21 lipca 2008

Marek Suski - Ludwik Dorn, czyli jak się nie komunikować.

Wczoraj dużym rozgłosem na wielu portalach internetowych "odbił się" wpis Ludwika Dorna o tzw. "ubolewaniu". Jak okazało się autor ubolewał z powodu słów, jakie wypowiedział pod jego adresem Marek Suski w wywiadzie z Żakowskim w Radiu TOK FM (18 lipca): „Ludwik Dorn jako osoba o niezwykłej inteligencji wykazuje pewne cechy autystyczne”.

Pan Ludwik Dorn poczuł się urażony określeniem "autystyczny" i w związku z powyższym napisał obszerny komentarz w blogu na dwóch portalach: Salonie24 i onecie. Stwierdził, że porównanie go do "autystyka", jest określeniem obraźliwym i poniżającym, co nie pohamowało go jednak od napisania Suskiemu riposty w podobnym, a może i jeszcze ostrzejszym tonie:

"Nie komentowałbym w żaden sposób stwierdzeń pana posła Suskiego na mój temat, gdyby był,tak jak ja, szeregowym posłem i szeregowym członkiem partii. Jednakże pan poseł Suski należy do bardzo elitarnego grona najważniejszych i najbardziej wpływowych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jest prezesem okręgowym partii, członkiem ścisłego Prezydium Klubu Parlamentarnego i rzecznikiem dyscypliny klubowej, odpowiada za przygotowanie programu PiS w dziedzinie stosunków i przekształceń własnościowych, a od stycznia jest członkiem Komitetu Politycznego - najważniejszej instancji mojej partii, podejmującej kluczowe i strategiczne decyzje.

Autyzm to ciężka choroba psychiczna o podłożu neurologicznym, skomplikowany zespół upośledzenia rozwoju, w którym istotną rolę odgrywa funkcjonowanie mózgu. Wyrażam ubolewanie, że w gronie kilkunastu osób podejmujących decyzje bezpośrednio brzemienne w skutki dla mojej partii, a przez to, pośrednio, dla mojego kraju, są osoby,którym inteligencja niejako automatycznie kojarzy się z ciężkim schorzeniem psychicznym. Mam nadzieję, że wśród członków PiS nie jestem w tym ubolewaniu osamotniony
."
Odnoszę wrażenie, że mamy tu kolejny przykład na wadliwą komunikację w "rodzinie". Psychologowie twierdza, że główną przyczyną rozpadu różnych związków,są błędy komunikacyjne,popełniane przez obie strony - jeden urazi "ego" drugiego, urażony urazi "ego" pierwszego, pierwszy znów urazi "ego" drugiego, aż temperatura wzajemnej niechęci i wrogości urasta do tego stopnia, że dochodzi do rozpadu związku, czy grupy społecznej. Taką formę komunikacji określa się mianem komunikacji skrzyżowanej .


Z punktu widzenia analizy transakcyjnej Erica Berna "dla zdrowia psychicznego ważne jest pozytywne ocenianie zarówno własnej osoby, jak i otoczenia społecznego. Patologia natomiast charakteryzuje się odmiennym sposobem wartościowania siebie (pozytywnie lub negatywnie) niż innych ludzi bądź przypisywania ujemnego znaczenia zarówno własnej osobie, jak i otoczeniu społecznemu (Harris,1979). Wzory emocjonalne również kształtowane są na podstawie doświadczeń wyniesionych z kontaktów z rodzicami"*.

Jak twierdzą psychoterapeuci: "Transakcje równoległe są źródłem wzajemnej satysfakcji, prowadzą do porozumienia. Natomiast konflikty i dyssatysfakcję wywołują transakcje skrzyżowane. tj. takie, w których dwie osoby komunikują się, aktywizując odmienne stany ego"*. Przykładowo, jeden wypowiada się z pozycji "rodzica", drugi z pozycji "dziecka", albo "dorosłego".

Do czego zmierza tzw. komunikacja/transakcja skrzyżowana? Ano: "W rezultacie transakcje skrzyżowane prowadzą do "gier". "Gra", w ujęciu analizy transakcyjnej, jest interakcją z ukrytą pułapką. Polega na wymianie komunikatów, w której oprócz treści wyrażonych explicite (określanych jako poziom społeczny komunikatu) zawarte są impulsy ukryte (zwane psychologicznym poziomem komunikatu). Uczestnicy "gry" powodowani są motywacją nieświadomą - zmierzają do pokonania przeciwnika i przeżycia satysfakcji z jego upokorzenia. Z pozoru, na poziomie społecznym, "gry" są bez zarzutu, lecz w gruncie rzeczy są nieuczciwe. Polegają bowiem na manipulowaniu partnerem interakcji (Berne, 1987). "Gry" cechuje destrukcyjność; prowadzą one do ostrych konfliktów, dyssatysfakcji, a w rezultacie do przerwania komunikacji".

Moim zdaniem, główną przyczyną konfliktów między politykami i ciągłego rozpadu partii, czy trudności w tworzeniu koalicji, jest stosowanie w kontaktach społecznych komunikacji skrzyżowanej. Proszę się zatem nie dziwić, że Santorski wypowiada się o politykach w następujący sposób: "Dzisiaj jest czas dla innych ludzi. Powyżej pewnego poziomu stresu osoba neurotyczna zaburza się,psychopatyczna zaś mobilizuje i "czuje, że żyje". Dziś nie ma miejsca dla narcyzów "neurotycznych", ale dla "psychopatycznych". Dla nich problem z własnym "ja" nie polega na tym, że trzaskają drzwiami, gdy ktoś ich obrazi.Oni kombinują, jak wrócić na to miejsce przez okno.Godność? Bez przesady.Raczej władza! "**. Oczywiście pod pojęciem "narcyzów neurotycznych" autor miał na myśli prawicę, a pod pojęciem "narcyzów psychopatycznych" - lewicę. Konsekwencją takich, a nie innych zdarzeń wśród polityków, jest później to, że tzw. autorytety w dziedzinie psychologicznej wypowiadają się o nich w taki, a nie inny sposób, a później powielają to w WYPACZONY sposób PO-wcy, SLD-wcy, a ostatnio coraz częściej niektórzy ludzie z PiS-u. Różnica jednak między psychologiem a politykiem, jest taka , że ten pierwszy "diagnozuje" zastany stan rzeczy z myślą o naprawie polskiej rzeczywistości, a "drugi" - używa "etykiet" psychiatrycznych/neurologicznych, w celu poniżenia i niszczenia "partnera" dyskusji.

Niechaj więc opisany wyżej incydent między politykami, posłuży do wyciągnięcia następujących WNIOSKÓW: jedynym i najlepszym PR-em dla polityka jest zmiana stylu komunikacji; chcesz podtrzymać relacje? chcesz zdobyć sympatię innych osób? bądź asertywnym.


Przypisy:

*L. Grzesiuk (red.), Psychoterapia. Teoria. Podręcznik akademicki, Warszawa 2005, s.222 - 223.
** J. Santorski, Jak żyć żeby nie zwariować, Warszawa 1997, s. 28

3 komentarze:

Kirker pisze...

ja myślę, że niemożność dogadania się na prawicy to wynika z indywidualizmu, jeżeli nie hiperindywidualizmu konserwatystów. Co więcej, im dalej na prawo to z tym jest gorzej. W wyniku tego partii prawicowych może być kilka, a lewicowe dwie, które w razie czego się jednoczą.

Z drugiej strony prawica dąży zazwyczaj do wprowadzenia pewnych zmian w życie za wszelką cenę - również jest to przyczyna jej rozbicia. Lewica chce się tylko utrzymać przy władzy. To jest zasadnicza różnica.

pozdrawiam

Venissa pisze...

Witaj Krikerze, zgadzam się, że czym b-j na prawo, to tym trudniej jest się dogadać. Dokładnie to samo obserwuję.Ująłeś problem delikatnie,określając go mianem "indywidualizmu". Nie mniej, nie da się tego inaczej określić, jak w ten sposób: że przyczyna konfliktów bezsprzecznie tkwi w wadliwej komunikacji. Wśród wielu polityków, obserwuje się właśnie tzw. komunikację skrzyżowaną, albo inaczej mówiąc: "komunikację w poprzek", czyli taką, w której przekracza się granice drugiej osoby.

W Polsce powszechnym zjawiskiem, jest niski poziom empatii, a co zatem idzie, nieumiejętność wyobrażenia sobie tego, jakie emocje można wywołać takim, a nie innym komunikatem. Nieumiejętność komunikowania się z własnymi emocjami (nieświadomość tego, co się przeżywa), uniemożliwia komunikowanie się z emocjami drugiego człowieka. Osoba, która nie jest świadoma własnej agresji, będzie "kontaktować się" z drugim człowiekiem przy użyciu agresji. To jest niestety, charakterystyczne dla wielu ludzi o cechach neurotycznych. I nie da się w tym przypadku inaczej tego określic. Każdy, kto tego się uczył, nie jest już w stanie tego inaczej ująć; jest to dla niego oczywiste.

I w tym przypadku, nie chodzi tu o "etykietyzowanie" w stylu Dorna, Suskiego, NIesiołowskiego, Chlebowskiego, czy innych polityków różnych opcji. To są dwie różne sytuacje. To jest zasmucająca diagnoza polskiej rzeczywistości.I nie wyróżniam tu nikogo. Nieprawidłowości widzę po każdej stronie... I specjaliście (psycholog,terapeuta, pedagog, który ukończył kursy z komunikacji interpersonalnej) który temu wszystkiemu się przygląda, ciśnie się jeden jedyny komentarz: "A udaj się polityku na kursy asertywności" i kończ z tym kręceniem się wokół własnego "ego"...Wciąż powielane są stare schematy. Póki w prawicy będą ludzie zdezintegrowani, póty prawica będzie się dezintegrować.Niestety...Polscy politycy są zbyt przewidywalni...

Pozdrawiam

Kirker pisze...

No cóż, ja myślę, że prawicowcy bardziej cenią sobie niezależność i nie znoszą, jak są pod cudzym butem, ale to jest generalnie cecha ludzi niezależnie myślących.

Z kolei na lewicy pęd do koryta. Kombinuje się po tym, co zrobić z władzą, jak się już u niej jest.

A czy w ramach komunikacji skrzyżowanej znajdują się argumenty ad personam? Ciekaw jestem...

Przy okazji polecam swój tekst:

http://kirker-zoologicznieprawicowy.blogspot.com/2008/07/o-problemie-edukacji.html

pozdrawiam