Niniejszy wpis chciałabym potraktować jako uzupełnienie dzisiejszego komentarza Marka Migalskiego pt. "W poszukiwaniu chamów".

Autor zwraca uwagę na szokujące, brutalne, wręcz przemocowe zachowania polityków PO wobec swoich dawnych braci solidarnościowych, a obecnie, należących do obozu opozycjnego, czyli partii PiS-u. Szczególnie wysoki poziom zachowań przemocowych wśród tych pierwszych, uwidocznił się w działaniach komisji ds. tzw. nacisków pod przewodnictwem S. Karpiniuka. Moim zdaniem, zachowania jego i innych jego współpracowników, to już nie tylko spontaniczne i sporadyczne chamstwo, ale działania podpadające pod kategorię mobbingu, przypominające zjawisko fali w szkole. Szczególnie ostatnio poddawana jest niemu posłanka Marzena Wróbel. Jednak należy tu wspomnieć, że do fali przyłączają się nie tylko politycy, ale również dziennikarze, szukający ofiar także wśród innych kobiet, o czym wspomnę później.

M. Migalski przytacza następujące przykłady przemocowych zachowań: polityków PO "Dlatego zapewne od pewnego czasu kulturalni i dobrze wychowani posłowie PO w komisji ds. tzw. nacisków upodobali sobie obrażanie swej koleżanki z PiS, Marzeny Wróbel. Przed kilkoma tygodniami przewodniczący komisji, Sebastian Karpiniuk, porównał ją do pociągu pancernego. Jego maniery twórczo rozwinął partyjny kolega, Robert Węgrzyn, który najpierw zalecał pani Marzenie potańczenie sobie na rurce, a wczoraj sugerował jej zażycie środków uspokajających."

Dalej autor przytacza przykłady podobnych postaw ze strony dziennikarzy: w tym przypadku już nie tyko wobec posłanki Wróbel, ale także Beaty Kempy, czy dziennikarki - Joanny Lichockiej: "Ale mogą to czynić bezkarnie, bo także część świata dziennikarskiego jest wobec pani Marzeny i innych kobiet wulgarna i chamska. We wczorajszej relacji z posiedzeń komisji, autorstwa redaktor Kolędy-Zaleskiej, obrazkowi idącej korytarzem posłanki Wróbel towarzyszył dwuznaczny komentarz, że „nadała ona nowy kształt komisji”. Niby nic, takie tam tylko skojarzenie, ale śmichu i chichu co niemiara. Tomasz Wołek, w Tok Fm nazywał posłankę Beatę Kempę „bitą chamicą”, a jego koledzy – Tomasz Lis, Jacek Żakowski i Wiesław Władyka – naigrywali się z głosu dziennikarki Rzeczpospolitej, Joanny Lichockiej. Że śmiać się z urody pani prezydentowej jest w dobrym tonie, to już chyba pisać nie trzeba – każdy kulturalny człek to wszak wie."

Bez dwóch zdań mamy tu do czynienia z przemocą psychiczną ze strony polityków PO i identyfikujących się z nimi dziennikarzy. Chamstwo i brak ogłady, to zbyt ogólnikowe określenia, które niewiele wnoszą o człowieku , przyjmującym na codzień takie postawy. O wiele b-j precyzyjnym określeniem na takie zjawiska społeczne są pojęcia kliniczne. Chamstwo to nic innego, jak agresja, przemoc, łamanie granic psychicznych i fizycznych u drugiego człowieka. Chamstwo, to nic innego jak objaw różnego typu zaburzeń osobowości.

Pod koniec swoich rozważań, Migalski zwraca uwagę na istotny z klinicznego punktu widzenia fakt z życia: "Przypomnijmy, że media donosiły, iż w obecnym rządzie na bardzo wysokich stanowiskach, a nawet na najwyższych, są damscy bokserzy, faceci, którzy sprawdzali swoją męskość w naparzaniu własnych żon."

Te ostatnie doniesienia coraz więcej wyjaśniają zachowania werbalne polityków PO. Skąd to się bierze? Dla mnie wyjaśnienie jest bardzo proste. Częściowo wspominałam o tym w jednym z wcześniejszych komentarzy. Pozwolę sobie powtórzyć, a i dopowiedzieć pare nowych refleksji:

"Z kolei lewicowcy i liberałowie też wychowali się w rodzinach, w których ojcowie często byli przemocowi (p. przykład Tuska,ale znam przykłady z własnych szkoleń terapeutycznych, w których brały udział osoby o poglądach lewicowych i liberalnych)i mieli wyjątkowo patologicznych ojców; tak patologicznych, że nie tylko autokratycznych, ale i dokonujących nadużyć seksualnych na swoich dzieciach.W przeciwieństwie jednak do pierwszej grupy, fasadowo chcą uchodzić za niezależnych, niezależnych od swoich ojców, od powszechnie przyjętych norm, czy wartości, a w rzeczywistości są głęboko zależni od swojej przeszłości. Stąd próba stłumienia własnych wspomnień i wrogości np. w nadmiernym uciekaniu się do przyjemności zmysłowych,alkoholu, czy narkotyków. Tacy ludzie mają trudności z wyczuciem granic,są b.odcięci od własnych uczuć i emocji, czy ciała i żeby cokolwiek poczuć, musi być wokół nich dużo silnej i różnorodnej stymulacji, np. musi być b. kolorowo, czy hałaśliwie i odurzająco. Stąd wolą duże miasta, głośną i narkotyzującą muzykę (p. rock, jazz), szybkie samochody, czy mocno stymulujące kolory. Modlitwa, kontemplacja, wyciszenie w kościele są im najczęściej obce. Nie odczuwają NUDY tylko wówczas, gdy wokół nich dużo silnych bodźców! A odczuwanie nudy, jest niczym innym, niż wyrazem wewnętrznej pustki i tłumienia własnej agresji."

http://venissa.salon24.pl/112725,krzysztof-klopotowski-o-nudzie

Należy tutaj dodać także, że tacy ludzie są także uzależnieni od własnej agresji i od wszczynania kłótni. Do prowokowania awantur mają skłonności najczęściej osobowości zaburzone, zależne.Nawyk ten wynosi się z rodzin pierwotnych, w których jedyną formą komunikacji między członkami rodzin; były kłótnie, awantury i przemoc. Osoby takie,w innych warunkach społecznych, stosują te same formy porozumiewania się, jak ich rodzice. Osoby te uzależnione są od silnej stymulacji emocjonalnej (nie tylko narkotyków, głośnej muzyki, intensywnych kolorów itp). Tego dostarcza agresywne zachowanie i próba wciągania w swoje gry innych osób . Stąd prowokowanie do równie silnie zabarwionych emocjonalnie zachowań ze strony oponentów. Ludzie z PO bez kłótni nie mogą żyć, bo to ich stymuluje i sprawia, że cokolwiek czują. Podobne zjawiska zachodzą także na oddziałach leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Tam też co chwila dochodzi do ostrych konfliktów między pacjentami. Czym większe zaburzenie, tym ostrzejsza i brutalna wymiana zdań.

Oczywiście doskonale wiemy, że PO w przeważającej mierze skupia ludzi, pochodzących z biedoty (chłopskiej, robotniczej, marginesu społecznego),wykształconej za komuny, którzy po czasach transformacji ustrojowej, całą swoją aktywność skupili na kompensowaniu braków materialnych z dzieciństwa.Niestety, braków wychowawczych nie uzupełnili. I są tacy,jacy są...

Wyjątki, a jakże są. Do nich należy polski psychiatra i zarazem senator PO z Wrocławia, który tak podsumował m. in. Monikę Olejnik - gwiazdę" dziennikarskiej elyty yntelektualnej:

Wczoraj obejrzałem sporą część "Kropki nad I " z Nelly Rokitą w roli głównej.

(...)


Przyznaję, że nie dotrwałem do końca "Kropki nad I", na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że zdarza mi się to coraz częściej. Pani Redaktor ma specyficzny sposób przepytywania polityków, w którym nazbyt wyraźne są Jej sympatie i antypatie. P. Nelly Rokita nie zalicza się do pierwszej grupy. Dzisiejsze polowanie na Nelly Rokitę za sprawę " In vitro" odbywa się na podstawie bardzo luźnej interpretacji tego, co powiedziała
."

http://sidorowicz.blog.onet.pl/Bronie-Nelly-Rokity,2,ID382088641,n

No, jak już sam psychiatra, i to na dodatek profesor, widzi u MO przejawy projekcji nieempatycznej, to już musi być bardzo źle...

Z kim? Niech czytelnicy dopowiedzą sami...