Od wczoraj czytam różne agresywne komentarze na onecie, "Dzienniku", czy tu w Salonie, odnoszące się do ciężkiej choroby Jadwigi Kaczyńskiej oraz faktu, że zarówno Prezydent, jak i były premier, spędzają teraz wiele godzin przy łóżku chorej matki. Nietrudno zauważyć, że ta obrzydliwość komentarzy internautów, polega m.in. na tym, że zarzuca się Głowie Państwa, zaniedbywanie obowiązków służbowych, znajdowanie pretekstu do nieróbstwa, oraz że z choroby matki, robi sobie Public Relation. Przeszkadza im obraz synów, którzy są blisko kochanej przez nich osoby. Nietrudno też zauważyć, że te prymitywne komentarze pozostawia zwykle elektorat PO!
Co oznaczają te zachowania? Na głębszym poziomie, oznaczają one nic innego, jak to, że osoby te nie wiedzą, co  znaczy odczuwać wdzięczność do matki, czy ojca, za to co nam dali w życiu. Obce im jest wyrażanie wdzięczności matce poprzez dawanie jej wsparcia i opieki w trudnych chwilach. Obcy im jest  w ogóle temat bliskości z ukochaną osobą.

Gdy ludzie ci wylewają zalegającą i wypieraną nienawiść na widok kadru, ukazującego synów przy łóżku chorej matki, to mówią oni przede wszystkim o sobie - o swojej przeszłości i teraźniejszości, przeszłej i obecnej sytuacji rodzinnej i o różnych deficytach w kontekście przeżywania bliskości Tym ludziom  przede wszystkim przeszkadza BLISKOŚĆ, stąd taka złość  i zawiść  na widok ludzi, którzy potrafią kochać.
Ciekawe są również reakcje niektórych kobiet oraz spostrzeżenia innych kobiet na temat zachowania tych pierwszych. Jedna z internautek w Salonie, skomentowała zachowanie innej internautki, obśmiewającej Kaczyńskich za to, że godzinami czuwają przy łożu chorej matki, w następujący sposób:

"(...) nadal obstaję przy moim zdaniu, że to taka "artystyczna" prowokacja w stylu Nieznalskiej, skoro, jak tu i tam czytam, że osoba ta znana jest na S24 ze swojej antypatii do Kaczyńskich."

No cóż, kobiety, którym przeszkadza obraz bliskości oraz obraz silnego mężczyzny wspierającego "słabą" , bo chorą kobietę, zapewne uruchamia co u poniektórych kobiet, wypartą zawiść... o członek męski... Współczuję tym kobietom, bo pewnie im trudno jest utrzymać związki z mężczyznami., trudno jest im przyjąć pomoc ze strony mężczyzn. Żaden mężczyzna nie lubi, gdy kobieta chce zabrać mu jego płeć...
Przypomniało mi tu jeszcze coś innego, mianowicie teorię Pierwotnej Troski Macierzyńskiej D.W. Winnicotta. Zdaniem autora, kobiety, które silnie identyfikują się z płcią męską, nie są w stanie wejść w rolę matki opiekuńczej i pogodzić to z innymi ambicjami, np. zawodowymi. Wejście w rolę  matki empatyzującej z potrzebami niemowlęcia, jest czymś nie do zniesienia, bo ambicje zawodowe, są silniejsze. Nie przyjdzie im nawet do głowy, że czas "zależności" od dziecka jest tymczasowy i szanse na realizację innych ambicji nie przepadają; są zawieszone tylko na jakiś czas. Rzeczą naturalną jest bowiem, że trzeba zaopiekować się bezbronną, na swój sposób "chorą" osobą. Podobnie zachowują się, gdy ktoś w rodzinie zachoruje, np. ich własna matka...
A pomyśleć, że Freud powiadał, że miarą zdrowia, zarówno jednostki, jak i całych społeczeństw, jest zdolność do pracy i zdolność do kochania.
Jednym słowem, Polacy i Polki nie potrafią kochać...Jest ich jakieś 60%...