04 czerwca 2007

Polska oczyma Pana Jana, cz.2

Spał 19 lat
2007-06-03 22:22 Aktualizacja: 2007-06-04 02:26

Pan Jan poznaje świat od nowa

Dla pana Jana Grzebskiego z Działdowa życie rozpoczyna się na nowo. Bardzo szybko odzyskuje świadomość i mowę po 19 latach śpiączki. Teraz z wielkim zainteresowaniem wodzi wokół coraz bardziej żywymi oczami. Świat wokół niego kompletnie się zmienił. Przede wszystkim jest o wiele bardziej kolorowy niż za PRL-u.

Pan Jan w latach 80. uległ wypadkowi na kolei, kiedy uderzyła go w głowę wielka furta wagonu kolejowego, gdy zczepiał pociąg towarowy - pisze "Fakt".

19 lat temu wszystko było inne, szare. Pan Jan uśmiecha się do wspomnień, ale na pewno nie chciałby wrócić do tamtych czasów.
"Kolejki, czarno-biały telewizor, bieda..." - wylicza. "Trzeba było godzinami stać po wszystko, nie było mięsa ani wędlin w sklepach. No i strach, trzeba było milczeć na tematy polityczne" - mówi "Faktowi".

FOTOGRAFIA SPRZED OK 38 LATTeraz z wielkim zainteresowaniem wodzi wokół coraz bardziej żywymi oczami i coraz wyraźniej mówi. Kierownik działu rehabilitacji miejscowego szpitala, Wojciech Pstrągowski, próbował już nawet pionizować pana Jana, czyli stawiać go na nogi. "Przeszedł nawet parę kroków z kozetki do wózka" - mówi z wielką satysfakcją. "Doskonale pamiętam dzień przebudzenia pana Jana. Dokładnie 19 kwietnia przemówił, choć jeszcze nieco bełkotliwie. Ale jego mowa jest z dnia na dzień coraz wyraźniejsza" - dodaje.

Pan Jan mówi teraz całkiem wyraźnie. I myśli bardzo logicznie, dobrze buduje zdania. Świat po 19 latach bardzo go dziwi i cieszy.
"4 września 1988 straciłam z mężem kontakt" - opowiada żona pana Jana, Gertruda. "Po wypadku gasł przez cztery lata" - wspomina.

Po przebudzeniu pan Jan wszystko poznaje na nowo. Przez ten czas wszystko się przecież zmieniło!
"Zachwyca mnie telefon komórkowy" - opowiada. "A w sklepie oczopląsu można dostać!"

Mnóstwo towarów w sklepach w kolorowych opakowaniach, kilkanaście programów w telewizji...
"Ludzie są też jakoś bardziej kolorowi" - mówi z uśmiechem. "Tych wędlin, jogurtów jest tyle rodzajów! Martwi mnie tylko, że wszystko takie drogie. Nie wiem, czy będę ćwiczył w szpitalu, bo to kosztuje..." - dodaje.

Gdyby nie żona, pan Jan by nie przeżył. Nie ma odleżyn, wszystko wokół niego robiła. I zawsze wierzyła, że przemówi. "Zawsze był z nami" - dodaje. "Jak było wesele syna, to zabraliśmy męża z całą wersalką. Bardzo się cieszył" - wspomina.

Podczas jego śpiączki pani Gertruda odchowała i wyprawiła z domu jeszcze czwórkę dzieci - Sławomira, Gabrielę, Iwonę i Marka. No i przez ten czas pan Jan dochował się jedenaściorga wnucząt! Każde było mu przynoszone, aby mógł je poczuć przy sobie...

Teraz wszystko jest dla niego nowe. Dziwi się tylko, dlaczego tak dużo dyskutują w domu o polityce. "Ciszej, bo milicja przyjdzie" - nie wytrzymał parę dni temu, gdy syn zawzięcie krytykował rząd. Nie jest w stanie przyzwyczaić się, że nikt już nie prześladuje ludzi z tego powodu. "Ale dziwię się, że ludzie tak bardzo narzekają na życie" - dodaje na koniec z pobłażliwym uśmiechem. "Gołym okiem widać przecież, że świat po tych 19 latach jest o wiele bardziej kolorowy!"


Tomasz Piwowarczyk


http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=96&ShowArticleId=47170

Brak komentarzy: