W blogu Rzecznika Praw Obywatelskich toczy się ożywiona dyskusja na temat przedstawionego przez dr. Kochanowskiego projektu "Parlament bez zaburzeń". Chodzi o to, by prawnie uniemożliwić ubieganie się o mandat posła lub senatora osobom, u których badania psychologiczne wykażą poważne deficyty w zakresie struktury osobowości. Chodzi o takie deficyty, które mogłyby w przyszłości poważnie zaburzyć funkcjonowanie społeczne polityka , czy stanowić źródło różnego typu zachowań przemocowych, czy to wobec innych polityków (np. Prezydenta), czy okreśonych grup społecznych. Przychylam się za tym projektem, podobnie jak wielu znajomych mi psychologów i psychoterapeutów.

O związkach pomiędzy zdrowiem psychicznym polityków a jakością prowadzonej przez nich polityki wieloktronie wypowiadali się psychoanalitycy, obserwujący wydarzenia polityczno - społeczne na świecie. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Hanny Segal, która w 2004 roku odwiedziła Polskę i udzieliła dla "Gazety Wyborczej" wywiadu. Znana psychoanalityczka wypowiedziała m.in. takie słowa:

"Czy moralnym obowiązkiem psychoanalityka jest zabieranie głosu w debatach politycznych?

Myślę, że powinniśmy wziąć udział w tej debacie. Sytuacja jest dziś inna niż przed II wojną światową, kiedy wielu psychoanalityków osobiście przeciwstawiało się nazizmowi czy ratowało jego ofiary - zabrakło jednak psychoanalitycznego głosu. Wtedy nie potrafiliśmy jeszcze opisywać zjawisk społecznych, brakowało nam pojęć. Teraz wiemy, że grupy są z natury egocentryczne, paranoidalne i narcystyczne. Jeżeli grupa jest zdominowana przez szalone założenia, np. że jesteśmy najlepsi, najuczciwsi, najmądrzejsi albo najbardziej pokrzywdzeni, to wyłania przywódców reprezentujących ten obłęd.

Mówi się, że na wojnie pierwszą ofiarą jest prawda. A naszym, analityków, zadaniem jest poszukiwanie prawdy. Nie mam na myśli prawdy przez duże "P", głoszonej z boskiej pozycji, ale to, jak rzeczy mają się naprawdę. Przecież na każdym kroku karmi się nas propagandą kłamstwa.

My, psychoanalitycy, wierzymy, że w terapii indywidualnej wgląd, czyli zdolność do rozumienia własnych problemów, ma leczniczą moc. I ja jestem przekonana, że to odnosi się również do grup. Myślę, że zawsze, gdy uda nam się uzyskać wgląd w sytuację polityczną, powinniśmy o tym powiedzieć. Milczenie jest zawsze czymś w rodzaju zmowy.


Jak widzi Pani przyszłość psychoanalizy?

Wiążę ją z przyszłością całej cywilizacji. Zamiast dawać nam po prostu więcej wolnego czasu, technologia stała się częścią oszalałej konkurencji globalnej produkującej coraz większy stres. Jest takie greckie powiedzenie, że gdy bogowie chcą zniszczyć człowieka, to najpierw doprowadzają go do szaleństwa; ja myślę, że polityka jest dziś nastawiona na niszczenie umysłu. Żadna dyktatura nie może tolerować wolnej myśli. Dlatego na Zachodzie ogranicza się budżety uniwersytetów, szkół, rozbudowuje biurokrację tak, że zabiera ona nauczycielom i naukowcom coraz więcej czasu.

W psychiatrii też dzieje się źle. Podejście psychoanalityczne wypierane jest przez szybkie kuracje lekowe albo terapię polegającą na wyuczonych zmianach zachowania. W jakimś sensie żyjemy w średniowieczu. Paradoksalnie, psychoanaliza zapuszcza się na nowe obszary geograficzne, a zarazem penetruje coraz to nowe obszary umysłu i dokonuje nowych, zaskakujących odkryć.

Jak to ujął mój młodszy kolega David Bell, "kiedy przychodzi nam żyć w średniowieczu, ciąży na nas obowiązek przechowania idei"."