12 czerwca 2011

Prof. Nałęcz i niebezpieczne metafory POlityków

Analiza symboli, jakich używają rozmówcy w swobodnej, bądź kierowanej dyskusji, jest jedną z głównych technik diagnostycznych psychoanalityka. W przeciwieństwie do psychologa, nie potrzebuje on posługiwać się testami psychologicznymi, by móc ocenić życie wewnętrzne swego klienta; dysponuje innego rodzaju metodami diagnostycznymi, niedostępnymi psychologowi, a tym bardziej dziennikarzowi, czy przeciętnemu czytelnikowi, ale równie skutecznymi (ba, a nawet bardziej), co standaryzowane testy psychologiczne. Dla psychoanalityka nie ma szczególnej różnicy, czy dokonuje analizy pacjenta, mając go przed oczyma, czy  analizy polityka, którego zna wyłącznie z publicznych wypowiedzi. Psychoanalityk może diagnozować m.in. na podstawie  obserwacji zachowań jednostki, jak i używanych przez nią w wypowiedziach metafor.

Hanna Segal na postawione jej pytanie: "Czy moralnym obowiązkiem psychoanalityka jest zabieranie głosu w debatach politycznych?", odpowiada:  "Mówi się, że na wojnie pierwszą ofiarą jest prawda. A naszym, analityków, zadaniem jest poszukiwanie prawdy. Nie mam na myśli prawdy przez duże "P", głoszonej z boskiej pozycji, ale to, jak rzeczy mają się naprawdę. Przecież na każdym kroku karmi się nas propagandą kłamstwa

My, psychoanalitycy, wierzymy, że w terapii indywidualnej wgląd, czyli zdolność do rozumienia własnych problemów, ma leczniczą moc. I ja jestem przekonana, że to odnosi się również do grup. Myślę, że zawsze, gdy uda nam się uzyskać wgląd w sytuację polityczną, powinniśmy o tym powiedzieć. Milczenie jest zawsze czymś w rodzaju zmowy."

W analizie zachowań polityków, szczególnego, bo uniwersalnego znaczenia wydają się nabierać następujące spostrzeżenia analityczki:

"(...) wiemy, że grupy są z natury egocentryczne, paranoidalne i narcystyczne. Jeżeli grupa jest zdominowana przez szalone założenia, np. że jesteśmy najlepsi, najuczciwsi, najmądrzejsi albo najbardziej pokrzywdzeni, to wyłania przywódców reprezentujących ten obłęd.,

oraz

"Kiedy przyszła pierestrojka, zdaliśmy sobie sprawę, że Związek Sowiecki sam się rozpada. Pojawiła się możliwość, żeby zatrzymać wyścig nuklearny. Można było porzucić schizoparanoidalne myślenie idealizujące jednych, a innych ustawiające w roli prześladowców, konfrontację "dobrych" i "złych". Można było zająć się problemami wewnętrznymi, np. bezrobociem."

Cóż zatem można powiedzieć o zachowaniach polskich polityków, a szczególnie partii Donalda Tuska, kiedy to Sławomir Nowak używa następujących metafor: " Polska dzieli się na "jasną" i "ciemną". Ta pierwsza to rządy Platformy Obywatelskiej i "fajne perspektywy" w kraju, który "jest otwarty, jest obecny w Europie jako kraj przyjazny, który ma dobre relacje z Niemcami i Rosją (...)

Polska  "ciemna", to kraj, w którym niektórzy duchowni dzielą ludzi na prawych, nieprawych, na przyzwoitych i nieprzyzwoitych, którzy mówią, kto powinien kiedy zginąć.(...)". I dalej: "wygrana prezesa PiS w wyborach oznaczałaby powrót do "nieustannej podejrzliwości"; "Uważam za sytuację nie do przyjęcia kraj, w którym panuje nieufność, w którym panuje nieustanna podejrzliwość, nie jeden z drugim, a jeden przeciwko drugiemu. To była filozofia lat rządów 2005-07, kiedy rządził Jarosław Kaczyński".

Nasuwa się jednoznaczna odpowiedź: polityk Platformy Obywatelskiej podzielił scenę polityczną na czarno - białą: Najlepszą, Najwspanialszą, Najdoskonalszą  Platformę Obywatelską i Najgorsze Najgłupsze i  Najbardziej  zacofane mentalnie i intelektualnie Prawo i Sprawiedliwość. Inaczej mówiąc, zaprezentował cztery klasyczne, prymitywne mechanizmy obronne, typowe dla pozycji schizo - paranoidalnej: rozszczepienie, idealizację i dewaluację oraz identyfikację projekcyjną. Zatem co do potencjału zdrowia psychicznego PO jako całości, nie można mieć żadnych wątpliwości. Tego potencjału prawie w ogóle nie ma, a wszystkie fantazje polityków na temat partii J. Kaczyńskiego należy rozpatrywać jako zniekształcone wytwory mentalne nieprawidłowo funkcjonujących umysłów.

Szczególnie jednak wstrząsnęła mną metaforyka doradcy prezydenta - prof.Nałęcza - który w dzisiejszej audycji "7 dzień tygodnia" użył wobec Jarosława Kaczyńskiego mocno zabarwionej seksualnie symbolizacji: "Kiedy prezes zaczął mówić do tej młodzieży, że Polska jest Titaniciem, to dla mnie to było jakieś polityczne molestowanie, coś na kształt politycznej pedofilii (...) Byłem zażenowany i zawstydzony jako nauczyciel, patrząc na wczorajszą konwencję PiS."

Czym jest symbolizacja? Symbolizacja jest niczym innym, jak wyrazem fantazji, pragnień, potrzeb oraz skłonności autora wolnych skojarzeń, a wyrażających się w stosowanych przez niego zwrotach i wyrażeniach. Jeśli choremu przedstawiona przez lekarza kreska kojarzy się z fallusem, to wiadomo, że pacjent owładnięty jest przez dewiacyjne popędy i pragnienia seksualne. Jeśli zaś prof. Nałęczowi słowa Jarosława Kaczyńskiego kojarzą się z molestowaniem i pedofilią wobec młodzieży, to z jakimi pragnieniami, popędami i skłonnościami mamy do czynienia u dorady prezydenta Komorowskiego???

Przerażenie moje jest tym większe, że profesor od ponad 30 lat pracuje z młodymi osobami. Przerażenie tym większe, że jego skojarzenia dotyczą czynów pedofilskich. Czy zachowanie Nałęcza nie powinno być zatem objęte szczególną obserwacją, nie tylko psychologów, czy psychiatrów, ale także prokuratury? Bo co do jego braku wyczucia granic chyba nikt od dzisiaj nie ma żadnych wątpliwości.

Źródło:
1. Freud i polityka 


Brak komentarzy: