04 lipca 2007

Rozwiązanie testu projekcyjnego z dnia 26 czerwca

Moi Drodzy, zgodnie z wcześniejszą obietnicą (co prawda czynię to z pewnym opóźnieniem, za co serdecznie przepraszam) podaję rozwiązanie do "Szybkiego testu projekcyjnego" (z użyciem okładki jednego z ostatnich nr. tygodnika "WPROST"; przyp. Angela Merkel z odsłoniętym biustem, karmiąca jednocześnie obu braci - bliźniaków)

A więc informuję: jest to typowy test projekcyjny na wykrycie tzw. CIENIA seksualnego. Istnieje także podobne narzędzie z użyciem tzw. muzyki kiczowatej o zabarwieniu erotycznym.

Jeśli ktoś gwałtownie i z obrzydzeniem reaguje na tego rodzaju ekspresję (kiczowatą ekspresję plastyczną, czy muzyczną), tzn., że nosi w sobie jakąś tajemnicę zw. z nadużyciami lub niezdrowymi pragnieniami seksualnymi, np. wykorzystywał kogoś seksualnie, sam był molestowany, zdradza skłonności homo lub biseksualne, w wakacje wcielał (a) się w rolę tirówki itd. itp.

Przypomnijcie sobie teraz znane postaci z mediów, jak komentowały obrazek z Merkel i dokonajcie samodzielnej interpretacji ich reakcji:)

Jednocześnie pragnę złożyć wielkie gratulacje Geraltowi, Kukiemu i Andrzejowi A., którzy w niniejszym teście wypadli WZOROWO! Nie reagowaliście wstrętem, oburzeniem, czy obrzydzeniem, więc WSZYSTKO JEST OK! :)

Pozdrawiam

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

I tu się pomyliłaś, albowiem ja mam świra i mam na to papier - na to w każdym razie zostałem zwolniony z odbycia "zaszczytnego obowiązku obrony Ludowej Ojczyzny".

Venissa pisze...

@Andrzeju A.,Ty sobie nie żartuj:)Tamte papiery (z czasów PRL-u)należy traktować jako przejaw ZDROWIA i potrzeby jego ochrony. A poza tym ten "test" nie diagnozował chorób psychicznych, tylko ew. przejawów zaburzeń osobowości...no i tzw. 'cienia' seksualnego...

Anonimowy pisze...

Przeczytałem Twój poprzedni wpis i te komentarze pod nim. No cóż, dorobiłaś się swoich własnych troli. Ale to chyba miłe, w bajkach tylko najwięksi czarnoksiężnicy mieli trole. Te wprawdzie nie są na Twoich usługach a wręcz przeciwnie wprowadzają pewien element upierdliwości, ale to dopiero początki. Bierz przykład z Kaczora ma 2 trole i te trole mu służą, a nawet go wspierają. Wprawdzie co pewien czas usiłują wierzgać (jak to trole), ale potem zostają przywołane do porządku.
Być może i Tobie uda się osiągnąć ten stan mistrzostwa zwany nirwaną.

Co do poprzedniego mojego wpisu u Ciebie, zapomniałem dodać, że moja mama była lekarzem, w związku z tym żadna komisja wojskowa nie miała ze mną szans.

Anonimowy pisze...

Jeszcze a'propos Twojego poprzedniego wpisu. To jest opis jak bez przerwy kogoś wbijać w glebę i udowadniać mu że jest nikim. O podobnych sprawach czytałem w opisie toksycznych rodzin (w tej chwili nie pamiętam tytułu książki).
Co ciekawe po przeczytaniu takiej książki człowiek dochodzi do wniosku, że nie jest pewien czy może sobie pozwolić na dziecko - żeby nie krzywdzić następnego pokolenia. W tej książce na szczęście był taki tekst pod sam koniec (cytuję z pamięci więc na pewno nie dosłownie): "... nie martwcie się, nie trzeba być doskonałym aby Wasze dziecko nie było przez Was 'zatrute', wystarczy być dostatecznie dobrym aby być dobrym rodzicem ...". No w każdym razie taki był mniej więcej sens tego "pocieszenia".

Venissa pisze...

He, he, Andrzeju, to ładne "dyagnozy" stawiała Ci mama, nie ma co " :)) I jak się z tym czułeś? :)

A jeśli chodzi o tzw. trolle,nie trolle to właśnie przeżywałam obławę od wczorajszego wieczoru (a właściwie, to już od przedwczorajszego wieczoru; czego efektem było m.in.to, że poszłam spać dopiero gdzieś o. 3.30) oraz kilkugodzinny c.d. wczoraj; pierwsze oznaki tej skrupulatnie zaplanowanej akcji pojawiły się dzień wcześniej na GG, kiedy to wspomniany Piotruś - informatyk, zamieścił pewne info dla znajomych; nie reagowałam, choć wzbudziło to moje podejrzenie, czego ten człowiek ode mnie chce; "chyba ma na moim punkcie jakąś obsesję", pomyślałam sobie; no i że ciekawe zainteresowania ma; zamiast poczytać jakąś interesującą książkę, to zajmuje się jakimiś PLOTAMI; jednym słowem musiał wykonywać nieprawdopodobnie intensywną gimnastykę intelektualną z mojego powodu; no i zaczął się nalot; tym razem zaangażował do tego pomocników; czyżby facet czuł się na tyle bezsilny, że musiał odwoływać się do dodatkowych posiłków? Nie stać go na odważną KONFRONTACJĘ? Nie stać go, aby stanąć do niej "twarzą w twarz"?

Obawiam się Drogi Andrzeju, że raczej nie dorobię się trolli tego gatunku, jakie posiadają Kaczyńscy; choć dopatruję się u siebie pewnych cech zbieżnych z ich cechami :), to jednak to nie to samo :))

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

DO ANTAGONISTÓW NINIEJSZEGO BLOGA!

Który psychoanalityk przyzna się do tego, że poziom rzetelności i trafności testów projekcyjnych pozostawia, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia? Żaden! Bo psychoanalitycy nigdy się nie mylą. Zawsze mają rację. Ich racja, parafrazując Dzień Świra, jest "najichniejsza"! A krytykę traktują według następującego schematu: "Kiedy się ze mną nie zgadzasz, jesteś w błędzie, ponieważ to, co mówisz jest wynikiem wypartego kompleksu Edypa, a w związku z tym nie muszę odpowiadać na twoje uwagi krytyczne". Oznacza to, że podjęcie jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji z analitykiem jest pozbawione sensu. Dlatego też wchodzenie w polemikę z Venissą jest daremne, a konfrontacja z nią będzie się kończyć pseudodiagnozami jej oponentów. Przeto daremny jest i ten komentarz...

Anonimowy pisze...

Pascal, a skąd Ty to wszystko wiesz?

Venissa

Venissa pisze...

@ Andrzej A.

Andrzeju, dopiero teraz zauważyłam Twój drugi wpis. Nie wiem, jak to sie stało, ale się stało.

Tak, ludzie bywają i to dość często dla siebie toksyczni. Czym więcej o tym zjawisku wiemy, czym większa jest świadomość, a i samoświadomość , to ogarnia nas coraz większe przekonanie, że wychowanie, to bardzo duża odpowiedzialność; jak swoim zachowaniem możemy unieszczęśliwić nasze dzieci na całe życie. Ale na pocieszenie powiem Ci to, że najważniejsze jest, aby nie stać się neurotycznym perfekcjonistą. Wystarczy, że będziemy normalni, zwyczajni, szczerze kochającymi rodzicami. Dziecko poczuje, czy jest kochane, a widząc, że nie musi samo być doskonałe, wyrasta na zdrowego i szczęśliwego człowieka.
Poza tym, jeśli rzeczywiście kogoś kochamy, to automatycznie, bez większej kontroli intelektualnej, stajemy się mniej toksyczni, albo w ogóle nimi nie jesteśmy.Toksycznym staje się ten człowiek,który sam nosi w sobie jakieś nieuświadomione problemy, nie akceptuje ich, wypiera, a gdy zobaczy podobne cechy np. u swojego dziecka, reaguje na nie nerwowo, odrzucająco,deprecjonująco, nieakceptująco etc. etc., czyli toksycznie.

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Mam ciekawy tekst, który trochę chyba zakrawa o Twoją działkę naukową. Jak możesz to zajrzyj do mnie.

Anonimowy pisze...

Ha! Muszę to pokazać mojemu lekarzowi ;)

Wróciłem, ale jakoś nie chce mi sie komentowac zastanej rzeczywistosci...

Venissa pisze...

Witaj Geralcie! Jak miło Cię znów widzieć:)) Jak tam udał się wyjazd do egzotycznych krajów? Mów, może mi coś podpowiesz, bo ja planuję jakieś ekskursy na sierpień!

A wyniki "moich badań" koniecznie przedstaw swemu lekarzowi. Ale, ale, po co Ci lekarz?

A komentować zastanej rzeczywistości nie musisz; korzystaj ze słońca i letniej przyrody!

Pozdrawiam