16 sierpnia 2010

O paranoikach

Wśród sporej części satyryków można spotkać tzw. paranoików.W książce H. Palmer - Enneagram - do grupy tej (paranoików oczywiście, a nie satyryków) autorka zaliczyła Woody Allena i Hitlera. Zdaje się, że spis ten uzupełnić trzeba o Fedorowicza i A.Awdiejewa (p."Charaktery" 2005;felieton po wygranej Lecha Kaczyńskiego).
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

08 sierpnia 2010

W odpowiedzi red. Lisickiemu

Pan Lisicki, red. naczelny "Rzeczpospolitej" postanowił nie pozostawać dłużnym Jarosławowi Kaczyńskiemu za słowa krytyki z dnia 6.08. i w odwecie przyłożył mu kolejnym sążnistym felietonem. Napisał m.in.:

Lekarzu, nim zabierzesz się za innych, ulecz samego siebie.”

O, to, to. Od czasu przegranej Jarosława Kaczyńskiego wystawiacie mu nieustannie epikryzy, zamiast spojrzeć w “ego” Tuska, czy Komorowskiego. Zdaje się, że i dziennikarzom potrzeba superwizji, bo fiksacja na jednym polityku, a niedostrzeganie innych “pacjentów” zaczyna nabierać znamion obsesyjności. Również słaba odporność na krytykę u “lekarza dusz polityków ” to sygnał, by poddać się superwizji; tylko czy dziennikarze mają taką gotowość?

Zranione "ja" prof. Davies'a?

Na stronie "Newsweeka" drukują fragment wywiadu z Normanem Davisem pt. „PiS to sekta i ruch wywrotowy”. Muszę przyznać, że rozbawiły mnie bardzo słowa tego człowieka, ale o tym za chwilę. Najpierw zacytuję dostępny w internecie fragment wypowiedzi profesora [całość ukaże się w papierowym wydaniu]:

"PiS nie jest normalną opozycją, a sektą polityczną, posiadającą guru, misję i własnych świętych. To raczej ruch wywrotowy, który próbuje nie tyle polepszyć III RP, co ją zburzyć - mówi w rozmowie z „Newsweekiem” wybitny znawca polskiej historii profesor Norman Davies.

– Jedenastego kwietnia staliśmy już z żoną godzinami przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. To właśnie ja, w kolejnych wywiadach dla CNN, BBC i innych anglojęzycznych stacji, mówiłem światu o wspaniałej solidarności narodu polskiego w żałobie. BBC World Service pokazywał te moje analizy co godzinę, chyba przez dwie doby. Bardzo mnie więc rani ostatni widok z tego samego miejsca, gdzie grupka fanatyków uderza w tę solidarność, forsując swoje dziwaczne poglądy i starając się wpływać na resztę Polaków – opowiada brytyjski historyk profesor Norman Davies.

I dodaje: – Każda partia ma swoich „krzykaczy”, którzy obrażają i przesadzają, ale Don Palikot-Kiszot nie jest jedynym rycerzem walecznym na polu bitwy. Moim zdaniem źródła awantur trzeba szukać w jednej formacji (jeśli nie u jednego człowieka), która ruszyła do walki zaraz po wygranych wyborach w 2005 roku.

Formacja ta rzuca najboleśniejsze zarzuty na przeciwników i równocześnie narzeka, że ona sama jest ofiarą „brutalnego ataku”. Tego typu postawa przypomina mi zachowanie gościa, który idąc ulicą kopnie kogoś niewinnego w kolano, a potem protestuje, że kopnięty niemoralnie klnie. Nie wolno określać dawnych kolegów z Solidarności jako tych, którzy stoją „tam gdzie stało ZOMO” i jeszcze mieć pretensje do uczciwej debaty politycznej.
Zdaniem historyka, fenomen wojny polsko-polskiej to bańka mydlana, która za jakiś czas pęknie. — Wtedy dopiero będziemy się dziwili jak to się stało, że miliony uczciwych Polaków zostało wprowadzonych w błąd. Największym emocjom ulega warstwa, którą spotkały niepowodzenia w nowej Polsce po 1989 roku. Tacy argumentują na bardzo wysokim poziomie emocjonalnym, a na niskim intelektualnie — mówi Davies. — Po czasach komunizmu w wielu głowach zostało dialektyczne dzielenie świata na dwie kategorie: my i oni, na patrioci i zdrajcy. Taki podział utrudnia normalne życie." 

To co przykuło moją uwagę i wprawiło mnie w największe rozbawienie , to przede wszystkim dwa fragmenty z tej wypowiedzi:
  1. "BBC World Service pokazywał te moje analizy co godzinę, chyba przez dwie doby.Bardzo mnie więc RANI ostatni widok z tego samego miejsca, gdzie grupka fanatyków uderza w tę solidarność (...)".
  2. "Moim zdaniem źródła awantur trzeba szukać w jednej formacji (jeśli nie u jednego człowieka), która ruszyła do walki zaraz po wygranych wyborach w 2005 roku"
Wśród psychoanalityków i psychologów od dawna panuje pogląd, że osobowości narcystyczne można najczęściej spotkać wśród dziennikarzy, tzw. artystów i... profesorów. Wspomina o tym m.in. dr Cezary Banaszkiewicz - seksuolog i psychiatra, gdy wypowiada się na temat związków z narcyzami: 

"Zdaniem Banaszkiewicza osobowości narcystyczne potrafią przetrwać ze swoim partnerem długie lata, pod warunkiem że znajdą sobie wystarczającą kompensatę w postaci akceptacji otoczenia lub podziwu w pracy zawodowej. Przykładem takich małżeństw są m.in. związki twórców utożsamiających się ze swoim dziełem i żądającym, aby kobieta w pełni im się poświęcała. Często podobny scenariusz przeżywają też żony artystów, pisarzy czy profesorów. Z kolei narcystyczne kobiety odreagowują nieudane życie prywatne, pracują w zawodach związanych z modą, rozrywką, a także w biznesie. - Łączy je fasada sukcesu, egocentryzmu i pewności siebie oraz uzależnienie od podziwu innych ludzi, istniejących po to, by odbijać ich blask - tłumaczy psychiatra."
Na koniec Banaszkiewicz stwierdza: "Ludzie ci zakochani są po uszy w sobie, wydaje się im, że są idealni, robią więc wszystko, by to świat wokół musiał się zmienić, a nie oni."

No i mamy klasyczną wypowiedź profesora, która doskonale pasuje do opisu myśli i potrzeb jednostki narcystycznej. Polacy protestujący pod krzyżem zranili "ja" profesora Davisa. Okazało się, że jego analizy i prognozy okazały się LIPNE i pan profesor musiał odreagować, udzielając wywiadu dziennikarzowi. Tak zregresował się tą "intelektualną" porażką, że wszystkie prymitywne i paranoidalne części swojego "ja" włożył w "ja" partii i zwolenników Jarosława Kaczyńskiego. I jak przystało na jednostkę narcystyczną oczekuje, żeby "to świat wokół się zmienił" (p. opozycja), a nie on sam, czy środowisko, z którym tak mocno się identyfikuje. A omnipotentny dziennikarz i omnipotentny elektorat PO szuka omnipotentnego guru - profesora - by ten wzmacniał ich narcystyczne części i wizję czarno - białej rzeczywistości. "My jesteśmy święci, a w PiSie drzemią demony".Czyż potwierdzeniem tej narcystycznej i schizo - paranoidalnej wizji świata nie są przypadkiem słowa Sławomira Nowaka?: 

"Polska dzieli się na "jasną" i "ciemną". Ta pierwsza to rządy Platformy Obywatelskiej i "fajne perspektywy" w kraju, który "jest otwarty, jest obecny w Europie jako kraj przyjazny, który ma dobre relacje z Niemcami i Rosją". Polska "ciemna" to - według Nowaka - "kraj, w którym niektórzy duchowni dzielą ludzi na prawych, nieprawych, na przyzwoitych i nieprzyzwoitych, którzy mówią, kto powinien kiedy zginąć.

07 sierpnia 2010

Symbolizacja krzyża

Ostatnio w moim blogu poruszyłam temat symbolizacji puszki piwa z "Zimnym Lechem". Dzisiaj wyjaśniam symbolizację krzyża, który tak bardzo przeszkadzał Bronisławowi Komorowskiemu.

W oczach Bronisława Komorowskiego,krzyż symbolizuje tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego. BK chcąc usunąć krzyż, tak naprawdę chciał wyeliminować L. Kaczyńskiego totalnie. Nawet z pamięci, nie tylko swojej, ale i wszystkich Polaków.

Dlatego m.in. Jarosław Kaczyński nie był obecny na zaprzysiężeniu nowego "Prezydenta".

Władza jest sexy

Jak podaje portal pardon.pl: "Mimowolną gwiazdą dzisiejszego dnia została posłanka Beata Bublewicz. I to bynajmniej nie dlatego, że błysnęła jakimś ciętym bon motem z okazji nieobecności Jarosława Kaczyńskiego. Posłanka PO była dziś protokolantką i jej zadaniem było odczytanie protokołu z zaprzysiężenia prezydenta RP. Ubrana w minispódniczkę i jasny żakiet, kompletnie niepasujący do poważnego charakteru uroczystości stanęła na mównicy sejmowej i rozpoczęła swój występ. Historyczny, dodajmy od razu. Jej wystąpienie stało się natychmiast hitem Twittera dzięki Michałowi Szułdrzyńskiemu. Zaczęło się od tego, że posłanka Bublewicz plotła niczym Piekarski na mękach:

*Działo się w mieście Warszawie... Marszałek trzykrotnie uderza laską..* 

Wzbudziło to oczywistą wesołość zebranych na sali posłów i senatorów. Jak doniósł na Twitterze jeden z posłów PiS, Radosław Sikorski podobno o mało nie spadł z krzesła."

Hmmm, ciekawe potrzeby ujawniła posłanka Bublewicz. Mini jakby ten przekaz wzmocniło. No tak, władza jest sexy...

02 sierpnia 2010

Wyjaśnienie czyli znów o bojkocie

Wczoraj "popełniłam" wpis, z którego częściowo wycofuję się. Zastanawiam się również, czy go nie usunąć Z drugiej strony trochę mi szkoda, gdyż znajdują się tam informacje, które mogą przydać się na przyszłość; choćby o tzw. zjawisku projekcji i identyfikacji projekcyjnej. Wczorajszy komentarz pisałam, będąc święcie przekonana, że bojkot dotyczył wszystkich reklam w całej Polsce. Muszę przyznać, że samo hasło "Zimny Lech" nigdy nie kojarzyło mi się z "zimnym Lechem Kaczyńskim" (brrrr, gdyby mi nawet przez sekundę to przyszło do głowy, to natychmiast odsunęłabym od siebie takie myśli i byłabym sama sobą przerażona; dokonałabym prawdopodobnie wyparcia). Jednak, gdy dopiero dzisiaj dotarło do mnie więcej szczegółów odnośnie samego bojkotu, zrozumiałam, że chodziło tu o ten jeden bilbord zamieszczony pod Wawelem (a nie całość kampanii). Rzeczywiście, gdybym wychodziła z krypty i zaraz potem zobaczyła tę reklamę, to zapewne poczułabym się tak, jakby ktoś cynicznie wyśmiewał się z moich uczuć.Wielką głupotą i ślepotą emocjonalną firmy było ulokowanie reklamy w tamtym miejscu...

01 sierpnia 2010

Nawołuję do bojkotu bojkotu "Lecha"

Dlaczego? Już wyjaśniam. Uważam, że ten bojkot mówi więcej o samych organizatorach bojkotu, niż o reklamodawcy. A jak już mowa o właścicielu firmy, to nie martwiłabym się o niego, bo zdaje się, że reklama "Zimny Lech" komunikuje, iż firma Kulczyka jest bliska upadku. I tu się zgadzam z Czarneckim; z tym, że ja doszłam do takich wniosków zupełnie innymi drogami. A jakimi? Zaraz je tu przedstawię.

Dlaczego irytuje mnie sama akcja bojkotu piwa? Dlaczego budzi moje mieszane uczucia? Bo więcej tu jest mowy o skojarzeniach samych bojkotujących, niż o samej bojkotowanej firmie.

Kto powiedział, że zimny "Lech", to "zimne ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego"? Gdzie to jest powiedziane? Gdzie to napisane? Hasło "Zimny Lech", to bardzo ogólny komunikat, prawie jak plama atramentowa w teście Rorschacha. Ponieważ jest to komunikat niejednoznaczny, to może każdemu kojarzyć się z czymś innym. Mnie nigdy nie przyszło na myśl,że może oznaczać martwego Lecha Kaczyńskiego! Brrr, ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że można nawet tak pomyśleć...

Moim zdaniem, to są wyłącznie fantazje tych osób, które odczuwają świadomie, a może mniej świadomie lęk przed śmiercią; przed unicestwieniem. W tym proteście znajdują odbicie wyłącznie emocje, które uruchomiły się wśród niektórych Polaków tuż po katastrofie smoleńskiej. To jest ten sam lęk, który pozornie jednoczył Polaków pod pałacem Prezydenta, a był właściwie mechanizmem obronnym, który miał "chronić" przez ew. zagrożeniem z zewnątrz. 

Proszę mi powiedzieć, kto o zdrowych zmysłach, chciałby płacić za piwo, które jest symbolizacją śmierci? Gdyby nawet założyć,że zimny "Lech", to martwy Lech Kaczyński (uffffff, z trudem wypowiadam te skojarzenia) to słowa "Spragniony wrażeń? Napij się zimnego Lecha", można by odczytać tak: "Spragniony śmierci? To napij się zimnego Lecha" ("To napij się tej trucizny").

Można to jeszcze inaczej odczytać; Zimny "Lech", to komunikat o rozpadającym się "ego" firmy, produkującej piwo. Tylko wątpię,żeby PR - wcy koncernu Kulczyka zdawali sobie z tego sprawę, co komunikują. Ludzie parający się Public Relation pozornie znają się na psychoanalizie; mają o niej bardzo marne pojęcie. Wiem coś o tym, bo kiedyś uczestniczyłam w dość mocnym sporze z PR-wcami firmy Play na pewnym blogu dziennikarzy wrocławskich. Oni nie zdawali sobie sprawy, co w psychoanalizie symbolizuje "jęzor" (np. w psychorysunku oznacza molestowanie seksualne), więc dewaluowali moje argumenty. A miałam na myśli to:. Większość z tych PR- wców, to behavioryści, a ci stanowią opozycję w stosunku do psychoanalityków i często nie znają się na symbolice psychoanalitycznej; często zwalczają psychoanalityków, bo uważają, że wystarczy potrenować pewne zachowania i objaw znika, a psychoanalitycy twierdzą, że objaw nie znika, tylko ulega przesunięciu; więc potrzeba dłuższej terapii, często wieloletniej. W oczach psychoanalityków, twórcy reklam, więcej mówią o sobie, niż są świadomi, jakie tak naprawdę treści przekazują. Poza tym, jeszcze trzeba mieć świadomość, że polscy PR-wcy prezentują o wiele niższy poziom wiedzy niż zagraniczni. Stąd nie warto przypisywać im magicznych mocy.To nie czarodzieje...NIe są wszechmocni.

Pewnie narażę się niektórym zwolennikom PiS-u (a nawet politykom), zwłaszcza tym, którzy lubią piwo, ale muszę tu również przypomnieć, że jak ktoś często sięga po piwo, to blisko jest alkoholizmu. A jak uzależnienie od alkoholu, to już jest duże prawdopodobieństwo, że pojawiają się w mniejszym, bądź większym stopniu lęki schizo - paranoidalne (o charakterze prześladowczym); te z kolei tłumione są kolejną porcją alkoholu (np. piwa). I dlatego wolałabym, żeby polityk, nawołujący do bojkotu "Lecha" nie oznajmiał całemu światu, że jest koneserem piwa... Zawsze to może budzić podejrzenia, że bycie koneserem,to zbyt częste sięganie po alkohol. A do alkoholizmu jest już niedaleko. Alkoholikiem można zostać również zbyt często sięgając po piwo. Kto mi nie wierzy, to niech poczyta sobie, choćby tutaj

Dlatego nawołuję polityków PiS-u, którzy wyszli z tą inicjatywną, żeby znów nie przeszarżowali w tych akacjach, bo mogą narazić się na śmieszność i wywołać Palikota! No i kto przoduje w tej akcji? No oczywiście znów pan Migalski...I to ma być tzw. udany PR dla partii? 

Mam jeszcze inne niezbyt dobre skojarzenia. Tym razem dotyczą intencji organizatorów bojkotu. Zakładając, że "Lech" to symbolizacja L. Kaczyńskiego (w mniemaniu niektórych polityków PiS-u, bo w moim w ogóle), to politycy PiS-u, którzy nawołują do bojkotowania "Lecha", tak naprawdę nawołują do bojkotowania brata Kaczyńskiego.No bo przecież samego Lecha nie można bojkotować. Skąd takie myśli? Bo nasze fantazje/skojarzenia mówią również o nieświadomie wyrażanych przez nas pragnieniach i potrzebach (analizy metafor można dokonywać na różnych poziomach) . Dlatego uważam, że ci, którzy kojarzą zimnego "Lecha" z Kaczyńskim, wyrażają swoje potrzeby symbolicznego wyeliminowania z życia politycznego J. Kaczyńskiego. Ten bojkot to tak naprawdę symbolizacja wewnętrznych rozgrywek pomiędzy liberalną częścią PiS-u a b-j konserwatywną. Ten bojkot to również niewyrażony wprost (a symbolicznie) gniew i agresja w stosunku do samego J. Kaczyńskiego.To jest tzw. przemieszczenie uczuć agresywnych na symboliczny "obiekt" - piwo "Lech".

Widzicie, ile skojarzeń może wywoływać niedookreślony komunikat reklamy "Lecha"? Które interpretacje są bardziej prawdziwe? Tych, co organizują bojkot, czy moje? A może żadne nie oddają prawdy? Zanim psychoanalityk przekona się co do znaczenia danej metafory, musi przeprowadzić dość skomplikowaną weryfikację hipotezy. Nie interpretuje tak szybko niejasnych komunikatów, jak niektórzy politycy PiS-u....Pod wpływem emocji... Psychoanalityk dokonuje skomplikowanych operacji intelektualnych, zanim rozszyfruje symbol...

Zatem nawołuję do bojkotu tego bojkotu, bo więcej może zaszkodzić PiS-wi, niż tworzyć mu dobrą reklamę...Uwaga! Na rogu Palikot...

PS.1
 Jednak osobom, które wychodzą z krypty z sarkofagiem Lecha i Marii Kaczyńskich i widzą ogromny baner z reklamą "Zimny Lech" może tak się kojarzyć. Pytanie tylko, czy ten baner postawiono tam celowo?

PS.2 No i jeszcze jedno; skoro reklama budzi tak silny lęk u wychodzących z krypty, to kto sięgnie po piwo "Lech"? Kto go kupi? Czy rzeczywiście firmie piwowarskiej zależy na spadku konsumpcji piwa? Wydaje mi się, że ten baner został tam postawiony bezmyślnie.

PS.3 Nigdy nie miałam takich skojarzeń z "Zimnym Lechem", dopiero "Rzeczpospolita" narzuciła mi takie "znaczenie".Moim zdaniem pisząc taki artykuł i na dodatek podpierając się jakimś bliżej mi nie znanym ekspertem - profesorem od perswazji (zaznaczam,że nie jest psychoanalitykiem; i co z tego, że profesorem?), "Rzeczpospolita" tylko wzmacnia takie skojarzenia, a nie wygasza. A jeśli chcemy uchronić się przed takim negatywnym skojarzeniem, to wystarczy wymazać je ze świadomości.