04 grudnia 2011

CZY DR FEDYSZAK - RADZIEJOWSKA JEST KRETEM?

No bo często tak jest, że jak posądza się kogoś o złe cechy, to po czasie okazuje się, że te odrzucane i negowane cechy u drugiej osoby, są własnością tej pierwszej. To zjawisko psychologiczne, nieprawdopodobnie (!) często obecne w naszym codziennym życiu, określa się mianem IDENTYFIKACJI PROJEKCYJNEJ.

Pewna jestem jednego, iż moja ulubiona dotychczas pani dr, rozsiewa jakieś PLOTY/INSYNUACJE i zasiewa w PiSie PARANOJĘ. Z całą pewnością chce skłócić J. Kaczyńskiego z A. Lipińskim.
Muszę przyznać,że jak to przeczytałam, to ogarnęły mnie mdłości:

Wielokrotnie pisałam - w różnych miejscach, nie w blogu - że rozpad i ciągła fragmentaryzacja GRUPY jest często wynikiem przeżytej jakiejś straty, bądź wielu strat. Wówczas to odpadają różne ogniwa, bo nie czują się bezpiecznie w mocno osłabionej społeczności. Najczęściej odchodzą z niej jednostki albo głębiej zaburzone (o słabszym "ego"), albo narcystyczne, które nie mogą już "ogrzewać się" w świetle gwiazdy-lidera. Ten proces postępującego odpadania kolejnych ogniw czasami jest długi i nie widać jego końca. I albo w pewnym momencie nastąpi STOP, albo rzeczywiście grupa się rozpadnie. I nie ma to nic wspólnego z obecnością kreta. Czy w grupach terapeutycznych, z których co rusz odpadają (m.in. ze względu na zły dobór członków) co słabsze jednostki (co mocno osłabia zbiorowy organizm), za każdym razem obecny jest KRET?:)

Dajcież spokój, pani socjolog! Kto jak kto, ale Pani powinna znać się na procesach grupowych i nie zasiewać paranoi w grupie, do której Pani należy! Chyba, że Pani zależy na totalnym ROZWALENIU PiSu?
Cały czas powtarzam, że to co dzieje się w PiSie, to w dużej mierze konsekwencja tragedii smoleńskiej, nieprzeżytej do końca żałoby po wielu stratach. I co gorsza! Tej żałoby nie widać końca, bo co rusz PiS ponosi kolejne straty! Nie umierają co prawda w tej chwili ludzie, ale odchodzą,odpadają, i to również straty

Śmierć i rozwody, zaliczane są do jednych z najsilniejszych stresorów, jakich może doświadczyć jednostka, czy grupa społeczna. No i niestety, PiS jeszcze nie wyleczyło ran; mało tego, ma na to coraz mniej sił, bo odpadają kolejne kawałki jego "ciała"... W takim momencie najlepiej nakręcić kolejny konflikt w partii, co z całą pewnością przyspieszy krecią robotę pani Fedyszak- Radziejowskiej (?)... 

PS.


Jeśli Adam Lipiński jest taki rozwalaczem PiS-u, to dlaczego PiS odniósł podwójny sukces w 2005 roku? Coś mu się wówczas nie udało? Spartaczył robotę?

A ja mam takie poczucie, że ktoś bardzo zawiści panu A.L.i próbuje z niego teraz uczynić "kozła ofiarnego". Niestety, PiS cofnęło się do fazy oralno- agresywnej. Co w takiej sytuacji należy zrobić? Należy zadbać o lepszą komunikację i likwidację podgrup (różnych skrzydeł PiS), które mają tendencję do rywalizacji, np. o WŁADZĘ!. Wskazane są częstsze spotkania wszystkich struktur PiS-u z całej Polski i aranżowanie różnych zadań w różnych podzespołach o ciągle zmieniającym się składzie. To zahamuje proces usztywniania się i zamykania na współpracę podstruktur partii.

W kolejnym etapie, należy odnowić kontrakt, jaki wcześniej zawarli członkowie PiS-u z władzami partii i przypomnieć o normach obowiązujących w zespole: "Jesteśmy tu wszyscy po to, żeby współpracować, realizować wspólne cele, a nie rywalizować i niszczyć się wzajemnie" itd.itp. Być może trzeba będzie również zmodyfikować dotychczasowy kontrakt.

No i usprawnić komunikację. Dobra komunikacja to podstawa dobrze funkcjonujących związków; nie tylko małżeńskich:)

10 października 2011

Krótka diagnoza nastrojów społecznych

Tak sobie myślę, że wyniki wyborów z roku 2011, to obraz stanu psychicznego Polaków. Coraz większy lęk przed nadchodzącym kryzysem gospodarczym, uruchamia nieświadomie wśród wielu Polaków coraz większy regres do popędów. Jakby powiedział Freud, coraz więcej Polaków zdominowanych jest przez "id", a nie przez "ego", które jest odpowiednikiem rozumu. Kiedy pojawia się tego rodzaju regres w społeczeństwie (podobnie jak u jednostki), zaczynają dominować popędy destrukcji i popędy seksualne; no i dominacja prymitywnych mechanizmów obronnych, jakim jest zaprzeczenie, życie w iluzji. Zbiorowe "ego" Polaków zaczynają zalewać różnego rodzaju dewiacje, czego symbolem jest Palikot ściskający się z Urbanem!


PS.

Szkoła Reykowskiego

No i mamy efekty mrówczej pracy szkoły Reykowskiego. On doskonale wiedział, że dawna lewica nie ma szans, jest już nieskuteczna, to stworzył liberalną jej wersję. Władzę trzymają ci sami ludzie, tylko nieformalnie - w biznesie. Wykupili za grosze majątek PZPR-wski, a teraz są wielkimi biznesmenami. PO to w głównej mierze ramię wykonawcze PZPR-wskiego mózgu! Psychologowie społeczni, a teraz polityczni już dawno zdiagnozowali społeczeństwo polskie i doskonale wiedzą, jak je kontrolować! Do jakich potrzeb i emocji się odwoływać.

Trudno mi to wypowiedzieć, ale moim zdaniem GP ostatnio przeginała i to ona w sporej mierze przyczyniła się do negatywnego wizerunku PiS-u. Za dużo tam było sztucznej EGZALTACJI! Środowisko RM tak nie szkodziło jak GP. Było bardziej stonowane i o wiele bardziej inteligentnie zorganizowane; ludzie skupieni wokół RM stają się coraz bardziej wyrafinowani; byłam ostatnio świadkiem  różnych ich działań; no i efekty są, o czym świadczyć mogą wyniki wyborów w Świętokrzyskiem: http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20111010/WYBORYPARLAMENTARNESWI01/205194754

Jedno co jest pewne. Jarosław Kaczyński MUSI pozostać liderem Prawa i Sprawiedliwości. W przeciwnym wypadku PiS się rozleci. Nie może być innego lidera! I ważne jest jeszcze coś: PiS powinien podjąć współpracę z psychologami społecznymi, tymi którzy popierają jego program! A tacy są u nas!

17 sierpnia 2011

Minister Hall i ekshibicjonizm?

Minister Hall zawsze oceniałam bardzo nisko; nie tylko ja, ale większość nauczycieli i pedagogów, których znam. To jest jeden z najgorszych Ministrów Edukacji, spośród tych, jakimi uraczyła nas dotychczas  III RP! Jednak nawet w najśmielszych snach i fantazjach przez myśl mi nie przeszło, że ta kobieta może nosić w sobie jakieś skłonności do ekshibicjonizmu! Pani nauczycielka? Dyrektorka szkoły? Minister Edukacji Narodowej? Osoba, która powinna być dla uczniów wzorem wszelkich cnót, etyki i dobrego wychowania? Okazuje się, że jednak tak! Oto pani minister, bez żadnych obiekcji, jakiegokolwiek poczucia zażenowania i dobrego smaku, molestuje miliony polskich uczniów, zdejmując przed nimi spodnie i obnażając swoje nogi!  A trzeba Wam wiedzieć, że eksponowanie nóg, np. w psychorysunku, na zdjęciach itp. ma zabarwienie seksualne - oznacza nic innego, jak ujawnianie innym swojej sfery seksualnej, swoich popędów, potrzeb i skłonności!

Co chciała w ten sposób udowodnić Minister Edukacji Szkolnej? Że jest cool and looz i że ma ładne majtki, czy może w swym bezwstydnym narcyzmie, pragnęłaby dorównać gołym panienkom z Super Ekspressu? A może w ten sposób motywuje uczniów do nauki szkolnej? W końcu 1 września tuż, tuż!


                                źródło: SuperExpress
 
Kataryna na Twitterze: "Podobno Pitera zawstydzi Hall i jutro w Fakcie sesja z wizyty u ginekologa".

04 sierpnia 2011

Ocenzurowana na niezależnej.pl

Z przykrością muszę stwierdzić, że na portal niezależnej.pl, podobnie, jak na większości portali liberalnych (np. Rzepy) prawdopodobnie wkradła się POprawność POlityczna i uruchomiono CENZURĘ na komentarze MERYTORYCZNE, za to nieharmonizujące  z żadną opcją POlityczną. Dziennikarze próbują upolityczniać już prawie wszystko, nawet konflikty szkolne, za które zwykle odpowiedzialni są zarówno dzieci, ich rodzice, jak i władze szkolne, czy oświatowe (kuratoria). Z punktu widzenia eksperta w dziedzinie pedagogiki, czy psychologii, istota opisanego konfliktu w artykule "Synalek" jest o wiele bardziej złożona i wymaga wnikliwej analizy, a nie prostych uogólnień, pisanych pod z góry założoną tezę POlityczną! Jak okazuje się, moderator niezależnej.pl nie toleruje złożoności poznawczej czytelnika oraz złożoności rzeczywistości w ogóle i uznaje komentarz, który zamieszczam poniżej za wysoce naganny, który należy ocenzurować! Został on zrównany z komentarzami najbardziej wulgarnymi, które z oczywistych powodów nie powinno dopuszczać się na światło dzienne. POstawa MOderatora jest dla mnie obraźliwa, bo zrównuje mnie z największym chamstwem internetowym. Więcej takich MOderatorów, a środowisko "Gazety Polskiej" również narazi się na łatkę POprawnych POlitycznie. Tylko pytam się, jakiej opcji politycznej, bo na Sympatykach PiS, ten komentarz na pewno nie zostałby ocenzurowany!

Oto moja opinia na temat, konfliktu szkolnego, opisanego w artykule "Synalek" :

"W "Diagnozie psychoanalitycznej" Nancy McWilliams, jest napisane, że dzieci liberałów, często stanowią ich narcystyczne przedłużenie, czyli wyrastają na jednostki narcystyczne. Z opisanego tu przypadku wynika, że uczeń wykazuje duże deficyty w zakresie socjalizacji, a to wynika z zaniedbań wychowawczych rodziców.Prawdopodobnie dziecko wywodzi się z rodziny "niezwiązanej", tj. takiej, w której rodzice w ogóle nie interesują się synem; zapewne skupieni są na robieniu kariery, czy robieniu biznesu. Natomiast dają mu przekaz: "Wszystko ci wolno, możesz robić co chcesz". W rezultacie u dziecka kształtuje się postawa "w poprzek ludzi".

Osoby pochodzące z rodzin o takim modelu wychowawczym, nie liczą się z nikim, dążąc do swoich celów nie uwzględniając uczuć drugiej osoby, naruszając jej granice, czy stosując wobec niej różnego rodzaju przemoc.W takiej rodzinie, dziecko może zwrócić na siebie uwagę rodziców, tylko i wyłącznie przez krzyk i agresję. Te wyuczone strategie regulowania kontaktów społecznych, chłopak przeniósł na inne relacje społeczne, w tym szkołę. On nic innego nie robił, jak przemieszczał agresję i wrogość żywioną do rodziców na nauczycieli. To b. częste spotykane zjawisko. Dziecko rozszczepiło się: zaczęło demonizować i dewaluować nauczycieli, przez co mogło idealizować rodziców. Tylko tak sobie radziło z konfliktem, które przeżywało od dłuższego czasu w relacji z "opiekunami". Dopiero, gdy weszło w konflikt z nauczycielami, mogło zainteresować sobą narcystycznych prawdopodobnie rodziców i mieć ich po swojej stronie (bo wcześniej każdy patrzył w inną stronę, albo zapatrzony był w samego siebie). Rodzice uruchomili wszystkie możliwe i dostępne im narzędzia walki ze szkołą nie dlatego, że syn jest prześladowany przez szkołę, tylko dlatego, że zostało urażone ich narcystyczne "ja".


Karygodne jest również to, że rodzice ucznia w ogóle nie poczuwają się do odpowiedzialności wychowawczej i zrzucają całą winę za konflikt syna na szkołę! A szkoła nigdy nie będzie w stanie zapewnić dziecku tyle uwagi, a przede wszystkim rodzicielskiej miłości, co rodzina! Podobnie, jak domy małego dziecka. Z kolei, jeśli chodzi o nauczycieli, oni również popełniają błędy. Najprawdopodobniej nie są przystosowani do pracy z takimi dziećmi, jak wspomniany w artykule "synalek". Nie mają pojęcia, jak radzić sobie z dzieckiem z nieukształtowanymi granicami psychologicznymi, nie znającym elementarnych zasad komunikacji, które myli demonstrację siły przez agresję z asertywnością.


Z opisywanego tu przypadku wynika jednoznacznie, że uczeń jest poważnie zaniedbany wychowawczo (o czym też świadczą robione przez niego błędy ortograficzne), a nauczyciele są bezradni wobec takich sytuacji, ponieważ nie mają elementarnego przeszkolenia z zakresu psychologii klinicznej i pracy z dzieckiem, które prawdopodobnie zdradza pierwsze oznaki zaburzenia osobowości.Nie potrafią odpowiednio wcześniej zdiagnozować struktury i dynamiki grupowej klasy, ról społecznych, w jakie wchodzą uczniowie (a takiej diagnozy socjometrycznej należy dokonać już w pierwszych tygodniach funkcjonowania nowej klasy) i przeciwdziałać ich utrwalaniu się (utrwalaniu się patologicznych ról, wcześniej wyuczonych w domu).
Odnoszę również wrażenie, że nauczyciele zbyt mały nacisk kładli na częste kontakty i współpracę z rodzicem. A jest to NIEZBĘDNE, gdy uczeń zaczyna sprawiać coraz większe problemy wychowawcze. Należy również pamiętać, że uczeń wkracza w wiek adolescencji, więc jego wybryki będą tym większe, im większych deficytów zaznał w relacji z pierwotnym obiektem, jakim jest rodzic.

Ale minister Hall woli wprowadzić do szkół wychowanie seksualne, niż wprowadzić wcześniej do szkół lekcje z edukacji emocjonalnej; a jeszcze wcześniej przeszkolić w tym zakresie nauczycieli.
"

Moja opinia w końcu została dopuszczona na światło dzienne po mojej interwencji; ale za to została zaopatrzona niezwykle surowo i autorytarnie brzmiącym komentarzem MOderatora o nicku MOrus: "
Morus: Do reklamacji używamy odpowiednich procedur. pisuję je na moim blogu. Posty zawierające reklamacje będą usuwane bez żadnych wyjaśnień."

Niestety, mój drugi komentarz - dopowiedzenie - nie został już dopuszczony dla innych czytelników:

"Ten konflikt można było zdusić już w samym zarodku, gdyby nauczyciele i władze szkoły odpowiednio zareagowały;zamiast rozpocząć współpracę z rodzicem, dogłębnie zdiagnozować problem, to uciekały się do najprostszych rozwiązań - autorytarnych postaw, czyli surowego karania. Nie mieli zielonego pojęcia, że dzieci z tak ukształtowaną strukturą osobowości odbierają to jako przemoc.Takie osoby nawet najbardziej empatyczną i przemyślaną karę, odbierają jako przemoc, bo one nie mają właściwie ukształtowanych granic psychologicznych. Nauczyciele nagminnie zapominają o zasadzie indywidualizacji wobec każdego ucznia. A nawet jeśli wiedzą, to mają trudności z jej zastosowaniem, ponieważ przepełnione klasy uniemożliwiają to. Trzeba pamiętać że nie każdy uczeń reaguje tak samo na tę samą karę. Jeden uczeń już na delikatne zwrócenie mu uwagi, zareaguje zmianą zachowania, inny zaś - potrzebuje więcej nagród (p. różnice temperamentalne oraz osobowościowe). Szkoła najwyraźniej postępowała wg jednego schematu- szablonu; każdego ucznia, sprawiającego kłopoty wychowawcze traktowała jedną i tą samą metodą."

Ot, jak widać, POprawność POlityczna nie tylko dotyczy liberalnych dziennikarzy,czy moderatorów, ale również i takich, którzy mienią się prawicowymi, czyli identyfikującymi się podobno z wartościami ustroju  demokratycznego!

Zatem pytanie: Kogo zatrudnia do moderowania portal niezależna.pl? Z jaką opcją POlityczną identyfikują się te osoby? 

A może po raz kolejny sprawdza się teoria o tzw. jedności przeciwieństw? 

16 lipca 2011

Wiatrówka w rękach psychoanalityczki

Dzisiaj po raz pierwszy miałam w ręku broń (wiatrówkę). Zmusiło mnie do tego trzech panów...I co? Pierwszy strzał i celny! Strzeliłam w sam środek puszki po piwie (CEL)! 
Uważam, że zawdzięczam to psychoanalizie...

PS.
Za propozycję oddania kolejnych 5 strzałów, podziękowałam. Wolałam iść do kuchni...

27 czerwca 2011

Ile warta może być diagnoza?

Przewodniczący Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej dr Pobocha twierdzi, że diagnozę Jarosławowi Kaczyńskiemu można postawić m.in. na podstawie wywiadu środowiskowego, czyli opinii osób, które znają prezesa. A ja się pytam: czyjej opinii? Opinii innych "wariatów"? Tych, którzy zioną  nienawiścią i wściekłością wobec Prezesa? Niesiołowskiego? Palikota? Kamińskiego? Joanny Kluzik - Rostkowskiej, która w odwecie za niezaspokojone potrzeby narcystyczne, mści się na Kaczyńskim prawie w każdym wywiadzie? A kto przebada zdrowie psychiczne wytypowanych przez sąd świadków? 

Wiadomo np. że przy zaburzeniach osobowości (nie tylko w psychozie), a nawet w nerwicach, istnieje zawsze w mniejszym lub większym stopniu, zniekształcenie procesów percepcji rzeczywistości. Mnie np. uczono, że do plotkowania (np. powielania negatywnych opinii nt. innej osoby) mają skłonności osobowości zaburzone - zależne, z problemami tożsamości; takie osoby gorzej słyszą (czytają) percypowane komunikaty, a następnie mają problemy z prawidłowym ich przetwarzaniem; klasycznym przykładem tego, jak przebiega zjawisko "plotki" jest tzw. "zabawa w głuchy telefon"

I jeszcze jedna zmienna zakłócająca przy tego typu badaniach: psychiatrzy często przeprowadzają wywiad z członkami rodziny chorych, ale z wielu badań wynika jednocześnie, że na ogół cała struktura rodzinna jest zaburzona; pacjent jest tylko najsłabszym ogniwem, swoistym delegatem  intrapsychicznych problemów pozostałych osób z najbliższego otocznia. Tak naprawdę to solidnego i długotrwałego leczenia wymagają ci właśnie świadkowie - rodzina osoby, która znalazła się w szpitalu.

Jak mocno zniekształcony obraz o chorym dostarcza jego familia przekonuję się niemal codziennie, a co dopiero mówić o świadkach - obcych ludziach, wrogo nastawionych do Jarosława Kaczyńskiego?

23 czerwca 2011

Kto zdrowy a kto chory czyli z pamiętnika psychoanalityka

Chciałabym się z Państwem podzielić obserwacjami, poczynionymi ostatnio w dwóch obszarach polskiej rzeczywistości: rzeczywistości szpitala psychiatrycznego, w którym obecnie odbywam staż kliniczny, i rzeczywistości politycznej.

Zacznijmy od obserwacji klinicznych
Z codziennych rozmów z pacjentami, jak również ze studiowania ich historii choroby wynika, że bardzo często zaprzeczają oni własnej patologii i jednocześnie wykazują duże zaangażowanie w wynajdowaniu jej u innych osób, np. "kolegów" z oddziału, czy znanych sobie polityków (Tak, tak! Oni także co żywo lubią toczyć dysputy polityczne, co skrzętnie odnotowują psychiatrzy w indywidualnych historiach pacjenta; uwzględniają je bowiem w stawianych przez siebie diagnozach). Dość często można usłyszeć, jak pacjent z rozpoznaniem schizofrenii paranoidalnej mówi: "Ja z innymi pacjentami nie rozmawiam, bo to wariaci", albo pacjent z rozpoznaniem CHAD (drzewiej określanym mianem zaburzenia maniakalno - depresyjnego) twierdzi: "Jarosław Kaczyński, to dopiero wariat!". Okazuje się, że wielu z nich woli nie identyfikować się z napiętnowanym publicznie liderem Prawa i Sprawiedliwości, lecz Donaldem Tuskiem, czy Bronisławem Komorowskim. Nieraz słyszałam wśród pacjentów wypowiedzi,  które wskazywały na typowe dla psychozy rozszczepienie: np. idealizowali czołowych polityków PO, a dewaluowali Jarosława Kaczyńskiego. Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłam, że chorzy szpitala psychiatrycznego, osoby głęboko odrealnione, z poważnie zaburzoną percepcją rzeczywistości, wypowiadają te same słowa, co politycy i wyborcy Platformy Obywatelskiej! Nie wierzycie? To proszę zapisać się na staż do szpitala, a wówczas poznacie  rzeczywistość!

Jakie wypływają z tego wnioski? Z psychoanalitycznego punktu widzenia wynika, że:
  • wyborcy PO, podobnie jak pacjenci szpitala psychiatrycznego, identyfikujący się z Donaldem Tuskiem i Bronisławem Komorowskim, są jedną z najbardziej podatnych na manipulację grup społecznych; ta podatność wynika z głębokiej zależności i braku krytycyzmu, tym głębszego, im głębsze jest zaburzenie; wynika również z silnego, wręcz atawistycznego lęku przed etykietką psychiatryczną,
  • na propagandę polityczną polityków PO i SLD najbardziej podatni są wyborcy, którzy mniej lub bardziej świadomie odczuwają lęk przed własną chorobą psychiczną; z wielu badań klinicznych wynika (o czym nawet pisał Jacek Santorski, mocno zaangażowany w politykę Platformy Obywatelskiej), że osoby, które emocjonalnie reagują (silnym lękiem lub/i agresją/odrzuceniem) na chorych psychicznie (bądź na samo słowo, symbolizujące tę patologię), sami noszą w sobie jakieś części psychotyczne, ukrytą psychozę, która jeszcze nie uległa ujawnieniu,
  • czym bardziej osoba jest psychotyczna, tym bardziej zaprzecza swoim zaburzeniom (co wyraźnie widać było w podanych przykładach pacjentów psychiatrycznych) i tym bardziej nie przyznaje się do znajomości z podobnymi sobie ludźmi (obojętnie, czy realnie chorującymi, czy  takimi, którym tylko w celu ich dewaluacji przyklejono łatkę chorego).
Zatem jak widać z podanych wyżej przykładów, czym więcej psychotyczności jest u danej jednostki, tym większe ma ona skłonności do posądzania innych o chorobę psychiczną. Zjawisko to określamy mianem projekcji, a dokładnie identyfikacji projekcyjnej, która spotykana jest u głębiej zaburzonych osobowości. 

Procesy te doskonale zostały już dawno rozpoznane w społeczeństwie polskim i uwzględniane są od dłuższego czasu w propagandzie politycznej polityków lewicowych i liberalnych. Gdy politycy wiedzą, jaki rodzaj psychopatologii reprezentują określone grupy społeczne, tym skuteczniej odstraszają od określonego polityka.W grupach bowiem występują bardzo podobne psychologiczne zjawiska, jak u pojedynczych jednostek, o których wiadomo, że cierpią na chorobę psychiczną. O tym szczegółowo można przeczytać w publikacjach angielskich psychoanalityków, zwłaszcza specjalizujących się w diagnozowaniu procesów grupowych/społecznych. Hanna Segal, autorka książki "Psychoanaliza, literatura i wojna" zauważa także (o czym pisałam już wielokrotnie w poprzednich wpisach), że grupy społeczne identyfikują się głównie z tymi politykami, którzy reprezentują ich własną patologię. Z przytoczonej przeze mnie kazuistyki medycznej (ze szpitala psychiatrycznego), nietrudno jest zatem wysnuć wniosek, jaki rodzaj psychopatologii bliższy jest politykom i wyborcom PO oraz panu sędziemu Maciejowi Jabłońskiemu, który nie wiadomo dlaczego (nie jest przecież ekspertem w dziedzinie psychiatrii, tylko w dziedzinie prawa), nie wiadomo na jakiej podstawie, nagle uznał, że podobnie, jak wielu przestępcom, mordercom, złodziejom czy gwałcicielom, należy zbadać stan zdrowia psychicznego Jarosława Kaczyńskiego. Czyżby myślenie pana sędziego łączyło coś z myśleniem pacjentów psychiatrycznych?

Na zakończenie pragnę także zauważyć: jako osoba, która na co dzień zobligowana jest do stawiania pacjentom diagnoz klinicznych, informuję, że Jarosław Kaczyński nie wykazuje żadnych zaburzeń psychicznych, a tym bardziej zaburzeń osobowości; ci zaś, którzy tak twierdzą (nie przechodząc zapewne nigdy w życiu własnej psychoterapii, czy choćby terapii treningowej; dotyczy to również niektórych psychiatrów i psychologów), dokonują tzw. identyfikacji projekcyjnej; klasyczne rozszczepienie i rzutowanie na zewnątrz własnych patologicznych części osobowości jest typowym zjawiskiem psychicznym dla jednostek paranoidalnych, narcystycznych, psychopatycznych, borderline i zależnych (zależnych od tzw. autorytetów i bezrefleksyjnie przyjmujących ich wypowiedzi). 

Kto zatem zdrowy, a kto mocno chory? Odpowiedź narzuca się sama. 

PS.
Polecam także komentarz Rafała Piotra Szymańskiego
http://szymanski.jg24.pl/?txt=174#comments

19 czerwca 2011

Raport PEW o mediach społecznościowych

Nie zgadzam się z niektórymi wnioskami raportu PEW nt. mediów społecznościowych (ze szczegółami można zapoznać się na portalu wPolityce.pl). Moja niezgoda szczególnie dotyczy następujących uogólnień:
  •  "ludzie korzystający z mediów społecznościowych w większym stopniu ufają innym"
  • "użytkownicy Facebooka są dużo bardziej zaangażowani politycznie niż ludzie poza tym serwisem".
Nie zgadzam się przede wszystkim z nasuwającą się na podstawie tych wniosków korelacją: internauci zaangażowani na portalach społecznościowych, zwłaszcza politycznych, są bardziej otwarci i ufni w relacjach interpersonalnych.

Z mojej wieloletniej obserwacji strefy internetowej wynika, iż fora  nie sprzyjają większej ufności wśród ludzi; prawie codziennie  jestem świadkiem tego, jak łatwo uruchamiają się wśród nich prześladowcze fantazje nt. innych osób; dzieje się tak zwykle ze względu na zbyt ogólne, często niestarannie pisane komunikaty, bądź odmienne zdanie;  internauci - odbiorcy - dopowiadają sobie wówczas wiele rzeczy, przyklejają sobie nawzajem różne łatki i projekcja odchodzi na całego. To z kolei zawsze prowadzi do zamknięcia się na kontakt z obmawianą jednostką.

 Paranoidalna atmosfera szczególnie uruchamia się na portalach politycznych, bo w politykę z reguły zawsze wpisana jest jakaś paranoja; b. często zjawisko to spotykane jest w społecznościach homogenicznych, tj. w obrębie zwolenników tej samej partii; stąd częste podziały np. prawicowych "ugrupowań" i tworzenie co rusz to nowych stron internetowych. Integracja i współpraca możliwa jest tylko tam gdzie nie ma paranoi i plotek; niestety, tzw. privy np. na  Facebooku, Twitterze, czy innych b-j rozbudowanych portalach  nie sprzyjają powstawaniu twórczych i aktywnych grup społecznych; wręcz przeciwnie - formowaniu się rywalizujących ze sobą podgrup, które wzajemnie siebie oczerniają; na te destrukcyjne i wyniszczające procesy szczególnie narażone są osoby  odróżniające się w jakiś sposób od składu danej podgrupy.
Sceptycznie również podchodzę do tezy, że "użytkownicy Facebooka są dużo bardziej zaangażowani politycznie niż ludzie poza tym serwisem". A dlaczego  miałoby to dotyczyć tylko  Facebooka? Co takiego szczególnego różni  tę stronę od innych? Są przecież inne portale społecznościowe, na których również dyskutuje się o polityce, a nawet projektuje akcje w realu. Chciałam tu zauważyć także, że gadanie o polityce nie jest równoznaczne z aktywnością polityczną. Droga od słowa do działania jest jeszcze daleka: deklaracje słowne nie zawsze muszą być zgodne z realną motywacją.

18 czerwca 2011

O Donaldzie Tusku, prawdzie obiektywnej i psychoanalizie

Celem psychoanalizy jest dotarcie do prawdy obiektywnej: o kliencie i otaczającej go rzeczywistości. Psychoanalitycy wierzą, że istnieje coś takiego, jak obiektywna prawda; natomiast krytycznie podchodzą do tzw. postmodernizmu i wszelkich terapii o takim podejściu.

Jednym z czołowych przedstawicieli postmodernizmu w psychoterapii jest prof. de Barbaro (ujęcie systemowe) - mąż pani de Barbaro, której pomoc w kampanii prezydenckiej w 2005 roku okazała się fiaskiem; Tusk przegrał w rywalizacji z prof. Lechem Kaczyńskim.

Tajemnica PR-wców, nawiązujących do filozofii postmodernistycznej polega na relatywizacji prawdy, stąd Donald Tusk w odbiorze wielu Polaków postrzegany był i w dalszym ciągu jest postrzegany jako osoba niespójna, nieszczera, a wręcz fałszywa.

16 czerwca 2011

O związkach preferencji muzycznych z preferencjami politycznymi i strukturą osobowości odbiorcy

Potwierdza się teza naukowców nt. związków preferencji muzycznych z psychiką odbiorcy. Już dawno spotkałam się z opinią, że miłośnicy Bacha, to jednostki nadmiernie skupione na swoim intelekcie i jednocześnie odcinające się od uczuć. Muzyka Bacha bowiem prawie wcale nie zawiera w sobie stylizowanych emocji muzycznych, posiada głównie wymiar matematyczny. Ze względu na bogatą ornamentykę i liczne ozdobniki, szczególnie cieszy się popularnością wśród jednostek narcystycznych (ozdobniki, obiegniki, tryle itp, to takie odpowiedniki kolorowych piórek). Takie osoby często mają problemy z empatią (mała wrażliwość na emocje muzyczne, to również mała wrażliwość na emocje ludzkie) i po okresie demonstrowania chłodu intelektualnego (tłumienia uczuć), mają skłonności do gwałtownych, impulsywnych, a nawet brutalnych reakcji. 

W "Polityce" kiedyś wyczytałam,że do tzw. intelektualnej muzyki Bacha, czy Mozarta szczególne upodobanie mają liberałowie. Dzisiaj w "Uważam Rze", dowiedziałam się, że muzyka Bacha była szczególnie bliska Doktorowi Śmierć: "Kevorkian nie skorzystał jednak z prawa do godnej śmierci". Przed odejściem z tego świata pielęgniarki puściły mu muzykę jego ulubionego kompozytora Jana Sebastiana Bacha, który towarzyszył mu przy ostatnim oddechu" ("Uważam Rze", nr 19/2011, s. 77).

Co zatem siedzi w "duszy" liberała?

12 czerwca 2011

Prof. Nałęcz i niebezpieczne metafory POlityków

Analiza symboli, jakich używają rozmówcy w swobodnej, bądź kierowanej dyskusji, jest jedną z głównych technik diagnostycznych psychoanalityka. W przeciwieństwie do psychologa, nie potrzebuje on posługiwać się testami psychologicznymi, by móc ocenić życie wewnętrzne swego klienta; dysponuje innego rodzaju metodami diagnostycznymi, niedostępnymi psychologowi, a tym bardziej dziennikarzowi, czy przeciętnemu czytelnikowi, ale równie skutecznymi (ba, a nawet bardziej), co standaryzowane testy psychologiczne. Dla psychoanalityka nie ma szczególnej różnicy, czy dokonuje analizy pacjenta, mając go przed oczyma, czy  analizy polityka, którego zna wyłącznie z publicznych wypowiedzi. Psychoanalityk może diagnozować m.in. na podstawie  obserwacji zachowań jednostki, jak i używanych przez nią w wypowiedziach metafor.

Hanna Segal na postawione jej pytanie: "Czy moralnym obowiązkiem psychoanalityka jest zabieranie głosu w debatach politycznych?", odpowiada:  "Mówi się, że na wojnie pierwszą ofiarą jest prawda. A naszym, analityków, zadaniem jest poszukiwanie prawdy. Nie mam na myśli prawdy przez duże "P", głoszonej z boskiej pozycji, ale to, jak rzeczy mają się naprawdę. Przecież na każdym kroku karmi się nas propagandą kłamstwa

My, psychoanalitycy, wierzymy, że w terapii indywidualnej wgląd, czyli zdolność do rozumienia własnych problemów, ma leczniczą moc. I ja jestem przekonana, że to odnosi się również do grup. Myślę, że zawsze, gdy uda nam się uzyskać wgląd w sytuację polityczną, powinniśmy o tym powiedzieć. Milczenie jest zawsze czymś w rodzaju zmowy."

W analizie zachowań polityków, szczególnego, bo uniwersalnego znaczenia wydają się nabierać następujące spostrzeżenia analityczki:

"(...) wiemy, że grupy są z natury egocentryczne, paranoidalne i narcystyczne. Jeżeli grupa jest zdominowana przez szalone założenia, np. że jesteśmy najlepsi, najuczciwsi, najmądrzejsi albo najbardziej pokrzywdzeni, to wyłania przywódców reprezentujących ten obłęd.,

oraz

"Kiedy przyszła pierestrojka, zdaliśmy sobie sprawę, że Związek Sowiecki sam się rozpada. Pojawiła się możliwość, żeby zatrzymać wyścig nuklearny. Można było porzucić schizoparanoidalne myślenie idealizujące jednych, a innych ustawiające w roli prześladowców, konfrontację "dobrych" i "złych". Można było zająć się problemami wewnętrznymi, np. bezrobociem."

Cóż zatem można powiedzieć o zachowaniach polskich polityków, a szczególnie partii Donalda Tuska, kiedy to Sławomir Nowak używa następujących metafor: " Polska dzieli się na "jasną" i "ciemną". Ta pierwsza to rządy Platformy Obywatelskiej i "fajne perspektywy" w kraju, który "jest otwarty, jest obecny w Europie jako kraj przyjazny, który ma dobre relacje z Niemcami i Rosją (...)

Polska  "ciemna", to kraj, w którym niektórzy duchowni dzielą ludzi na prawych, nieprawych, na przyzwoitych i nieprzyzwoitych, którzy mówią, kto powinien kiedy zginąć.(...)". I dalej: "wygrana prezesa PiS w wyborach oznaczałaby powrót do "nieustannej podejrzliwości"; "Uważam za sytuację nie do przyjęcia kraj, w którym panuje nieufność, w którym panuje nieustanna podejrzliwość, nie jeden z drugim, a jeden przeciwko drugiemu. To była filozofia lat rządów 2005-07, kiedy rządził Jarosław Kaczyński".

Nasuwa się jednoznaczna odpowiedź: polityk Platformy Obywatelskiej podzielił scenę polityczną na czarno - białą: Najlepszą, Najwspanialszą, Najdoskonalszą  Platformę Obywatelską i Najgorsze Najgłupsze i  Najbardziej  zacofane mentalnie i intelektualnie Prawo i Sprawiedliwość. Inaczej mówiąc, zaprezentował cztery klasyczne, prymitywne mechanizmy obronne, typowe dla pozycji schizo - paranoidalnej: rozszczepienie, idealizację i dewaluację oraz identyfikację projekcyjną. Zatem co do potencjału zdrowia psychicznego PO jako całości, nie można mieć żadnych wątpliwości. Tego potencjału prawie w ogóle nie ma, a wszystkie fantazje polityków na temat partii J. Kaczyńskiego należy rozpatrywać jako zniekształcone wytwory mentalne nieprawidłowo funkcjonujących umysłów.

Szczególnie jednak wstrząsnęła mną metaforyka doradcy prezydenta - prof.Nałęcza - który w dzisiejszej audycji "7 dzień tygodnia" użył wobec Jarosława Kaczyńskiego mocno zabarwionej seksualnie symbolizacji: "Kiedy prezes zaczął mówić do tej młodzieży, że Polska jest Titaniciem, to dla mnie to było jakieś polityczne molestowanie, coś na kształt politycznej pedofilii (...) Byłem zażenowany i zawstydzony jako nauczyciel, patrząc na wczorajszą konwencję PiS."

Czym jest symbolizacja? Symbolizacja jest niczym innym, jak wyrazem fantazji, pragnień, potrzeb oraz skłonności autora wolnych skojarzeń, a wyrażających się w stosowanych przez niego zwrotach i wyrażeniach. Jeśli choremu przedstawiona przez lekarza kreska kojarzy się z fallusem, to wiadomo, że pacjent owładnięty jest przez dewiacyjne popędy i pragnienia seksualne. Jeśli zaś prof. Nałęczowi słowa Jarosława Kaczyńskiego kojarzą się z molestowaniem i pedofilią wobec młodzieży, to z jakimi pragnieniami, popędami i skłonnościami mamy do czynienia u dorady prezydenta Komorowskiego???

Przerażenie moje jest tym większe, że profesor od ponad 30 lat pracuje z młodymi osobami. Przerażenie tym większe, że jego skojarzenia dotyczą czynów pedofilskich. Czy zachowanie Nałęcza nie powinno być zatem objęte szczególną obserwacją, nie tylko psychologów, czy psychiatrów, ale także prokuratury? Bo co do jego braku wyczucia granic chyba nikt od dzisiaj nie ma żadnych wątpliwości.

Źródło:
1. Freud i polityka 


O kibicach, piłce nożnej i POlitykach czyli rzecz o redukcji przemocy na stadionach

Pewien internauta bardzo ostro skrytykował na Twitterze psychologa, dr. Konrada Maja, który  wypowiadał się na temat przyczyn agresji wśród kibiców piłki nożnej. Autor przedstawił także propozycje pozytywnych (a nie autorytarnych i karzących) rozwiązań, zapobiegających eskalacji destrukcyjnych zjawisk na stadionach. W  artykule na portalu sport.pl można przeczytać m.in.: 

"- Oprawa meczu ma cechy rytuału wojennego - zwraca uwagę psycholog i jako przykład podaje obecne na meczu przyśpiewki, flagi, a także pojawiające się często na stadionie słowa: "walka", "starcie", "pokonać", czy "strzał". Zdaniem eksperta ze stadionów należało by wyeliminować agresywne okrzyki, które od agresji werbalnej mogą prowadzić do przemocy fizycznej, np. po meczu.

Dr Maj wyjaśnia, że do zamieszek dochodzi najczęściej wśród kibiców piłki nożnej, a także hokeja na lodzie. Psycholog tłumaczy, że ma na to wpływ obecna w jednym miejscu bardzo duża liczba kibiców oraz to, co się dzieje między zawodnikami na meczu. - To piłkarze czy hokeiści mogą dawać impuls do zamieszek. Atmosfera z boiska przenosi się na trybuny - mówi Maj i dodaje, że w sportach mniej kontaktowych, takich jak tenis czy siatkówka, zamieszki się niemal nie zdarzają. Pozytywny wpływ na publiczność miałoby więc zachowanie piłkarzy - brak agresji na murawie, a także bardziej obiektywne i mniej kontrowersyjne decyzje sędziów - np. wspomagane powtórkami przebiegu akcji bramkowych czy fauli na telebimach.

Psycholog społeczny uważa, że na stadiony warto wprowadzić humor i nastrój zabawy - pomogłyby w tym np. zabawne konkursy czy śmieszne zdarzenia sportowe prezentowane w przerwach na telebimach. Pozytywnie mogłyby na zachowanie kibiców wpłynąć większe zniżki cen biletów dla kobiet i dzieci.

Ekspert zwraca też uwagę na to, że ludzie są w lepszym nastroju tam, gdzie jest konsumpcja. - Jeśli dostępne jest dobre i niedrogie menu w stadionowych bufetach ludzie są bardziej pokojowo nastawieni do otoczenia - mówi ekspert. Dodaje że także pomysł sprzedaży na stadionach piwa niskoprocentowego w plastikowych butelkach, proponowany w ustawie, nad którą pracuje Sejm, nie jest złym pomysłem. - To praktykuje się na wielu stadionach świata. Jeśli alkohol jest całkowicie zabroniony, istnieje większa pokusa, żeby obchodzić ten zakaz, a część ludzi wypija bardzo mocny alkohol bezpośrednio przed meczem. Przecież w pubach kibice oglądając mecze piją piwo i nie dochodzi do awantur, ponadto podejście Polaków do alkoholu bardzo się zmieniło - komentuje psycholog z SWPS.

Zdaniem dr Maja, bardzo ważnym elementem walki z chuligaństwem stadionowym jest edukacja, prowadzona m.in. wśród najmłodszych kibiców. Zdaniem eksperta, powinien powstać nowy kodeks kibica. - Powinno się kibicować za, a nie przeciw. Kibicowanie polega na dopingowaniu własnej drużyny, a nie na tym, żeby grozić czy obrażać innych - ocenia."

Wydaje się, że diagnoza ta nie jest pełna i zbyt mało koncentruje się  na zachowaniach/decyzjach ws.kibiców samych POlityków. Ponieważ psychologia tłumu, a i po części sportu, nie jest mi obca, przedstawię tu własną koncepcję opisywanych w artykule procesów.

Dlaczego na meczach piłki nożnej, czy hokeja częściej dochodzi do aktów agresji i wandalizmu, a na meczach siatkówki, czy koszykówki rzadziej? Ano dlatego, że w przypadku pracy nóg aktywizowane są inne ośrodki mózgowe, niż w przypadku pracy rąk. Gdy pracują nogi, uruchamiane są głównie najstarsze obszary mózgu, tj. odpowiadające za pierwotne (prymitywne) reakcje, czyli popędy agresji; gdy aktywizowane są ośrodki zawiadujące aktywnością manualną - pobudzane są równocześnie sąsiednie ośrodki, odpowiadające za mowę i myślenie.

Te zróżnicowane reakcje (pobudzenie/hamowanie) obecne są nie tylko wśród sportowców, ale także wśród kibiców; następuje to poprzez tzw. identyfikację z określoną grupą sportowców oraz ich aktywnością. 

Proszę zauważyć, że zjawisko to dotyczy także polityków; Hanna Segal, angielska psychoanalityczka, twierdzi, że gdy polityk gra w piłkę nożną, to mamy do czynienia z symbolizacją konfliktu zbrojnego; zwraca tym samym uwagę na b. wysoki poziom agresji polityka i jego konfliktowy charakter. Nie dziwi więc, że Platforma Obywatelska należy do jednej z najbardziej agresywnych i konfliktowych partii w Polsce,a sam Donald Tusk - zagorzały kibic i piłkarz - nałożył b. surowe, czyli agresywne restrykcje na kibiców.

Zatem najlepszym rozwiązaniem dla opisywanego tu zjawiska - przemocy na stadionach - byłoby odsunięcie od władzy samego POlityka, który sam jest symbolizacją konfliktu i agresji, nie tylko w życiu publicznym i politycznym, ale w relacji z kibicami piłki nożnej.

RYBA PSUJE SIĘ OD GŁOWY!

Tusk na boisku - Corocznym zwyczajem premier Donald Tusk zagrał w sylwestra w piłkę nożną z przyjaciółmi stadionie Lechii w Gdańsku. Piłkarskie spotkania od 24 lat organizują byli pracownicy Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych, gdzie swego czasu polityk pracował

Źródła:
1. Psycholog: Represje wobec chuliganów na stadionach nie wystarczą
2. Freud i polityka
3. Tusk na boisku

05 czerwca 2011

O potencjale Kluzik - Rostkowskiej

Gdyby Kluzik - Rostkowska "wykastrowała" JK i przejęła jego funkcję, to los PiS-u byłby taki sam, jak los wykastrowanego PJN...

21 marca 2011

Kultura muzyczna, kultura osobista a kultura patriotyczna narodu polskiego

Bardzo mnie dziwi silne wzburzenie niektórych kręgów prawicowych - internetowych, dziennikarskich, a nawet psychologicznych na to co wydarzyło się w jednym z programów Polsatu: "Tylko muzyka. Must be the music". Media prawicowe z oburzeniem reagują na zachowanie komisji artystycznej (w składzie: Kora, Elżbieta Zapendowska, Adam Sztaba oraz Wojtek "Łozo", Łozowski (Afromental). ) wobec młodego chłopaka - ucznia Szkoły Muzycznej II st. w Sanoku - Piotra Wolwowicza - za wykonanie utworu Rosiewicza: "Pytasz mnie". W nagłówkach mediów prawicowych, w tym w wPolityce.pl można przeczytać: "Zobacz, jak muzyczno-medialny establishment traktuje młodego człowieka, który przejmuje się Polską. "Polska jest najważniejsza".

Uważam,że to jakiś rodzaju odlotu i nie o to chodziło komisji! Sam fakt, że komisja użyła metafor, odnoszących się do formy wyrażania uczuć patriotycznych przez pewne kręgi patriotyczne, wcale nie oznaczał krytyki samego faktu, że dla chłopaka "Polska jest najważniejsza". Chodziło tu głównie o ocenę jego wyboru utworu muzycznego, który w obrębie gatunku muzyki rozrywkowej nie jest najwyższych lotów. Poza tym chłopak nie wystąpił w tym programie tylko po to, aby zamanifestować swoje uczucia patriotyczne, tylko żeby zwrócić na siebie uwagę, udowodnić, że jest świetnym muzykiem!

Niestety, będąc subiektywnie przekonanym o swoich niezwykłych zdolnościach i kompetencjach muzycznych, wystawił się... no niestety, na  ośmieszenie. Najpierw chwalił się, że jest uczniem SM II st., a następnie wykonał muzykę, do której właściwie nie przystoi przyznawać się "rasowemu", czyli wykształconemu muzykowi. To jest muzyka o b. niskich walorach artystycznych, a muzycy - artyści - najczęściej "gardzą" tego rodzaju gatunkiem muzycznym. W szkołach muzycznych uwrażliwia się na muzykę artystyczną, a nie na muzykę graną na weselach! Stąd zaskoczenie komisji (moje również), i niewybredna trzeba przyznać jej reakcja.

Chłopak nie wiedząc jak się bronić, odniósł się zbyt dosłownie do treści wypowiedzi jury. W rzeczywistości  bronił swojego "talentu", swojej samooceny, a także imagu, bo zostało zranione jego "ja".Wcale nie bronił godności Polaków, którym bliskie są nuty patriotyczne. Podświadomie chciał odsunąć uwagę widzów od własnej osoby, jego kompetencji muzycznych, i automatycznie podpiął się pod metafory użyte w ocenie komisji. Jednym słowem, odwrócił kota ogonem! W jego mniemaniu, komisja nie zaatakowała jego "talentu", tylko jego "uczucia patriotyczne"; w rzeczywistości było na odwrót! Jednocześnie muszę przyznać, że ta forma wyrażania "miłości od Ojczyzny" również nie jest zgodna z moimi gustami muzycznymi i patriotycznymi. Dlatego w jakimś sensie identyfikuję się z jury,ale w bardzo wąskim zakresie.

Uważam, że Piotr Wolwowicz, dokonał bardzo niefortunnego wyboru repertuaru do opisywanego tu konkursu.  Pod względem muzycznym i werbalnym utwór jest na b. niskim poziomie. Jako uczeń SMII st. powinien wykazać się o wiele b-j wyrafinowanym gustem muzycznym; podobnie Andrzej Rosiewicz, który znany jest z o wiele lepszych utworów i wykonań. Treści patriotycznych nie powinno łączyć się z muzyką do KOTLETA! Z taką muzyką można się zetknąć w każdej knajpie dancingowej w Ciechocinku. Ja za taką postacią patriotyzmu też nie przepadam.Ani kultura muzyczna tego chłopaka, ani kultura muzyczna i osobista grajków - komisji - mi nie odpowiada! A media przesadzają rozdmuchując tę sprawę. Czyli inaczej mówiąc, ani jedna strona, ani druga, ani trzecia, nie przypadła mi do gustu.

 Jestem przeciwna, aby uczucia patriotyczne ulegały zalewaniu przez kulturę masową, a piosenka w wykonaniu tego chłopaka miała właśnie takich charakter - kultury masowej. To muzyka grana jest w knajpach, gdzie nadużywa się alkoholu, a kuracjusze sanatoryjni, często posiadający rodziny, nadużywają swobód seksualnych.To jest muzyka popędowa, która nijak się ma do wyższych uczuć patriotycznych.

Reasumując, ogólny poziom kultury muzycznej, ale także osobistej Polaków (w tym ludzi z wyższym wykształceniem) nie jest najwyższych lotów i tak będzie dalej, a może nawet jeszcze gorzej, jeśli MEN nie zwiększy l. godzin w szkołach ogólnokształcących na zajęcia artystyczne, a media  będą epatować kulturą masową, czyli muzyką Kory Jackowskiej, Zbigniewa Hołdysa, czy muzyką do kotleta w wykonaniu Rosiewicza, czy Piotra Wolwowicza. W kształtowaniu gustów muzycznych negatywną rolę odgrywają także sami dziennikarze, nawet ci, którzy uważają się z tzw. prawicowych...Niestety, wiele złego w tym zakresie czynią takie media, jak Radio "Maryja", czy Telewizja "Trwam". Właśnie przez propagowanie tego rodzaju muzyki, środowisko naraża się na niewybredne komentarze ze strony przeciwników politycznych, którzy postrzegają uczucia patriotyczne tychże kręgów poprzez pryzmat muzyki do kotleta ( i video z widokiem na polską wieś, bociany i pola)....

Ja również jestem na nie, jeśli chodzi o takie formy wyrażania uczuć patriotycznych:


czy takie:



Czy powinno się mówić o gustach muzycznych Polaków? Z punktu widzenia teoretyków muzyki, teoretyków estetyki, psychologii, czy psychoanalizy sztuki, oczywiście że tak! Jeśli ktoś myśli inaczej, to znaczy, że nadal mentalnie identyfikuje się z komuną, kiedy to dla prostych ludzi, często wywodzących się ze wsi, czy z kręgów robotniczych, a posiadających dyplomy wyższych uczelni, było niezwykle drażliwą sprawą słyszeć, że ich wrażliwość estetyczna i znajomość kultury muzycznej jest na niskim poziomie. Prawda jest jednak taka, że to, z jakiego rodzaju sztuką identyfikujemy się, mówi o naszej kondycji nie tylko kulturalnej, li kulturowej, ale, a może przede wszystkim, kondycji duchowej, emocjonalnej i osobowościowej. Może mało kto myśli takimi kategoriami, ale warto wiedzieć, że Polaków można zmieniać, czyli integrować poprzez muzykę! Zmieniać i integrować poprzez uwrażliwianie na sztukę przez duże S, a nie poprzez muzykę weselną, czy dancingową, li muzykę Kory lub Hołdysa...To zupełnie inne "tony", czyli inne znaczenie i...PRZEZNACZENIE...



20 lutego 2011

Myślenie boli czyli rzecz o błędach prawicowych blogerów

Ciekawe myśli zaprezentował jeden z prawicowych blogerów Unicorn

""Zmuszanie ludzi otępiałych do wysiłków intelektualnych ponad ich siły nie służy interesom prawicy. Generuje jedynie złość do nas. A przecież złościć się mają na tamtych?

To prawda, myślenie często boli. W świecie psychoanalityków twierdzi się,iż myślenie jest tym bardziej bolesne, im słabsze "ego" jednostki. Gdy wysiłek umysłowy jest nie do zniesienia, bliższa się staje zasada przyjemności. To osłabia lęki przed rozpadem i dezintegracją. 

Do podstawowych mechanizmów obronnych, które mają chronić "wyborcę" przed bolesnym myśleniem należą:
  • halucyjnacje, czy odrealnione fantazje,
  • wyparcie,
  • wycofanie z procesów introjekcyjno - projekcyjnych (które leżą u podłoża myślenia; inaczej mówiąc wycofanie schizoidalne i całkowity brak zainteresowania rzeczywistością społeczno - polityczną),
  • rozszczepienie własnego ja, obiektu i aparatu psychicznego oraz jego funkcji (jednostka postrzega w kolorach czarno - białych; stąd często politycy PO dzielą świat polityczny na czarno - biały: "czarny PiS" i "białe PO"),
  • projekcyjna identyfikacja, przez którą ja pozbywa się odszczepionych aspektów, które inaczej prowadziłyby do psychicznego bólu i umieszcza je w innym (stąd tak łatwo wywołać wśród wyborców PO nienawiść do wyborców i polityków PiS-u).
Zatem zachęcanie wyborców PO do myślenia wywołuje w nich silny niepokój i opór, co prowadzi do reagowania na rzeczywistość z pozycji schizo - paranoidalnej. Doskonale to wykorzystują PR-wcy Tuska, odwołując się w komunikacji z wyborcami do zasady przyjemności i podtrzymywania ich w stanie rozszczepionego "ego". W ten sposób unikają nienawiści wymierzonej we własną partię i czyni ją wyidealizowanym i omnipotentnym obiektem. Nienawiść idzie w kierunku merytorycznego PiS-u.

Czy zatem prawicowi blogerzy mają rezygnować z inteligentnego języka? 

Freud i Melanie Klein twierdzili, iż samowiedza prowadzi do większej integracji self, a co zatem idzie wnosi wewnętrzny pokój i społeczną harmonię. Z kolei wg Biona, integracja rozszerza pojemność "ego" - zwiększa odwagę do tolerancji większego poziomu emocjonalnych turbulencji, znoszenia egzystencjalnego ryzyka, osobistego, czy społecznego dysonansu. 

Uwzględniając zatem wymienione wyżej prawidłowości myślenia i niemyślenia, prawicowi blogerzy winni zmodyfikować zasadę komunikacji z odbiorcą liberalnym - przeformułować język na "przyjemny", stopniowo przestrajając go w kierunku zasady rzeczywistości...Tak jak ma to zresztą miejsce w pracy z pacjentami...

PS. Komunikat/postulat skierowany do pisarzy prawicowych, a nie czytelnika liberalnego:)