia Piesiewicza, to dopiero początek grubszej afery

Wszyscy snują jakieś nieprawdopodobne teorie spiskowe nt. sytuacji senatora Piesiewicza. Że to niby jakieś działania tajnych służb, które miały swój udział w morderestwie ks. Popiełuszki. I o dziwo do obrony człowieka, który zadaje się z półświatkiem, korzysta z usług domów publicznych, przyłącza się obca mi część prawicy - część prawicy, broniąca Piesiewicza, niczym słuchacze "Radia Maryja" arcybiskupa Wielgusa. Bo to patriota, bo miał takie zasługi, bo takie świetne pisał scenariusze do "Dekalogu" Kieślowskiego! Nie mogę ich w ogóle zrozumieć. Z jednej strony pałają świętym oburzeniem na zachowanie Polańskiego, a z drugiej - bronią ludzi ze świecznika, którzy zażywali narkotyki, korzystali z usług prostytutek, czy współpracowali ze Służbami Bezpieczeństwa.

A moje odczucia w związku z Piesiewiczem są zupełnie odmienne. Gdy obejrzałam video z erotycznymi ekscesami senatora, przebranego w kobiecą sukienkę, gdy usłyszałam wulagryzmy, wydostające się z ust prostytutek warszawskich, gdy zobaczyłam go wciągającego nosem narkotyki, pomyślałam sobie, że to dopiero wstęp do większej afery - afery z pedofilią na czele w "szanownym" światku filmowo-dziennikarsko-prawniczo - politycznym itd. itp. Zdaje się, że siatka warszawska, do której należał m.in. A. Samson, nie została do tej pory rozbita...

Moim zdaniem, to dopiero wstęp do afery...

05 grudnia 2009

Bunt w PiS-ie. Chcą odsunąć Kaczyńskiego!

To nie do wiary! W PiSie istnieje skrzydło, które chce odebrać władzę Jarosławowi Kaczyńskiemu! Sprawdziły się moje hipotezy - ostrzeżenia z 2008 roku - że w partii istnieje skrzydło liberalne, głównie złożone z ludzi młodych, które chce pozbyć się zarówno Kaczyńskiego, jak i Gosiewskiego.

Oto co podaje dzisiejszy "Dziennik":

"Bunt w PiS. Chcą odsunąć Kaczyńskiego

Bunt w PiS. Chcą odsunąć Kaczyńskiego

Na wiosennym kongresie Prawa i Sprawiedliwości pojawi się wniosek o odsunięcie od władzy w partii Jarosława Kaczyńskiego. Wnioskodawcami będą posłowie z grupy o roboczej nazwie "reformatorzy". Wieść o buntownikach dotarła już do prezesa PiS.

"Partia tonie. Chcemy odsunąć od prezesowania w PiS Jarosława Kaczyńskiego" - powiedział "Rzeczpospolitej" członek grupy. Gazeta dowiedziała się, że "reformatorzy" wiedzą, jak pozbyć się Kaczyńskiego tzn. jakie stanowisko mu zaproponować. Okazją do zmian ma być wiosenny kongres PiS.

"Złożymy na nim wniosek o to, by Jarosław Kaczyński przyjął funkcję honorowego prezesa, politycznego mentora, ale zrezygnował z bezpośredniego kierowania partią" - wyjawia gazecie polityk PiS, który na razie nie chciał wypowiadać siępod nazwiskiem.

"Wiem, że taka grupa funkcjonuje. Jeśli chcą wniosek składać, niech składają, a jakie będą jego losy, to się dopiero okaże" - powiedział rzecznik PiS Mariusz Błaszczak "Rzeczpospolitej". "Tym się różnimy od PO, że u nas można dyskutować i prezentować własne zdanie" - dodał Błaszczak.

http://www.dziennik.pl/polityka/article498446/Bunt_w_PiS_Chca_odsunac_Kaczynskiego.html

Jakiś czas temu pisałam o bardzo złych doświadczeniach na forum KP PiS. W jednym z jego wątków (zamieszczonych na forum) zadałam pytanie o dziwne zachowanie byłej żony Gosiewskiego, która idzie do Ewy Drzyzgi z TVN, nadawać na męża. Zdziwiły mnie dwie rzeczy:

1. że nikt z PiS-u nie powstrzymał tej kobiety przed podkopywaniem nie tylko pozycji męża - szefa KP PiS - ale i pozycji całej swojej partii; pośrednio więc kompromitowałaby nie tylko byłego męża, ale także samego szefa PiS-u - Jarosława Kaczyńskiego

2.że nikt z PiS-u odpowiednio nie zareagował na fakt, że babka wyłamuje się i idzie do TVN-u, pomimo tego, że cały czas obowiązywał wówczas zakaz J. Kaczyńskiego, udzielania jakichkolwiek wywiadów dla tej telewizji.

Tu pozwolę sobie powtórzy notkę, którą napisałam w 2008 roku, a w której wspominałam o swoich niepokojach zw. z wewnętrzną sytuacją w PiSie:

"CZY TO JUŻ KONIEC MOJEGO POPARCIA DLA PiS-u?

Zaczynam się coraz b-j niepokoić tym co dzieje się wewnątrz partii PiS-u. Moje odczucia opieram m.in. na podstawie zachowania Małgorzaty Gosiewskiej, która idzie do programu Ewy Drzyzgi w TVN nadawać na swojego byłego męża - czołowego przedstawiciela partii, do której sama także należy. Nie mogłam i do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego ta kobieta wymierza w prawą rękę J. Kaczyńskiego, także pośrednio,we własną partię, !

Już druga osoba z rzędu zasugerowała mi, że jakieś skrzydło PiS-u, b-j liberalne, chce odsunąć od dotychczasowej władzy Gosiewskiego. Ktoś zawistny, kto wszystkie zasługi tego faceta chce sobie przypisać i odebrać mu dotychczasową władzę (bezsprzeczne, namacalne zasługi dla regionu, na terenie którego działał).

Jakież było moje zaskoczenie, gdy postawiłam takie pytanie na forum KP PiS! W mig wycięto moje pytanie! Moderatorzy, związani m.in. ze stroną IV RP, powiadomili mnie, że powielam wątki (jakie wątki powielam, jak wpisałam się po raz pierwszy po kilku miesiącach nieobecności), że każdy taki następny wyląduje w koszu!

To skandaliczne! Napiszę do samego administratora -Tomka, a może i nawet do samego Gosiewskiego wyślę jakiegoś maila, bo to czego przed chwilą doświadczyłam, to zachowanie SKANDALICZNE! Nie spodziewałam się tego, że spotka mnie coś takiego - osobę, która do tej pory głosowała na PiS!

Kaczyński miał rację, że nic dobrego internet nie może wnieść dla PiS-u. Ludzie, którzy zostali zatrudnieni do prowadzenia forum KP PiS , to jedna wielka porażka dla partii Kaczyńskich! Takie traktowanie dotychczasowych wyborców tej partii jest NIE DO PRZYJĘCIA. Oni zamiast żeby przyciągać do partii, jak najwięcej Polaków, robią dosłownie wszystko na odwrót!

Jeśli tak będzie się traktować dotychczasowych i potencjalnych wyborców PiS-u, to nigdy więcej na tę partię NIE ZAGŁOSUJĘ!

Okazuje się, że stawanie w obronie Gosiewskiego i powoływanie się na to, co zrobił dotychczas dla regionu i wyrażenie swojego oburzenia dla zachowania jego byłej żony - jest czymś, co należy natychmiast wyrzucić do KOSZA! A ja jako dotychczasowy wyborca PiS-u nie mam prawa zadawać pytań. W końcu dla kogo zostało utworzone to forum, jak nie dla wyborców?

Moderatorzy - smarkateria - z forum KP PiS - utwierdziła mnie w tym,że ktoś wewnątrz partii, chce zniszczyć Gosiewskiego, a zadane przez mnie pytanie, wywołało poczucie zagrożenia w tych, co chętnie by się go pozbyli!

Ręce opadają! Widzę, że PiS, na które do tej pory głosowałam, już nie istnieje! To chyba była jakaś jedna wielka ILUZJA!"

http://venissa.salon24.pl/6226,czy-to-juz-koniec-mojego-poparcia-dla-pis-u

To jest skandal, że podwładni Kaczyńskiego chcą pozbawić władzy twórcę PiS-u Najwyraźniej J. Kaczyński wyhodował na własnej piersi żmije. Nawet jestem w stanie zaryzykować lokalizację gniazda tych żmij - TE ŻMIJE WYLĘGŁY SIĘ W KRAKOWIE!

I UWAGA! OSTRZEGAM! JAKO DOTYCHCZASOWY WYBORCA PiS-u NIE BĘDĘ GŁOSOWAĆ NA TĘ PARTIĘ, JEŚLI ZOSTANIE ODSUNIĘTY OD SZEFOSTWA JAROSŁAW KACZYŃSKI! DO TEJ PORY GŁOSOWAŁAM NA TĘ PARTIĘ WYŁĄCZNIE ZE WZGLĘDU NA JAROSŁAWA I LECHA KACZYŃSKICH! NIE CHCĘ MIEĆ NIC WSPÓLNEGO Z LIBERAŁAMI, A JUŻ ZWŁASZCZA Z KRAKOWA! WYCZUWAM TU TAKŻE MACZANIE PALCÓW PRZEZ L. DORNA... TO JUŻ NIE BĘDZIE PiS, TYLKO PO-BIS.

Tajemnica manipulacji sondażami

Moi Drodzy, jeśli ktoś jeszcze miał do tej pory jakiekolwiek wątpliwości, że media manipulują świadomością i preferencjami politycznymi wyborców oraz że nie pracują na usługach polityków lewicowo - liberalnych, to po dzisiejszej lekturze wywiadu z Robertem Cialdini - światowej sławy badaczem wpływu społecznego - powinien całkowicie zmienić swoje zdanie. Wyjaśnia się również zagadka tak dużej, wciąż utrzymującej się wśród Polaków popularności partii Donalda Tuska. Jaka jest tego przyczyna? Oczywiście! SONDAŻE i regularne bombardowanie umysłów Polaków najnowszymi wynikami badań sondażowych, z których wynika, że partia PO wciąż należy do najbardziej atrakcyjnych partii.

Kluczem do tajemnicy "sukcesów" Donalda Tuska jest wypowiedź R. Caldiniego, który prowadzi badania m.in. na populacji polskiej:

"Wraz z moimi współpracownikami przeprowadziłem badanie, w którym chciałem sprawdzić, czy Polacy i Amerykanie różnią się pod względem podatności na wpływ społeczny. Okazało się, że w Polsce reguła społecznego dowodu słuszności ma znacznie większą moc niż w USA. Dla Polaka liczy się to, co robią jego znajomi, przyjaciele, sąsiedzi. Wybiera takie zachowanie, jakie prezentuje większość lub ludzie podobni do niego."

http://zdrowie.onet.pl/1586502,2041,0,3,,sztu_cz_ka_wplywania,psychologia.html

Rozumiecie teraz, dlaczego popracie dla PO podobno wciąż utrzymuje się na poziomie 60% i nie spada, a jeśli już, to bardzo nieznacznie? Bo respondenci wskazują na tę partię, na którą wskazuje tzw. większość (czy realna, czy tylko wirtualna - sondażowa - mniejsza o to) oraz tzw. autorytety (np. gwiazdy aktorskie, kabaretowe, muzyczne, czy psychologiczne). Skoro większość Polaków (w tym najpopularniejsze postaci medialne) sądzi, że PO jest b-j wiarygodną partią od partii PiS-u (bo ta, wg "większości", to patologia i obciach), to znaczy, że większość musi mieć rację i będzie głosować na Donalda Tuska...Ot, tajemnica wciąż utrzymującego się poparcia dla PO i jego wodza: MANIPULACJA.

18 listopada 2009

Lęk ateistów przed krzyżem. Inne spojrzenie

Skąd bierze się u ateistów potrzeba wyeliminowania krzyży z życia? Potrzeba usunięcia z życia krzyża to potrzeba usunięcia ze świadomości cierpienia, jakiego doznało się w młodości ze strony ojca. To nie tylko próba symbolicznego "wykastrowania" i zniszczenia ojca, ale próba całkowitego odcięcia się od cierpienia i agresji żywionej do rodzica płci męskiej. Widok krzyża, uruchamia u ateistów wyparte do podświadomości przykre uczucia, związane z traumatycznymi/urazogennymi przeżyciami z dzieciństwa i wczesnej młodości. Z czasów, gdy dziecko potrzebowało kontaktu, miłości i wsparcia od ojca.

Pod fasadową agresją na widok krzyża, kryje się lęk przed nieustannym uaktywnianiem engramów, związanych z brakiem prawidłowych relacji z ojcem.

02 października 2009

Lew - Starowicz i prof. Sidorowicz - różne diagnozy

Pan Lew - Starowicz, "wybitny" ekspert d.s. seksuologii ogłosił wczoraj w TVN24, że"Polański nie jest pedofilem"! Jednocześnie z wpisu blogowego z dn. 28.09 senatora PO- prof. psychiatrii Władysława Sidorowicza - można wyczytać, że postępek Polańskiego zalicza do czynów pedofilskich. Wg autora jest to zbrodnia i należy ją ukarać. Ufff, Bogu dzięki, że choć jeszcze niektórzy psychiatrzy są na tyle uczciwi i niezależni w postawach i myśleniu, że nie wypowiadają opinii, w zależności od tego, "skąd wieje wiatr". Bardzo zabawne jest obserwować, jak prof. Starowicz stara się być "poprawny politycznie" i dostosowywać swoje "ekspertyzy" do wpływowych środowisk lewicowo - liberalnych, podczas gdt lekarz psychiatrii, na dodatek polityk, potrafi zachować się niezależnie od polityków, w tym z jego partii (p. wypowiedzi i zachowania czołowych polityków PO, np. min. Sikorskiego).

Każdy uczciwy lekarz, psycholog, czy terapeuta przyzna, że 13 - letnia osoba, to biologicznie i psychologicznie jeszcze dziecko, a dorosły mężczyzna, który dokonuje na dziecku aktów seksualnych, to pedofil (!,) że molestuje seksualnie dziecko, czyli dokonuje na nim aktów przemocy! Cieszę, że moja moja znajomość tematu pokrywa się z wiedzą prof. Sidorowicza. Natomiast, muszę przyznać,że już nie pierwszy raz obserwowałam u prof. Starowicza bardzo kontrowersyjne wypowiedzi, które stały w sprzeczności z moją wiedzą, w końcu nie tak dawno zdobytą na szkoleniach w IPiNie - w bądź co bądź bardzo renomowanym ośrodku szkoleniowo - badawczym (takich szkoleń mógłby pozazdrościć niejeden psycholog, zwłaszcza kontrowersyjna salonowa postać, jaką jest Andrzej F. Kleina). Czyżby tak szybko nauka posuwała się do przodu, że to czego uczyłam się np. rok wcześniej, nie jest już aktualne? A dowodem na to ma być fakt, że inaczej wypowiada się do kamer prof. Starowicz? Np. odnośnie homoseksualizmu i skuteczności psychoterapii tego zaburzenia? "Coś tu nie gra", pomyślałam sobie, i od razu zaczynałam w myślach diagnozować profesora, co do jego autentyczności i stopnia nasilenia cech zależnościowych...od kamer i polityków...

W programie, w którym gościł także Olbrychski, profesor ogłasza:

"Polański nie jest pedofilem - mówi seksuolog Zbigniew Lew -Starowicz. Tłumaczy, że choć było to zachowanie seksualne wobec nieletniej, to nie wyglądała ona jak dziecko, tylko jak kobieta. - Pedofilia to pociąg do ciała dziecka, a w tym przypadku był to pociąg do ciała rozwiniętej kobiety - uzasadnia."
Takiego lawirowania i manipulowania opinią publiczną ze strony znanego na cała Polskę eksperta, nie spodziwałam się. Po pierwsze: Polański doskonale znał wiek dziewczynki, której zaproponował sesje zdjęciowe, bo wcześniej musiał prosić o zgodę matki; a skoro potrzebna do tego była zgoda rodzica, to znaczy, że wiedział, że ma do czynienia z osobą nieletnią Po drugie: bardzo się dziwię, dlaczego profesor nie użył sforumowania "molestowanie seksualne", a zwrotu: "zachowanie seksualne wobec nieletniej". Zgroza! Bulwersujące jest to, jak argumentował i jakich terminów używał ten znany na całą Polskę specjalista, byle tylko wywołać wrażenie w opinii publicznej, że znany na cały świat reżyser filmowy, ani nie molestował seksualnie, ani że nie jest pedofilem.
Nie przekonują mnie również dalsze stwierdzenia seksuologa:

"w przypadku 8 i 9-latek sprawa jest wiadoma, natomiast jeśli chodzi o 13 czy 14-latki zdarza się, że jedne wyglądają jak dziewczynki, a inne jak bardzo dorosłe kobiety."

Jak to wiadoma?:) Toż większość nauczycielek ze szkół podstawowych, zaśmiałaby się na głos, po przeczytaniu pierwszego zdania profesora. Już od ponad 10 lat obserwuje się zjawisko przedwczesnego dojrzewania biologicznego dziewczynek. Do nierzadkości należą przypadki, że dziewczyki 8- letnie wykazują intensywny rozwój cech płciowych trzeciorzędowych: zaczynają miesiączkować, widoczne jest pączkowanie piersi, czy owłosienie łonowe. Sama kilkanaście lat temu miałam takie przypadki, gdy pracowałam z małymi dziećmi, matki zgłaszały mi takie cechy u swoich córek i bardzo niepokoiły sie tym, co dzieje się z ich córkami. Jenocześnie doskonale wiemy, że mniej więcej od tego samego okresu, tj. 10 lat, obserwuje się wzrastającą liczbę nastolatek, które nie miesiączkują, bo nadmiernie się odchudzają, czy wręcz cierpią na anoreksję, bądź/i bulimię. A widział pan Starowicz 30-latkę - anorektyczkę - która wygląda na uczennicę - gimnazjalistkę? Zarówno 8-latka może przypominać kobietę, jak i 13-latka; ale może być także na odrówt: 20, czy nawet 30 -latka może wyglądem przypominać nastolatkę. Nie liczy się więc tu wygląd, lecz wiek kalendarzowy molestowanej seksualnie osoby. To, że 8 - letnia, czy 13 -letnia osoba wygląda na dojrzałą fizycznie osobę, jeszcze nie znaczy, że jest osobą dorosłą i psychologicznie dojrzałą do podejmowania współżycia seksualnego...Nie wierzę także, że większość mężczyzn (zwłaszcza 40 - letnich) nic nie wie na temat kobiet, z którymi udają się do łóżka. Chyba jednak do rzadkości należą wciąż sytuacje, gdy dorośli mężczyźni proponują łóżko pierwszej napotkanej na ulicy osobie, zwłaszcza w dobie szerzenia się HIV. A już zwłaszcza przypadku Polańskiego nic nie tłumaczy - nie mogła wchodzić tu w grę nieznajomość wieku dziewczynki. Zwłaszcza, że reżyser zwracał się do jej matki o zgdę na sesję zdjęciową!

No i na koniec, kolejny "kwiatek" intelektualny Lwa - Starowicza:

"Lew-Starowicz przyznaje także, że w przypadku poszkodowanej nie rozpoznano następstw, które występują u ofiar gwałtów. - Ona mu wybaczyła - zaznacza."

A czy szanowny pan profesor raczył wziąć pod uwagę fakt, że w ciągu minionych 30 lat, ofiara najzwyczajniej mogła zostać poddana psychoterapii i w końcowym etapie tego procesu, uwolnić się od gniewu do oprawcy? Gdyby tego nie zrobiła, to nie byłaby w stanie założyć własnej rodziny, ani urodzić trójki dzieci. Albo zostałaby prostytutką, albo nie byłaby w ogóle zdolna do podejmowania współżycia seksualnego. Nie wierzę w to, że jako osoba młoda po tak traumatycznych przeżyciach - molestowanie seksualne, zeznania w prokuraturze i sądzie, liczne relacje w mediach - nie otrzymywała w tamtym czasie wsparcia psychologicznego. Z całą pewnością została poddana psychoterapii, (zwłaszcza, że w Stanach Zjednoczonych prawie każdy ma własnego psychoanalityka), stąd nie zdradza obecnie symptomów ofiary gwałtu. Po prostu, została wyleczona.

Reasumując, nic nie tłumaczy zachowania Polańskiego i nic nie tłumaczy wypowiedzi Lwa- Starowicza.

W psychiatrii w dalszym ciągu uznaje się za pedofilię, czy molestowanie seksualne każdy czyn seksualny ze strony dorosłych , wymierzony wobec osób nieletnich (nawet starszych niż 13-latki). Kliniki psychiatryczne przepełnione są właśnie takimi osobami, które w dzieciństwie i okresie dojrzewania były molestowane przez ojców, dziadków, wujków, krewnych, czy innych dorosłych mężczyzn. Są to najczęściej pacjentki, cierpiące na psychozy, zaburzenia osobowości, anoreksję i bulimię, jak i nerwice histeryczne.

Dobrze, że chociaż prof. Sidorowicz okazał się na tyle uczciwy, że nie wprowadza w błąd opinii publicznej i nie broni w sposób ośmieszający siebie, osób, które ewidentnie dopuściły się przestępstwa i ewidentnie wykazują cechy zaburzeń osobowości.

PS.

Proszę mi powiedzieć, czy ta osoba wyglądała na 20 - latkę?

09 września 2009

O integracyjnej inicjatywie Jareckiego

Ten wpis jest odpowiedzią na inicjatywę Jareckiego, która ma niby polegać na integracji całej - ponoć prawicowej - blogosfery: blogmedia24.pl, niepoprawni.pl i Textowisko. Inicjatywa ta została sparodiowana i wyśmiana m.in. na http://www.blogpress.pl/node/1430

Czy inicjatywa ta ma sens i wróży jakiekolwiek powodzenie? Wątpię. Wszystko co rodzi się z poczucia frustracji i w dodatku przy użyciu takich "fachowych" rąk, jak Jarecki, musi zakończyć się kolejną ośmieszającą inicjatorów klęską (zwłaszcza, że próbuują ją inicjować tzw. konserwatywni liberałowie; nawiasem mówiąc, czy w ogóle można zaliczyć ich do tzw. prawicy?; w ogóle co to za tożsamość poltyczna ten "konserwatywny liberalizm"? co to za w ogóle nielspójny semantycznie termin? bo jak można łączyć wartości konserwatywne z "wartościami" liberalnymi?; dla mnie to jakieś rozszczepiony twór terminologiczny,który nic innego nie oznacza, jak biegunowość i rozszczepienie osobowości twórcy tego terminu oraz wszystkich tych, którzy z nim się identyfikują; nasuwa się więc pytanie: czy wewnętrznie skonfliktowani konserwatywni liberałowie mogą integrować się z liberałami, czy konserwatystami?:) z góry skazani są na porażkę; dlatego tak miotają się między jedną a drugą ścianą blogerską i nigdzie nie mogą znaleźć dla siebie miejsca; a po pierwotnej integracji zawsze ma miejsce , prędzej czy później dezintegracja).

Zjawisko konfliktów po stronie prawicy (zarówno tej wirtualnej, jak i realnej) najlepiej tłumaczy nieoceniona Superniania Dorota Zawadzka:

"My w ogóle nie potrafimy rozmawiać z naszymi rodzicami. Ale to dlatego, że nigdy się tego nie nauczyliśmy. A w efekcie nie potrafimy być razem. Oczywiście, potrafiliśmy być razem czuwając nad odchodzącym Papieżem, albo gdy Lech Wałęsa przeskakiwał przez płot. Albo choćby jak nasi lekkoatleci zdobywali na mistrzostwach świata te osiem medali. Ale niech tylko się komuś noga powinie, to byśmy go poćwiartowali, zjedli lub przynajmniej ukamienowali. To bardzo smutne, że w ludziach jest tak potworna ilość złości, frustracji, jadu, nienawiści do innych."

http://dziecko.onet.pl/32793,0,0,zle_sie_dzieje_w_polskim_domu_-_rozmowa_z_superniania_dorota_zawadzka,5,artykul.html

Póki prawica (o ile można w ogóle w tej chwili używać takiego terminu) będzie wewnętrznie rozszczepiona, biegunowa, czyli taka, jak ją opisuje Superniania, nie może być mowy o jakiejkolwiek integracji dawnej opozycji, czy to w realu, czy wirtualu...A naprawa społeczeństwa musi być od podstaw, tj. od rodzin, a przede wszystkich rodziców. Póki polskie rodziny będą schizo - paranoidalne, czyli wewnętrznie skonfliktowane, skłócone, w których panuje nie miłość, lecz wrogość i nienawiść, w których członkowie nie potrafią ze sobą rozmawiać, póty będą wypuszczać w świat zdezintegrowanychi sfrustrowanych Polaków, których wszelkie inicjatywy "okrągłostołowe" będą skazane na kolejne klęski.

Polskiej "prawicy" (zwłaszcza wirtualnej) potrzeba dobrej Superniani, a nie kolejnych, z góry skazanych na klęskę, inicjatyw integracyjnych.

PS.

O lewicy i liberałach innym razem...

06 września 2009

M. Gawlikowski - list do Igora Janke ws. M. Gawlikowskiego

Wpis ten stanowi swoiste archiwum mojego posta z Salonu24.pl. Wklejam go tu na wszelki wypadek, gdyby zostało zablokowane moje konto na tym portalu.

Ponieważ do tej pory nie doczekałam się odpowiedzi ani reakcji Igora Janke na mail z dnia 14 sierpinia 2009 roku ws. zachowania na forum Salonu24 M. Gawlikowskiego wobec mnie i innych internautów, moderacja w ogóle nie reaguje na moje zgłoszenia, w których proszę o usunięcie wulgarnych, agresywnych i zaczepnych pod moim adresem komnetarzy tego człowieka, nie widzę innego wyjścia,żeby upublicznić moją korespondencję do właścicila tego portalu.

"Szanowny Panie Igorze, proszę wybaczyć, że niepokoję Pana i piszę na Pańską skrzynkę mailową, choć wiem, że ma Pan dużo innych ważniejszych spraw na głowie.Choćby problem z A. Walentynowicz i blogerami z blogmedia24.pl.

Chciałam prosić Pana, żeby zwrócił Pan uwagę i napomniał dziennikarza -Macieja Gawlikowskiego - za niestosowne i zaczepne zachowania w stosunku do blogerów.M.in. mnie, ale także innych. Ten pan wprowadza zamieszanie, niepokój, i napięcie wśród blogerów, prowokując ich do obronnych reakcji. Wiele jego odzywek ma charakter ubliżający, obraźliwy i charakter ataków ad personam. Wcześniej atakował mnie pod blogiem Consolamentum, następnie pod blogiem Sowińca,ks. Stopki. Na wszelkie uwagi nawołujące, żeby się wreszcie odczepił i uspokoił, reaguje jeszcze bardziej agresywnie. Ewidentnie, ani nie ma zamiaru przepraszać za wulgarne i niestety, nierzadko chamskie odzywki, ale jeszcze bardziej drażni się z innymi blogerami. Ten pan najwyraźniej czuje przyjemność z dręczenia innym, jednocześnie demonstrując swoją chyba megalomańską wyższość nad innymi.

Dodatkowo rozpuszcza tu plotki o Paliwodzie (tak, tak, wiem, że Pan go nie lubi)i jego rzekomej chorobie psychicznej (http://Consolamentum.salon24.pl/117141,notka-po-imieninowa#comment_1589821
) . TO JEST SKANDALICZNE,ŻE DO TEJ PORY KOMENTARZ TEN NIE ZOSTAŁ USUNIĘTY! Gdy zwróciłam mu uwagę na to, że szkaluje osoby publicznie, ten zaczął mi pyskować i bronić siebie, ubliżając mi. Na jakiekolwiek upomnienia, nie reagował, a był jeszcze b-j rozjuszony.

Mnie się w głowie nie mieści, że ze strony dorosłych ludzi - dziennikarzy - takie zachowania mogą w ogóle mieć miejsce. Co to za przykład dla innych? Takie postawy tylko psują opinie całemu środowisku dziennikarskiemu.

Szczególnie mnie się to nie mieści w głowie, zwłaszcza, że jestem z wykształcenia terapeutą. Proszę mi wierzyć, że ja widzę wiele rzeczy w ludziach znacznie wcześniej, niż mogłoby się to wydawać.I jednoznacznie mogę powiedzieć, że zachowania Gawlikowskiego można zaliczyć do przemocowych.

Nie chcę sugerować Panu, żeby blokował konto Gawlikowskiemu, ale publicznie go napomniał i zabronił takich zaczepnych i agresywnych zachowań, jakie kieruje pod adresem innych blogerów. Pan Gawlikowski nie jest z wykształcenia ani psychologiem, ani terapeutą, i wielu rzeczy, które piszę, najwyraźniej NIE ROZUMIE. Najwyraźniej postrzega moje komentarze poprzez pryzmat własnego umysłu i tego co w nim jest, tj. własnych zachowań i skłonności, np. etykietyzowania innych.

Nie chcę, by przez agresywne i pogardliwe odzywki Galikowskiego, który jak wiadomo jest autorytetem dla wielu prawicowych blogerów, była dodatkowo ofiarą agresji ze strony innych internautów. A niektórzy z nich, jak zdążyłam zauważyć, są tak zapatrzeni w tego pana, że nie zauważają jego napastliwych zachowań, i zaczynają przypisywać je mnie. Owszem, staję się coraz b-j agresywna, ale w tym sensie, że chronię własnych granic i godności.

Jeszcze raz proszę o przychylne ustosunkowanie się do mojej prośby: tj. wycięcie obraźliwych wpisów Gawlikowskiego pod moim adresem (o których wspomniałam pod Pańskim blogiem - najnowszym postem) oraz publiczne zwrócenie mu uwagi za niestosowne zachowania i prowokujące do eskalacji agresji wśród blogerów.

Z wyrazami szacunku
Venissa"

Jeśli właściciel portalu nie uwzględni moich skarg na agresywne zachowania dziennikarza M. Galiwkowskiego, będę zmuszona zwrócić się o pomoc do innych organów. Zgodnie z informacją i sugerstią jaką uzyskałam na stronie:

http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=202

PS.

Kiedyś podobne przejścia miał A. Ścios z pewnym dziennikarzem, ja mam z Gawlikowskim. Tak nie może być, żeby dziennikarze pozwalali sobie na bezkarne odnoszenie się do innych forumowiczów, a ich traktowano jak ŚWIĘTE KROWY! TO JEST NIESPRAWIEDLIWE!

17 sierpnia 2009

Intrygujące wyniki badań sondażowych

Bardzo mnie rozbawiły najnowsze wyniki badań sondażowych, które dotyczyły popularności Prezydenta Polski - Lecha Kaczyńskiego. Przeprowadzone przez dwie niezależne "instytucje" - CBOS i Salon24.pl - ankiety, przyniosły wręcz biegunowe dane procentowe. Okazuje się, że wg sondażu CBOS-u , "aż 64 proc. przebadanych źle ocenia działalność prezydenta", natomiast wg pomiarów Salonu24.pl, przeszło 65 % ankietowanych oceniło Prezydenta Kaczyńskiego najwyżej, tj. uznało go za najlepszego prezydenta w III RP.

Co oznaczają tak skrajne wyniki? Ano oznaczają to, że do najbardziej zainteresowanych i zorientowanych w wydarzeniach politycznych w kraju, do najbardziej myślących i o analitycznych umysłach, zaliczają się przede wszystkim wyborcy PiS-u. To oni systematycznie śledzą bieżącą politykę rządu i Prezydenta i dokonują systematycznej analizy. Stąd też ich duża aktywność w Salonie24.pl. i stąd pozytywna ocena (analityczna ocena) Prezydenta Kaczyńskiego.

Pozostała część wyborców - głównie PO - w małym stopniu interesuje się polityką i orientuje w tym co dzieje się w kraju i za granicą (dlatego też mało ich tu w Salonie); jest więc powierzchowna w sądach na temat otaczającej rzeczywistości i bardzo podatna na sterowanie przez PO-wskich PR-wców. Gdyby tak wyborcy PO systematycznie trenowali intelekt, śledząc dogłębnie to co dzieje się na arenie politycznej, to wyniki w sondażach CBOS-u byłyby całkowicie odmienne (zbliżone do wyników w Salonie) . Wyniki mówią także o jakości "inteligencji", która dotychczas oddawała swoje głosy na patrię Tuska. Zdaje się, że była ona przereklamowana. Mało analizy, a przewaga emocji.

Jednocześnie prawie ten sam procen ankietowanych (69%) przez instytucję CBOS-u, wystawia negatywną ocenę Sejmowi.Świadczy to nie tylko o dużym ich niezadowoleniu (prawdopodobnie dotychczasowych wyborców PO) z jakości pracy posłów i z relacji pomiędzy parlamentem a urzędem prezydenckim, ale także o ogromnym ładunku emocji negatywnych - wrogości - wobec władzy w ogóle. To nasuwa takze przypuszczenie, że wśród grup społecznych, dotychczas oddających głos na PO, jest duży % Polaków, wciąż mentalnie tkwiących w PRL-u i wykazujących w sporym natężeniu cechy osobowości autorytarnej. Do takich wniosków, doprowadziła mnie aktualna lektura arcyciekawej książki pod red. Krystyny Skarżyńskiej: "Podstawy psychologii politycznej". W jednym z rodziałów - "Ekstremizm polityczny. Charakterystyki osobowościowe" (s. 192) - jest takie zdanie:

"(..) ludzie autorytarni lewicowo bezwzględnie podporządkowują się uznawanej przez siebie władzy (niekoniecznie legalnej), działania buntownicze przejawiają się zaś wobec ogólnie uznawanej władzy i przyjętego porządku społecznego. W podsumowaniu rozważań o autorytaryzmie można najogólniej stwierdzić, iż (...) przyjmowanie skrajnych postaw politycznych stanowi eksternalizację wpisanej w autorytaryzm wrogości (...).

Może wśród wyborców PO nie obserwuje się dużego ekstremizmu postaw, ale duży poziom tkwiącej w nich wrogości, zarówno w czasach rządów PiS-u, jak i obecnych rządów PO, może nasuwać przypuszczenie, że są to grupy społeczne, skupiające osobowości o dużym nasileniu cech autorytarnych - grupy stanowiące w czasach PRL-u tzw. ekstrema polityczne, tj. utożsamiające się z częścią opozycji, ale i z częścią lewicy . Jednocześnie z przytoczonej wyżej publikacji, wynika, że najwyższy poziom wrogości do władzy w ogóle, wykazują osobowości autorytarne, czyli takie, które wychowywały się w rodzinach autorytarnych z przemocowymi ojcami, a następnie przenoszące tłumioną i wypieraną agresję, na władze.

Coraz b-j jasne wydają się także słowa Jana Pawła II, który ostrzegał, że liberalizm może skrywać totalitaryzm, oraz słowa J. Kaczyńskiego, który zauważył, że PO stosuje tzw. miękki totalitaryzm. Wyborcy PO o osobowości autorytarnej, najpierw identyfikują się i wybierają autorytarnego wodza (przypominam, że Tusk sam wspominał w jednym z wywiadów, że miał autorytarnego ojca; a więc przejął od niego te cechy; no chyba, że wcześniej poddał się psychoterapii, w co jednak wątpię), a następnie próbują się od niego uwolnić, kanalizując swoją wrogość na repreznetujących Tuska parlamentarzystów.

Ot, takie ogólne wnioski o wyborcach PiS-u i wyborcach PO, wyciągnięte na podstawie przytoczonych badań sondażowych. Dobrze by było jeszcze je pogłębić. Może uczynią to Czylenicy?

PS.

Czasami osobowości autorytarne bezwzględnie podporządkowują się wybieranym przez siebie władzom (tzn. pomimo doznawanej w dzieciństwie przemocy, idealizują ojca i idealizują wodza), ale to już odrębny temat, który poruszę w oddzielnym wątku. Mowa tu jest o tzw. ekstremach prawicowych.

10 sierpnia 2009

Zasady rycerzy i współczesnych harcerzy

Inne ZASADY przekazywano w moim domu, niż domach niejednych współczesnych "harcerzy". Dom mojego ojca był tego dobrym przykładem. Tam gdzie publicznie spotwarzano kobietę, zachowywał się po rycersku (zresztą nieprzypadkowo, bo dzielnie walczył o wolną Polskę w czasie II W.S.) - stawał w obronie jej czci i godności.

Rzeczywiście, różnią się od siebie ZASADAMI prawdziwi żołnierze (skromni a szlachetni) od współczesnego harcerza, czy narcystycznie afiszującego się w mediach działalnością opozycjonisty - dziennikarza. Ten pierwszy (żołnierz) - sięgnie do broni dzielnie, by po mistrzowsku w mig ściąć łeb ordynarnej BESTII, plującej niewiaście jadem bezczelnie . Ten drugi - stanie po stronie męskiego KATA. Nie ma refleksu odważnego wojownika, lecz reakcje miejskiego nożownika. Trzeci zaś - były opozycjonista - jest niczem aktor na scenie teatru telewizyjnego; zmienia role: naprzemiennie wchodząc raz w rolę "ofiary", innym razem - rolę "kata"; dodam, że kobiecego KATA. Nawet z tego powodu nie przeżyje moralnego KACA. A jeśli już kaca,to innego typu.

Nie wróżę więc dobrze kobietom i nie wróżę dobrze mężczyznom. Bojaźliwi mężczyźni, z lęku przejmując niewieście role, na własne życzenie, ustawiają kobiety po męskiej scenie.

09 sierpnia 2009

Zabawa w "Głuchy telefon"

Do napisania niniejszej notki natchnęły mnie ostatnio poczynione obserwacje niektórych salonownych internautów, którzy roznoszą po internecie niewybredne, deprecjonujące i upokarzające plotki na temat znanych i publicznych osób. Jako, że zjawisko plotki jest mechanizmem społeczno - psychologicznym, postanowiłam podzielić się tym, czego uczono mnie na ten temat na pewnych szkoleniach. Tego też uczę moich studentów, więc przy okazji uprzedzam co niektrórych nazbyt czujnych Czytelników, że nie będzie tu z mojej strony ani manipulacji, ani podawania nieprawdziwych informacji.

Zacznijmy od definicji "plotki". Jak podaje Wikipedia: "Plotka jestdefiniowana wsłownikach językowych jako niesprawdzona lub kłamliwapogłoska, powodująca utratę dobregowizerunku osoby, której dotyczy (....) . Powszechnie uważa się, że plotka jestsynonimem pogłoski, która jest definiowana jako rozpowszechnianie niepewnych, niesprawdzonychwiadomości."

Wg nauk społecznych, plotka, to:

  1. aktywność przyjemna sama w sobie, gadanie dla samego gadania
  2. negatywne, złośliwe, płytkie obmawianie nieobecnych osób,
  3. wymiana oceniających informacji o nieobecnej osobie
  4. proces wymiany informacji o nieobecnych osobach o zabarwieniu oceniającym, pomiędzy bliskimi sobie osobami.

Wydaje się, że podane informacje nie są wyczerpujące i wypadałoby rozszerzyć je o ujęcie kliniczne. Według klinicystów, najczęściej skłonności do plotek, wykazują jednostki o specyficznej konstrukcji psychologicznej. Są to głównie osoby, które nie tylko, że nie opanowały dobrych manier, zasad savoir vivre'u, ale nie opanowały umiejętnościi komunikacji społecznej, tj. nie potrafią komunikować wprost i od razu swoich emocji (zwykle agresji). Najczęściej stosują tzw. odroczone reakcje, puszczając przy tym bokiem emocje, czyli uciekają się do plotki. Czynią to albo z powodu odczuwanej nudy (co też jest przejawem tłumionej agresji, nie tylko wąskich zainteresowań intelektualnych), albo z chęci szkodzenia innym, czyli potrzeby dokonania zemsty. Plotka jest więc niczym innym, jak tzw. bierną agresją.

W plotkowaniu najczęściej istotną rolę odgrywa inne uczucie, jakim jest zawiść, czyli chęć niszczenia i szkalowania nielubianej osoby w oczach większej grupy społecznej . Na ogół roznoszą ją osoby o nieprawidłowo ukształtowanej tożsamości płciowej na płaszczyźnie psychologicznej, czyli takie, które nie mają prawidłowo ukształtowanych granic psychologicznych. Granice te zwykle są (w mniejszym, bądź większym stopniu) pozacierane, stąd też nadawany przez nich komunikat, jest "zatarty", "zniekształcony".

Plotkarze, to osoby także skłonne do różnych nałogów, np. nikotyznimu. Palacze, którzy nie radzą sobie z własnymi emocjami, puszczają je właśnie bokiem, np. w formie niewerbalnego komunikatu, jakim jest "dym papierosowy", albo w formie zamazanego komunikatu werbalnego, jakim jest plotka. Tu przy okazji odpowiadam na pytanie Zebe, który kiedyś prosił mnie o rozwinięcie tematu o nikotynistach. Tak Zebe, nałogowi palacze najczęściej mają taką samą osobowość, jak plotkarze:) Czyli są to osoby zależne, które nie opanowały sztuki asertywnej komunikacji.

Do plotkowania przyłączają się najczęściej osoby podobne do "twórcy" plotki , tj. osoby o podobnej strukturze osobowości. Można więc sobie tylko wyobrazić, jak przekazywana dalej plotka (np. drogą internetową), jest coraz bardziej zniekszatłcana. Najlepszym sprawdzienem tego, jak poważnie może być zdeformowany komunikat - plotka - jest zabawa w "Głuchy telefon". Wystarczy porównać pierwotny komunikat, z komunikatem końcowym i przekonać się jak bardzo się od siebie różnią:)

Strzeżmy się więc przed "przyjaciółmi" - plotkarzami. Nie dajmy się wciągać w ich nieczyste gierki, bo prędzej czy później, również i my możemy być podobnie potraktowani...

06 sierpnia 2009

O muzycznym wychowaniu i politycznym tresowaniu

Od kilku dni nie milkną dyskusje na temat corocznie organizowanej imprezy muzycznej "Przystanek Woodstock". Śledząc różne komentarze i tu w Salonie i w innych miejscach internetu, nie mogę wyzbyć się narastającej irytacji, zwłaszcza w tych sytuacjach, gdy czytam chwalebne peany na temat wspomnianej inicjatywy Owsiaka. W wypowiedziach młodych, albo chcących uchodzić za wciąż młodych, komentatorów, mnóstwo widocznych zaprzeczeń, wypierania tego, czego jest się świadkiem, co istnieje realnie. Tylko dlatego, żeby prawdopodobnie przypodobać się niektórym środowiskom lewicowym, czy liberalnym. Albo najzwyczajniej nie narazić się na „wygwizdanie” za niepoprawnie polityczne „wygadywanie”.

Ponieważ mowa jest tu o muzycznej imprezie, pozwolę sobie i ja podzielić się swoimi refleksjami, jako że już dawno deklarowałam w swoim opisie blogowym, że piszę nie tylko psychoanalitycznie, czy politycznie, lecz również muzycznie.

Zapewne niektórzy Czytelnicy zorientowali się, że podchodzę do wymienionej akcji Owsiaka bardzo krytycznie. Z różnych powodów. Przede wszystkim dlatego, że corocznie media informują o różnych patologiach obecnych na tej imprezie - giną ludzie, dochodzi do napadów, aktów wandalizmu, kradzieży, nadużywania narkotyków, alkoholu itp. Nie jest to oczywiście dla mnie zaskoczeniem, gdyż każdy kto choć trochę czytał na temat wpływu muzyki na zachowanie człowieka, a także na temat związków między strukturą osobowości słuchacza a strukturą preferowanej przez niego muzyki, wie, że opisywane zdarzenia na przystanu Woodstock nie są przypadkowe. Nie toleruję również tej imprezy ze względu na jej polityczny wydźwięk. Od kilku lat odnoszę wrażenie, że Owsiak organizuje darmową muzyczną imprezę nie dlatego, by nagrodzić wolontariuszy za społecznikowską aktywność na rzecz Orkiestry Świątecznej Pomocy, ale dla politycznego marketingu, mającego na celu promowanie polityków określonej opcji politycznej; głównie lewicy i liberałów. Muzyka w tym przypadku, ma stanowić silne narzędzie manipulowania nie tyle muzycznymi preferencjami, co politycznymi upodobaniami młodzieży, zwłaszcza, że w wieku dojrzewania, nie ma jeszcze ukształtowanej nie tylko tożsamości psychologicznej, ale i tożsamości politycznej. Muzyka, jako silny środek stymulowania emocjami odbiorcy, ma tu stanowić istotne narzędzie tworzenia nowych połączeń nerwowych, czyli tworzenia ściśle ukierunkowanych konotacji w młodych mózgach: super cool muzyka - super cool polityk/polityka.

Zanim jednak przejdę do głębszego uzasadnienia swojego stanowiska (muzyczna impreza Woodstock, to typowa polityczna działalność propagandowa Jerzego Owsiaka), pragnę tu opisać i wyjaśnić, jaką to na przestrzeni dziejów, muzyka odgrywała rolę i odgrywa w życiu człowieka.

Rozważania należy rozpocząć od tego, iż muzyka jest szczególną formą ekspresji, która przy użyciu odpowiedniej organizacji dźwiękowej, służy wyrażaniu różnych emocji, jak i wywoływaniu ich u odbiorcy. Wzbogaca ona życie codzienne, dostarcza także wysublimowanych doznań estetycznych. Towarzyszy człowiekowi od zarania ludzkości w różnych sytuacjach życiowych, np. w trakcie wykonywania codziennych czynności, zagrzewania do walki, ale i tzw. przyjemnego używania (rozrywki).

W hinduizmie jak i w greckich misteriach orfickich muzyka stanowiła symbol wyzwolenia człowieka. W misteriach orfickich wierzono w jej właściwości ekstatyczne i narkotyczne, które powodowały katharsis, czyli „oczyszczenie dusz”. Oczyszczeniu i ukojeniu służyły śpiewy i tańce. Wierzono, że przy jego dźwiękach można wpłynąć na stan uczuciowy i fizyczny człowieka.Chodziło tu jednak o taki rodzaj katharsis, któremu towarzyszyło silne pobudzenie motoryczne, przyspieszony oddech, bicie serca, zwiększone napięcie mięśniowe, zwiększone wydzielanie potu, a czasem i stany halucynogenne. Zwykle po tego rodzaju silnych aktach psychomotorycznych, towarzyszyło poczucie spadku napięcia, odprężenia i poczucie uwolnienia. Do czasu… Gdy znów pojawiły się nowe trudności, problemy życiowe, którym na powrót towarzyszyły różnego rodzaju napięcia i dolegliwości. W takiej sytuacji, powracał głód narkotycznych aktów katarktycznych.

O wpływie muzyki na emocje, organizm i zachowanie człowieka pisali także starożytni Grecy, m.in. Pitagoras, Arystoteles i Platon. Wszyscy zgodnie zauważali, iż muzyka wywiera znaczny wpływ na psychikę człowieka, a także na jego osobowość. Z tych czasów wywodzi się pogląd, że „muzyka łagodzi obyczaje”. Znalazła ona zastosowanie w procesach dydaktycznych, wychowawczych, a przede wszystkim w działaniach medycznych. Stosowano ją obok ziołolecznictwa i praktyk chirurgicznych jako odrębną metodę leczniczą, bądź wspomagającą inne rodzaje terapii. Przy jej pomocy leczono przede wszystkim osoby cierpiące na różne zaburzenia psychiczne jak i na pewne schorzenia natury psychosomatycznej.

Nie wdając się w złożony filozoficzny opis działania muzyki, podam tu najważniejsze ich odkrycia, które są aktualne i po czasy współczesne.

Pitagoras (ok. 582 - 507 p. n. e.).W swoich założeniach teoretycznych dotyczących medycyny, estetyki i etyki nawiązywał do zasady o harmonijnej, opartej na ładzie (liczbie) budowie wszechświata. Niezwykłą moc przypisywał muzyce, opartej na liczbie, stanowiącej „zestrojenie rzeczy przeciwnych (...) która rzeczy wrogie czyni sobie przyjaznymi”[1].Odkrył, iż działa nie tylko na wykonawcę, ale także na słuchacza. Ta o budowie matematycznej miała służyć katharsis duszy. Jednak w tym przypadku znaczenie oczyszczenia przez sztukę było odmienne, niż w misteriach orfickich. Poznaniu zmysłowemu - aisthesis - Pitagoras przeciwstawiał poznanie oparte na rozumie - noesis. Przeżycie muzyczne bowiem rozumiał jako przeżycie liczbowo - proporcjonalnego kosmosu, a muzykę jako zasadę porządkująco - leczniczą. W tym znaczeniu katharsis miało charakter etyczny i służyło poprawie charakteru. Muzyka miała istnieć nie dla „bezrozumnej przyjemności”, czystej zabawy, ale leczyć duszę oraz namiętności, prowadzić do osiągnięcia postawy pełnej umiaru i harmonii, w której część rozumna duszy dominuje nad pożądliwą i popędową.W trakcie terapii należało słuchać utworów w ciszy i spokoju. Głównie preferował instrumenty o delikatnym, niegłośnym brzmieniu m. in. lirę i kitarę[2].

Według Pitagorasa i jego uczniów rytmy, tonacje i instrumenty miały ogromny wpływ przede wszystkim na postawę moralną człowieka i na jego wolę. Niektóre z nich mogły paraliżować ją lub pobudzać. Mogły łagodzić, usuwać zaburzenia psychiki, bądź wyprowadzać z „normalnego” stanu i wprowadzać w „szaleństwo”[3]. Cenił również walory niektórych pieśni w leczeniu pewnych dolegliwości cielesnych, w uśmierzaniu smutku, łagodzeniu gniewu i tępieniu żądzy[4]. Muzyka miała więc ogromny wpływ na rozwój fizyczny, duchowy i moralny człowieka. Wraz z gimnastyką stosował ją w procesach leczniczych i wychowawczych[5].

O wszechstronnych walorach muzyki wspominał również Arystoteles (384 -322 p. n. e.).W podjętej przez niego teorii ethosu widoczne jest pogłębione psychologiczne rozumienie muzyki. Znaczenie etyczne posiadały określone tonacje, instrumenty i rytmy. W wyniku swych przemyśleń dokonał pewnej klasyfikacji elementów kompozycji muzycznej według ich ethosu. Wyróżnił trzy podstawowe tonacje o znaczeniu moralno - psychologicznym: 1.tonacje „etyczne” - wpływały na cały ethos człowieka (skale doryckie swą „surowością”, wytwarzały równowagę etyczną pozostałe burzyły ją), 2.tonacje ”praktyczne” - budziły określone akty woli, 3.tonacje ”entuzjastyczne” - wyprowadzały ze stanu „normalnego” w ekstazę; dzięki nim dochodziło do „oczyszczenia” duszy (głównie skale frygijskie)[6].

Arystoteles wspominał również o tonacjach miksolidyjskich, przy których słuchacze wpadali w nastrój bardziej smutny i przygnębiony oraz tzw. skoczne, wprawiające w nastrój wesoły[7].

Na szczególną uwagę zasługuje koncepcja katharsis przedstawiona przez Arystotelesa w nowym ujęciu. W odróżnieniu od orfickiej i pitagorejskiej rozumiał ją jako zjawisko o charakterze psychologiczno - biologicznym a nie mistycznym i metafizycznym. W procesach zachodzących w organizmie ludzkim upatrywał się ścisłej zależności psychosomatycznej. Według niego nadmiar afektu ma działanie patologiczne, ponieważ zaburza fizjologiczne funkcje organizmu, przyczynia się do nadmiernego wydzielania któregoś z soków, co w konsekwencji prowadzi do powstania choroby. Dlatego też należy „oczyścić się” z nadmiaru afektu, wzmacniając go odpowiednią muzyką[8]. Katharsis w muzyce wyjaśniał na przykładzie afektu entuzjazmu i zachwytu, odwołując się do opisu działania muzyki w kulcie Dionizosa i Kybele: ”Widzimy przecież, że pod wpływem świętych pieśni ludzie tacy, którzy posłyszą melodie wprawiające dusze w stan zachwytu uspokajają się, jakby zażyli jakieś lekarstwo lub środek uśmierzający(...). Wszyscy odczuwają (...) pewne oczyszczenie i ulgę połączoną z rozkoszą”[9]

W przeciwieństwie do poprzednich filozofów, Arystoteles podkreślał, iż muzyka winna służyć zarówno wychowaniu jak i rozrywce oraz „szlachetnemu używaniu”. Powinna wypełniać wolny czas i odprężać po ciężkiej pracy. Przynosiła ona pożytek w obrzędzie kultowym jak i w czasie wojny. Była dobra w działaniu i w myśleniu. Niosła pożytek moralny i poznawczy [10].

Wybitnym przedstawicielem świata medycyny w Starożytnej Grecji był także Platon (427 - 347 p. n. e. ), którego obok Arystotelesa uznano za twórcę terapeutyczno - etycznej koncepcji muzyki, zwanej teorią ethosu. Według niego przy pomocy odpowiednio dobranej muzyki można kształtować osobowość człowieka i rozwijać w nim cechy społecznie użyteczne. Należało stosować ją w nauczaniu i wychowaniu w sensie profilaktyki psychohigienicznej[11]. Podkreślał aspekt etyczny i wychowawczy. Jednocześnie zauważył, że określone tonacje, rytmy i instrumenty muzyczne są nośnikiem pożytecznych lub szkodliwych charakterów oraz stanów duszy. W odróżnieniu od Arystotelesa, Platon odrzucał muzykę o silniejszym ładunku emocjonalnym, gdyż jego zdaniem wzbudzała ona silne afekty, a te działały chorobotwórczo, osłabiały charaktery, czyniąc je zniewieściałymi; zalecał tonacje i instrumenty, które wzmagają mężność obywateli, budząc uczucia umiarkowane.

Platon wielokrotnie wspominał o istnieniu dwóch rodzajów muzyki: pożytecznej i szkodliwej. Dobrej sztuce opartej na mierze przeciwstawiał złą „liczącą się ze zmysłami i reakcją uczuciową ludu[12]. Taka „osłabia charaktery, usypia czujność moralną i społeczną obywateli[13].Uznawał tylko te dzieła muzyczne i instrumenty, które prowadzą odbiorcę do paidei,rozumianej jako ład i harmonia duszy, budzące uczucia szlachetne i umiarkowane. Kojący wpływ miała muzyka oparta na skalach doryckich i wykonywana na instrumentach strunowych, a ujemne, zbyt pobudzające działanie - muzyka oparta na skalach frygijskich i odtwarzana na instrumentach dętych [14]. Jednocześnie przestrzegał przed łamaniem wszelkich praw obowiązujących w muzyce, gdyż mogłoby to pociągnąć za sobą łamanie praw politycznych. Jakakolwiek zmiana może być już tylko zmianą na gorsze. Świat przecież został stworzony jako doskonały[15]

Badania i obserwacje na temat wpływu muzyki na postawy człowieka kontynuowane były i w późniejszych wiekach. Szczególny ich rozkwit nastąpił na przełomie XIX i XX w., wraz z rozwojem takich dziedzin nauki, jak psychologia, neurologia i psychiatria. W tym czasie wynaleziono taką aparaturę, jak EEG i EKG, co pozwalało prowadzić nie tylko jakościowe, ale i ilościowe pomiary nad związkami między strukturą a działaniem muzyki. Muzykę analizowały i badały wszechstronnie całe sztaby różnych specjalistów. Sztuka muzyczna znalazła się w centrum zainteresowań takich dziedzin nauki, jak: filozofia, estetyka energetyczna, psychologia eksperymentalna, psychologia muzyki, psychologia komunikatywna muzyki, psychoanaliza, neurologia, psychiatria, teoria muzyki, muzykoterapia, czy wychowanie estetyczne. Rozpoczęte przeszło dwa wieku temu wszechstronne prace nad znaczeniem w muzyce, a kontynuowane w czasach współczesnych, pozwoliły lepiej niż dotychczas rozumieć istotę sztuki muzycznej i skuteczniej ją eksplorować w różnych obszarach działalności ludzkiej. Jednym z istotnych osiągnięć tak szeroko zakrojonych badań było ustalenie, iż o ile pierwotnie muzyce przypisywano znaczenie abstrakcyjne, asemantyczne (w odróżnieniu od innych dziedzin sztuki, np. malarstwa, poezji), to współcześnie zaczęto rozpatrywać ją jako formę komunikatu; choć niewerbalnego, to o konkretnym znaczeniu.

Jak wykazały liczne rozprawy z zakresu teorii muzyki i wychowania estetycznego, muzyka obecnie uznawana jest za formę działalności ludzkiej o konkretnym znaczeniu. Mówiąc najogólniej (i w bardzo dużym skrócie) muzyka jest wyrazicielką różnego rodzaju uczuć, nastrojów i emocji, które są bliskie przeżyciom każdego człowieka. Jednak, jak zauważa E. Galińska (polska muzykoterapeutka i psychoterapeutka), emocje, uczucia zawarte w dziele muzycznym należy traktować jako desygnaty szczególne. Wg autorki, emocje muzyczne nie są emocjami jednostkowymi. ”Są to emocje estetyczne stanowiące syntezę (tj. zawierające sumę alternatywnych komunikatów emocjonalnych) i stylizację uczuć indywidualnych, psychologicznych. Stąd tak łatwo przypisać znaczeniom muzycznym różne treści symboliczne, np. dokonać (…) projekcji cech własnej osobowości.”[16]

Właśnie ze względu na taką swą naturę, muzyka jest wyjątkowo bliska uczuciom człowieka i stąd posiada ona ogromny wpływ na ich jakość i natężenie. Jak wykazują badania, znacznie większe, niż komunikaty werbalne.

Najnowsze badania wskazują, iż muzyka działa na kilka sfer organizmu człowieka. W zakresie CUN działa na: emocje, procesy poznawcze, procesy neurofizjologiczne, psychomotorykę[17]. Wpływa także regulująco na układ wegetatywny (wywołując zmiany w ciśnieniu tętniczym krwi, sile i szybkość pulsu, procesie oddychania), układ mięśniowy, na przemianę materii, układ hormonalny, czy system immunologiczny[18].

Warto również podkreślić (zwłaszcza w kontekście opisywanej tu imprezy Woodstock), iż muzyka nie tylko wzbudza chwilowe zmiany nastroju. Może wywołać także bardziej trwałe zmiany w psychice odbiorcy i wykonawcy, docierając do głębszych jej pokładów, które nie są dostępne świadomości ludzkiej, a w których gromadzą się wyparte różne przeżycia traumatyczne. Muzyka może więc prowadzić albo do naturalnych przeżyć katarktycznych, czy nawet reparacyjnych, albo do pogłębienia różnych konfliktów patologicznych.

Reasumując, muzyka może działać tonująco, wyciszająco, ale i pobudzająco i aktywizująco na emocje i organizm człowieka. Stąd też ma wykorzystanie w różnych działach lecznictwa, profilaktyce, rehabilitacji, psychoterapii, ale i także w procesie dydaktycznym, czy wychowawczym. W tym ostatnim przypadku, może pełnić ważną rolę w kształtowaniu światopoglądu oraz postaw społecznych i moralnych młodzieży[19]. Jak zauważyła E. Lipska - Przychodzińska: Wzruszenie wywołane muzyką czyni dziecko podatniejszym na wpływy wychowawcze. Treści, jakie niesie muzyka, przede wszystkim w swej warstwie dźwiękowej, ale i w towarzyszących piosence tekstach, kształtują poglądy młodych słuchaczy na istotne wartości w kontaktach społecznych, w środowisku, w stosunku do rodzinnego kraju, kultury rodzimej i innych narodów. Zespołowe czynności muzyczne tworzą interakcje społeczne, w którym dziecko zajmuje prospołeczne postawy, wykazuje zdyscyplinowanie i odpowiedzialność. Kontakt z muzyką i stosunki społeczne, jakie się przy tej okazji tworzą – kształtują bezinteresowne więzi (...).[20].

Niestety, muzyka nie tylko służyła, czy służy szczytnym i konstruktywnym celom wychowawczym. Była i jest również narzędziem w rękach polityków, służącym do sterowania postawami i zachowaniami obywateli (począwszy od czasów walk plemiennych, poprzez czasy starożytności, po lata współczesne, np. okres panowania Hitlera, czy Stalina). Na fakt ten zwróciła uwagę m.in. Edith Lecourt, francuska psycholog kliniczny, psychoanalityk muzyczny, która napisała w swej książce:"Muzyka używana była regularnie przez władzę polityczną do wychowania obywatela, sprawowania nad nim kontroli, podporządkowywania go sobie (…). Szkolenie młodzieży hitlerowskiej, podobnie jak to miało miejsce w przypadku ludu czy też wojska, nie mogło obyć się bez tej wielkiej dźwigni, jaką była niezwykle skutecznie kontrolowana muzyka. Posunięto się nawet dalej - stała się reklamą Fuhrera w niektórych obozach koncentracyjnych. Wszystkie państwa totalitarne wiedziały, w jaki sposób wykorzystać muzykę, by zdominować naród.[21]".

Czytając słowa francuskiej psychoanalityczki, nie można oprzeć się wrażeniu, że podobne znaczenie (znaczenie polityczne) nadaje muzyce Jerzy Owsiak na festiwalu Woodstock. Analizując charakter imprezy muzycznej, można tu wyodrębnić następujące jej cele, czyli oddziaływania muzyką na młodych odbiorców: cel rozrywkowy(katarktyczny, odprężeniowy), integracyjny (młodzieży z młodzieżą - poziom jawny; oraz młodzieży z politykami - poziom niejawny), wychowawczy (na poziomie jawnym) i cel polityczny(poziom niejawny).

Dobór utworów jest oczywiście nieprzypadkowy, choć jednocześnie trudno nie zauważyć, że oferowana do słuchania muzyka rockowa nie może służyć powszechnie rozumianym celom wychowawczym. Nie takie jest jej przeznaczenie. Jest zbyt prosta, zbyt mało skomplikowana, o zbyt ubogim przekazie znaczeniowym (w sensie muzycznym, a nie werbalnym), zbyt łatwa w odbiorze, by mogła ona wpływać na doskonalenie charakterów młodzieży. Temu może służyć wyłącznie muzyka artystyczna (nawet nie operetkowa, bo ona także ma charakter rozrywkowy i kojarzona jest z tzw. półświatkiem i hmm, co tu dużo mówić, życiem raczej niezbyt przyzwoitym). Przewaga czynnika metro - rytmiczngo w muzyce rockowej, sprawia, że słuchany utwór dociera głównie do ośrodków podkorowych - czyli motorycznych i popędowych. A więc stymuluje głównie ośrodki, które odpowiadają głównie za popędy biologiczne, odczuwanie przyjemności zmysłowej, w tym agresji i seksu. Tego rodzaju muzyka służy tylko krótkotrwałemu rozładowaniu napięć psychobiologicznych, ale i tzw. znieczuleniu; jej charakter pobudzający, pozwala tłumić i znieczulać różne, ważne dla zdrowia psychicznego emocje; ma więc ona działanie narkotyzujące, psychotropowe, podobnie jak alkohol, narkotyki, czy inne używki. Głównie sięgają po nią osoby, potrzebujące silnej stymulacji, by móc cokolwiek poczuć (głównie agresję), ale jednocześnie stłumić inne często bolesne emocje. Jak wykazują współczesne badania kliniczne, głównie utożsamiają się z nią osoby, o cechach osobowości zależnej, czyli skłonne do różnych nałogów, ale także skłonne do uzależniania się od innych ludzi. Muzyka rockowa ma tu służyć egzystowaniu wg zasady przyjemności i jednocześnie odcinaniu się od głębszych przeżyć. Na dłuższą metę, muzyka ta ma charakter destrukcyjny i wyniszczający emocjonalnie. Sprzyja agresji, autoagresji i uzależnieniom. Stąd, jak zauważyłam na początku niniejszego posta, nie dziwią mnie wcale tak częste na imprezie Owsiaka, akty wandalizmu, agresji, czy sięgania po używki (przypominam, że piffko, to też alkohol i też uzależnia) przez przebywającą tam młodzież.

Zatem czemu ma służyć serwowana na Woostocku przez Owsiaka muzyka? Chyba nie wychowaniu i konstruktywnemu rzeczywistości percypowaniu? „Nie ten gatunek, nie to działanie”. Ma przede wszystkim być źródłem dość elementarnych rozkoszy zmysłowych, odczuwania przyjemności, oddalania się od prawdy o sobie i prawdy o życiu (młody człowiek ma funkcjonować nie wg zasady rzeczywistości, lecz zasady przyjemności), złudnego poczucia wolności (p. złudne katharsis w ujęciu orfickim, a w rzeczywistości pogłębianie cech zależności) i łączenia tychże odczuć nie tyle w kontekście relacji z rówieśnikami, czy w relacji z samą organizacją OŚW, lecz może przede wszystkim, w kontekście z konkretnymi opcjami politycznymi. Struktura i znaczenie, serwowanego na talerzach i w kuflach rocka, ma kojarzyć się z nagrodą. Młodzież ma nabierać przekonania, że jedynym źródłem „Miłości, Przyjaźni” i przyjemnego życia w Polsce, mogą być tylko określone ugrupowania tj. lewica bądź liberałowie. Resztę trzeba wystrzelać (p. nawoływanie kilka lat temu przez Owsiaka do „strzelania przez młodzież do kaczek” - po dojściu Kaczyńskich do władzy), bo sieje nienawiść., zło i zniewolenie. I takim komunikatom i konotacjom służy rockowa muzyka , oferowana przez Owsiaka na przystanku Woodstock…


[1] W. Tatarkiewicz,Historia Estetyki. Ossolineum. 1962.

[2] E. Galińska, W poszukiwaniu dźwięku, który uzdrawia. Poglądy na lecznicze działanie muzyki.„Albo albo - Inspiracje Jungowskie”.Solarium. Warszawa 1992.

[3] W. Tatarkiewicz,Estetyka starożytna. PAN. Kraków 1960.

[4] G. M. Hamel,Przez muzykę do samego siebie. Wyd. Sartorius. Wrocław 1995.

[5] W. Tatarkiewicz,Estetyka starożytna, op. cit.

[6] Ibidem.

[7] E. Galińska,op.cit.

[8] Ibidem.

[9] Arystoteles,Polityka, 1342 a, rozdz. VII, 5,przeł. L. Piotrowicz. Wrocław 1953.

[10] W. Tatarkiewicz, Estetyka starożytna, op. cit.

[11] Ibidem.

[12] Ibidem.

[13] Ibidem.

[14] Ibidem.

[15] E. Galińska,op.cit.

[16] E. Galińska, Muzyka w terapii. Psychologiczne i fizjologiczne mechanizmy jej działania W: Człowiek - muzyka - psychologia. Książka dedykowana Profesor Marii Manturzewskiej. Akademia Muzyczna im. Fryderyka Chopina. Katedra Psychologii Muzyki. Warszawa 2000, s.7

[17] T. Natanson, Wstęp do nauki o muzykoterapii. Ossolineum. Wrocław 1979.

[18] Ibidem.

[19] S. Szuman, O sztuce i wychowaniu estetycznym. WSiP. Warszawa 1990.

[20] E. Lipska, M. Przychodzińska, Muzyka w nauczaniu początkowym. Metodyka. WSiP. Warszawa 1991.

[21] E. Lecourt, Władza polityczna a muzyka, w: Muzykoterapia czyli jak wykorzystać siłę dźwięku. VIDEOGRAF II. Katowice 2008.