23 stycznia 2009

Kluzik - Rostkowska, czyli rzecz o in vitro.

Dzisiaj Kluzik - Rostkowsa raczyła ogłosić:

"W kwestii in vitro w PiS najprawdopodobniej nie będzie żadnej dyscypliny" - mówi posłanka tej partii Joanna Kluzik-Rostkowska.

(..)

"To niemożliwe, by 157 posłów tej samej partii miało takie samo zdanie w tej kwestii. Proszę mi uwierzyć. PiS jest bardzo dużą partią. Mamy w klubie całkiem rozłożysty wachlarz poglądów, chodzi o to, byśmy potrafili tę różnorodność dobrze zaprezentować" - wyjaśnia posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska na łamach "Rzeczpospolitej".

Dodaje, że w kwestii in vitro jest bardziej lewicowa od Jarosława Gowina z PO, który już stworzył dość restrykcyjny projekt ustawy o in vitro. Nie zyskał on jednak akceptacji Kościoła, bo tylko ogranicza stosowanie tej metody, ale jej nie zakazuje. Wiadomo też, że w PiS są posłowie opowiadający się za całkowitym zakazem stosowania metody zapłodnienia in vitro."

http://www.dziennik.pl/polityka/article302268/W_PiS_nie_bedzie_dyscypliny.html

Strasznie nie lubię Kluzik - Rostkowskiej.

Głosowałam na PiS, większość ludzi z tej partii popieram, ale ta pani pasuje do tej partii, jak "pięść do nosa".Ona powinna być w SLD, a nie w PiS-ie. Już nie pierwszy raz przekonuję się, że tej pani bliżej do lewicy, niż do partii Kaczyńskich.

Jestem przeciwna zapładnianiu in vitro, nawet nie tyle z punktu widzenia religijnego, co psychologicznego. Wiem,że dzieci, które zrodzą się w zimnym laboratorium, czyli w tzw. fabryce,a nie z bliskości obojga rodziców, nie będą rozwijać się prawidłowo i przez całe życie będą osobami nieszczęśliwymi, znerwicowanymi, z problemami tożsamościowymi. Na płód dziecka oddziałują różne czynniki; dziecko, które nie doświadczy miłości rodziców już w momencie poczęcia, będzie cierpieć na deficyty miłości przez całe życie.Z całą pewnością odbije się to na jego psychice.

Badania psychoterapeutów, którzy pracują z pacjentami nerwicowymi i nie tylko, wielokrotnie wskazywały, że urazy pacjenta sięgają nierzadko okresu płodowego. Nawet chęć matki dokonania aborcji płodu, zapisuje się w jego mózgu i ciele. I nawet jeśli ostatecznie matka nie dokona aborcji, uraz w mózgu dziecka pozostaje. Wykazują to różne techniki projekcyjne.

A wyrzucanie na śmietnik zarodków pozostałych dzieci jest niczym innym, jak przejawem aktów destrukcji i zachowań przemocowych człowieka, który nimi manipuluje.

I niech mi ta pani Kluzik - Rostkowska nie epatuje swoją nowoczesnością, bo ta jej nowoczesność, kojarzy mi się wyłącznie z bezrozumnym kiczowatym liberalizmem.Jej "nowoczesne" pogląday nic wspólnego z nauką nie mają.thumbs down

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No, ale przecież "partia Kaczyńskich" też jest lewicowa. Tyle, że o ile SLD to jest ta lewica "internacjonalistyczna", to PiS głosi socjalizm w wersji "narodowej". Żeby się lepiej nazywał, nazwali go sobie "solidaryzmem".

Venissa pisze...

Eeee tam, to jest prawica humanistyczna:)

Pozdrawiam

Kirker pisze...

Ja to się mogę tyle zgodzić z Anonimowym, że PiS jest partią lewicową ekonomicznie, bo innych w mainstreamie politycznym nie ma.

A co do IVF to moim zdaniem nie powinno być w ogóle dopuszczalne. A zróbmy taki eksperyment myślowy. Z poronionych zarodków pobrano progenitorowe komórki, z których to potem rozwijają się plemniki i komórki jajowe. Następnie potraktowano je hormonami - odpowiednio testosteron i estrogeny. Otrzymano następnie plemniki i komórki jajowe, dokonano zapłodnienia, potem zarodek uległ implantacji. Po 9 miesiącach mamy dziecko, którego ojciec i matka nie chodzili po świecie.

Czy wobec tego takie praktyki powinny być dopuszczalne?

Inna rzecz, to możliwość seksowania plemników, w wyniku czego decydowania o przyszłej płci dziecka. Teoretycznie można sobie wyobrazić jeszcze robienie dzieci na zamówienie.

No i to tyle w kwestii IVF.

pozdrawiam

fankaaa pisze...

"Strasznie nie lubię Kluzik - Rostkowskiej" i właśnie tak, można określić mój stosunek do tej pani. Nie znam się na psychologii, ale ona ma coś w sobie odpychającego. Jest w niej jakaś toksyczność. Nie mnie oceniać, jakim jest człowiekiem. Nawet nie powinnam, bo któż mi dał takie prawo? Inaczej rzecz ma się z Kluzik - Rostkowską politykiem. Polityk w jej przypadku, to określenie mocno naciągane. Co najwyżej, mogłaby być w miarę sprawnym (mam nadzieję) urzędnikiem państwowym. Bo taką urzędniczą mentalność posiada. Całkowity brak finezji i rozdygotanie światopoglądowe. W każdej chwili gotowa na zmianę swojego stanowiska w wielu istotnych sprawach. Wszystko zależy od koniunktury. Musi zrozumieć, że jej miłość do polityki pozostanie nieodwzajemniona. Pokazały to jej działania (właściwie ich brak) w PJN. Szkoda o tym nawet pisać! No, bo o czym? O niewypale? Świetny, celny tekst, Venisso! Gratuluję!

Venissa pisze...

Witaj Droga Fanko! Cieszę się, że odwiedziłaś mojego bloga:)

Podobnie jak TY, od samego początku nie lubiłam Kluzikowej; po prostu coś mnie od niej odpychało;zanim zaczęła stopniowo odsłaniać się, czułam, że emanuje od niej jakiś fałsz. Dziwiłam się, że Lech Kaczyński tak jej zaufał!

Masz rację, twierdząc, że ona nadaje się tylko do roli urzędnika. Ona ma taką mentalność; co gorsza PRL-wskiego urzędnika.No i poza tym, brak ukształtowanej tożsamości politycznej, a ta prawdopodobnie sięga jeszcze głębiej...

Pozdrawiam i zapraszam częściej!

PS.
Masz prawo dzielić się swoimi odczuciami, towarzyszącymi w relacji z drugim człowiekiem;każdy z nas ma takie odczucia.