Na stronie niezależnej.pl można przeczytać bardzo ciekawe spostrzeżenia ks. Isakowicza - Zaleskiego nt. katolicyzmu co poniektórych polityków polskich. Nie może się ksiądz nadziwić, jak to się nagle oni zmienili z nabożnych obywateli w przepełnione agresją "potwory". Co ciekawe, autor przytacza tu głównie takie postaci, jak: Hanna Gronkiewicz - Waltz, czy Stefan Niesiołowski.
Ks. Isakowicz - Zaleski pisze m.in.:
"Dziś po latach, widząc bicie kupców przez wynajętych osiłków i cyniczne wypowiedzi pani prezydent Warszawy, zastanawiam się, co sie stało z dawną charyzmatyczką Hanną, która tak łatwo przekształciła się w drapieżnego polityka? Jaki mechanizm zadziałał?
W 1995 r. uczestniczyłem w rekolekcjach, które prowadziła ... Hanna Gronkiewicz-Waltz, wówczas ulubienica wielu środowisk katolickich, afiszująca się swoją przynależnością do Odnowy w Duchu Świętym i narzucająca się swoją osobą wielu kuriom biskupim, które ustawicznie odwiedzała przy byle okazji. Do kościoła św. Andrzeja na przy ul. Grodzkiej poszedłem z ciekawości, bo widok kobiety przemawiającej do duchownych z ambony był jak na konserwatywny Kraków bardzo egzotyczny.
Nauki ówczesnej pani prezes NBP były nadzwyczaj egzaltowane i typowo neofickie, ale od strony teologicznej beznadziejne. Niektórzy z duchownych zagryzali wargi, aby nie wybuchnąć śmiechem, gdy charyzmatyczka Hanna popełniała lapsus za lapsusem. Mimo wszystko dałem się jej uwieść i za kilka miesięcy w wyborach prezydenckich zagłosowałem na panią prezes.
Dodam też, że w rekolekcjach tych oprócz duchownych uczestniczył prawie cały krakowski establishment, w tym wielu bankowców. Wśród nich dwóch panów, którzy już wtedy znani byli ze swych afer, a którzy w kościele siedzili w pierwszej ławce z rękami złożonymi jak aniołki.
W tym samym czasie uczestniczyłem w poświęceniu Warsztatów Terapii Zajęciowej na os. Dywizjonu 303 w Nowej Hucie. Pani prezes uroczyście przecinała wstęgę. Pod adresem osób niepełnosprawnych złożyła szereg deklaracji, ale żadnej z nich nie zrealizowała. Typowe gruszki na wierzbie. Nie mniej jednak wszyscy jej wtedy mocno klaskali.
Dziś po latach, widząc bicie kupców przez wynajętych osiłków i cyniczne wypowiedzi pani prezydent Warszawy, zastanawiam się, co sie stało z dawną charyzmatyczką Hanną, która tak łatwo przekształciła się w drapieżnego polityka? Jaki mechanizm zadziałał? Jaki mechanizm zadziałał także w przypadku np. Stefana Niesiołowskiego, który swego czasu jako aktywista Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego też afiszował się ze swoim katolicyzmem, a dziś jako aktywista PO jest "dyżurnym opluwającym", poniżającym publicznie kogo tylko sie da ?"
No cóż, to klasyczy przykład fałszywej religijności, o której raczył wspomnieć już przeszło 100 lat temu Zygmunt Freud. Klasyczne rozszczepienie pomiędzy fasadową religijnością a nieuświadomioną popędowością, czyli seksualnością i destrukcyjną agresywnością. Tak charakterystyczne dla osób, które zatrzymały się w rozwoju na pozycji schizoparanoidalnej,o której z kolei wspominała Melanie Klein. Konflikt między nadmiernie surowym superego a potrzebami niższego rzędu, odcinanie się od nich, zaprzeczanie im (chodzi tu o potrzeby właściwe dla każdej jednoski ludzkiej, czyli: seksu, władzy, agresji, przyjemności, potrzeby materialne), tworzenie wizerunku "idealnego ja", przy jednoczesnym odcinaniu się od własnego destrukcyjnego "ja", co z kolei prowadzi do jego rzutowania na tzw. "obiekty zewnętrzne" (np. na kupców z KDT, czy polityków PiS-u), prędzej czy później kończy się utratą kontroli nad niedojrzałymi mechanizmami obronnymi i niekontrolowanym zrzucaniem "masek". Osoba "świętoszkowata", zaczyna traktować ludzi jak "bydło" (nawiązanie do słów Bartoszewskiego, też lubiącego zakładać maski, nie tylko profesorskie,ale i "przykościelne") i z niespotykaną zawziętością walczy,czy to werbalnie, czy to fizycznie z urojonymi wrogami.
Ten sam mechanizm, co u Hitlera (chwalił chrześcijańskie dziedzictwo, niemiecką kulturę chrześcijańską i wiarę w Jezusa Chrystusa, a jednocześnie wykazywał obsesyjne postawy antyżydowskie i antyklerykalne; nie tylko na poziomie werbalnym, ale i fizycznym), można dostrzec i u Wałęsy (z "Matką Boską" w klapie i załatwiającym swe potrzeby do kropielnicy) i u Niesiołowskiego (niegdyś aktywisty ZChN-u, a dziś wyzywający Kaczyńskich od paranoików, czy schizofreników) i u Gronkiewicz - Waltz (afiszującej się z księżmi i jednocześnie pałującej kupców z KDT), czy u Donalda Tuska (który przed wybormi prezydenckimi poszedł do spowiedzi, przystąpił do Komunii Świętej, wziął ślub kościelny, a po doznanej klęsce - zaczął wyzywać katolików od "moherów" i podzielił Kościół na "łagiewnicki" i "toruński").
Ot, miłość i wiara schizoparanoidalna...
PS.
Ciekawa jestem, co na to jedynie "zdolni do miłości i przeżywania wdzięczności" psychologowie, li psychoterapeuci, tak silnie identyfikujący się z polityką "miłości", panującego nam premiera Tuska...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz