27 czerwca 2009

Krzysztof Kłopotowski o nudzie

Wczoraj red. Kłopotowski zamieścił w swoim blogu wpis, w którym stwierdził, że polska prawica jest nudna. Jednocześnie próbował dokonać (świadomie, bądź mniej świadowmie) symbolicznej integracji dwóch skrajnych biegunów światopoglądowych, tj. prawicy i lewicy, przypisując m.in. prawicy lewicowość Jezusa, a i wypominając Kościołowi cechy lewicowego totalitaryzmu. Czy to mu się udało i jak to wygląda z mojego punktu widzenia, pozwolę sobie wyjaśnić, odnosząc głównie do początkowej części komentarza, w której autor obwinia za nudny wizerurnek prawicy przede wszystkim Kościół.

Z Kłopotowskim mogę zgodzić sie tylko częściowo. Od biedy mogę uznać, że pewna część prawicy jest nudna, a wręcz zdradza podobne cechy do lewicy. Choć wolałabym użyć tu innego, b-j ostrego w sensie znaczeniowym terminu, tj. że pewna część prawicy jest bardziej toksyczna. Czym b-j skrajna i uważająca się za konserwatywną jest prawica (podkreślam,że uważająca się, co nie znaczy,że obiektywnie nią jest; tylko za taką chce uchodzić; a to co myśli na swój temat, jeszcze nie znaczy, że jest prawdą), tym b-j upodabnia się do lewicy. Obie pozornie biegunowe grupy społeczne często są w opozycji nie tylko wobec siebie, ale i niestety wobec Dobra, Prawdy i Piękna w ujęciu platońskim. Nic, co jest źródłem agresji, przemocy i nienawiści (a więc i grzechu) nie może być pięknym, interesującym, porywającym, czyli nienudnym. I te cechy tak naprawdę łączą obie strony, choć fasadowo, na poziomie werbalnym (świadomie głoszonych poglądów) różnią się diametralnie. Chyba żaden uczciwy katolik nie zaprzeczy, że wśród katolików są więksi, bądź mniejsi grzesznicy:)

Jednak trudno jest mi się zgodzić uogólnieniami typu:

"Prawica w Polsce jest w ogromnej mierze katolicka. Dlatego jest nudna, choć to nie jedyny powód. Jak wiedzą niektórzy, Kościół przez wiele wieków zabraniał samodzielnego myślenia. Miał w tym cel. Te zakazy wytworzyły nie tylko dławiący konformizm umysłowy, ale również instytucje społeczne służące interesom jego własnym, i establishmentu."

Sam fakt bycia katolikiem nie oznacza odruchowego determinizmu, czyli zniewolenia cechą bycia nudnym, mdłym i nieinteresującym. Czy Jan Paweł II był nudnym człowiekiem? Czy Jan Paweł drugi był zniewolonym człowiekiem? Czy to co głosił stało w sprzeczności z autentyczną wolnością ? Przecież to wiara w Boga ma prowadzić do osiągnięcia wewnętrznej niezależności, a co zatem idzie osiągnięcia wewnętrznego piękna. Mnie, jako osobie, której wrażliwość estetyczna była kształtowana od dziecka w elitarnych szkołach artystycznych,obce jest stwierdzenie,że kultura kościelna jest mdła, nudna i nieciekawa, a na dodatek uzależniająca. Toż to w historii sztuki, największe dzieła jakie powstawały na przestrzeni dziejów naszej ludzkości, to były dzieła tworzone na zamówienie Kościoła przez najwybitniejszych malarzy i muzyków, a dziś wśród psychoanalityków sztuki, uchodzących za wzór zdrowej i prawdziwie wolnej struktury osobowości.

Mogę jednak przyznać, że pewien obszar funkcjonowania współczesnego Kościoła zasługuje na miano nudnego, a raczej toksycznego. To, co można zaobserwować w codziennej kulturze kościelnej, bardziej przypomina pod względem muzycznej struktury jakieś ludowe przyśpiewki weselne, bądź to PRL-wskie piosenki z kolonii, czy nieudolne naśladowanie gwiazd popu w muzyce. Nie ma tu autentycznego piękna, które byłoby nie tylko źródłem głębkich wrażeń estetyczno - duchowych, nie m tu nic, co doskonaliłoby osobowościowo młodych katolików. Mam tu na myśli wprowadzanie na teren kościoła el. muzyki rozrywkowej. Pieśni religijne, śpiewane przez młodzież np. na pielgrzymkach, czy różnych grupach, są po prostu bardzo marne pod względem muzycznym, a co zatem idzie estetycznym. Ostatnio miałam możliwość wysłuchania śpiewu młodzieży katolickiej przed pewną mszą.To, co usłyszałam,było dla mnie szokiem: jeden wielki krzyk, przy jednocześnie ściśniętych gardłach.Totalnie nieprawidłowa emisja głosu, melodie kiczowate, no i te źle nastrojone, brzęczące gitary.No, ale tak oni śpiewali, bo tylko tak potrafili. Modlili się do Pana, bo tak ich nauczono. Tylko co może było najbardziej zasmucające, to to, że ta młodzież była b. zablokowana emocjonalnie, co było wyraźnie słychać w ich głosach i nienastrojonych instrumentach. A jak młodzież zablokowana emocjonalnie, to śpiewająca szaro, nudno, nieczysto i agresywnie. Strukturę osobowości można doskonale odczytać na podstawie ekspresji muzycznej!

Z tego, ale niejedynego przykładu, wynika wniosek, że część prawicy jest nudna i kiczowata, bo jednostronna, nieharmonijnie uformowana pod względem osobowości. Część z niej jest całkowicie odcięta i od zmysłów i od emocji (a jest ich przecież cała gama; szczególnie odcięta od złości, z którą nie potrafi sobie poradzić, więc często wyraża ją w sposób agresywny; co widać wyraźnie na forach, ale i w mediach), a jednocześnie ma nadmiernie surowe superego. Jest sztywna, co z kolei jest wynikiem b-j lub mniej widocznego dla oka specjalisty - rozszczepienia. Inaczej można to określić mianem, że część prawicy zatrzymała się w rozwoju na poziomie schizo - paranoidalnym. Wśród niej dużo jest tzw.DDA. Ta część prawicy często skupia ludzi, którzy wychowali się w rodzinach autokratycznych, z ojcami często przemocowymi. Stąd ich dzieci odznaczają się głęboką zależnością, często mentalnością uzależnionego od pana, sługi. Nie ma tam nic z autentycznej wolności, którą ma dawać przecież wiara katolicka.

Z kolei lewicowcy i liberałowie też wychowali się w rodzinach, w których ojcowie często byli przemocowi (p. przykład Tuska,ale znam przykłady z własnych szkoleń terapeutycznych, w których brały udział osoby o poglądach lewicowych i liberalnych)i mieli wyjątkowo patologicznych ojców; tak patologicznych, że nie tylko autokratycznych, ale i dokonujących nadużyć seksualnych na swoich dzieciach.W przeciwieństwie jednak do pierwszej grupy, fasadowo chcą uchodzić za niezależnych, niezależnych od swoich ojców, od powszechnie przyjętych norm, czy wartości, a w rzeczywistości są głęboko zależni od swojej przeszłości. Stąd próba stłumienia własnych wspomnień i wrogości np. w nadmiernym uciekaniu się do przyjemności zmysłowych,alkoholu, czy narkotyków. Tacy ludzie mają trudności z wyczuciem granic,są b.odcięci od własnych uczuć i emocji, czy ciała i żeby cokolwiek poczuć, musi być wokół nich dużo silnej i różnorodnej stymulacji, np. musi być b. kolorowo, czy hałaśliwie i odurzająco. Stąd wolą duże miasta, głośną i narkotyzującą muzykę (p. rock, jazz), szybkie samochody, czy mocno stymulujące kolory. Modlitwa, kontemplacja, wyciszenie w kościele są im najczęściej obce. Nie odczuwają NUDY tylko wówczas, gdy wokół nich dużo silnych bodźców! A odczuwanie nudy, jest niczym innym, niż wyrazem wewnętrznej pustki i tłumienia własnej agresji.

A tymczasem czym b-j harmonijna i zintegrowana osobowość, tym b-j wierząca i głęboko religijna, tym b-j interesująca zarówno estetycznie i intelektualnie i tym b-j zdolna do kochania.Posiada również zdolność do nienerwowego reagowania na środowiska radiomaryjne:) Ona jest po prostu wewnętrznie zintegrowana, więc nie ma kłopotu ze zintegrowaniem się właśnie z tym środowiskiem. Takim przykładem na interesującą i nienudną osobowość jest właśnie Wojciech Kilar.

Najbardziej denerwują nas, czy nużą te cechy u innych, które sami posiadamy, a z którymi nie mamy kontaktu... Kiedy nie ma w nas wewnętrznej pustki, nie odczuwamy nudy, ani w towarzystwie własnym,ani w towarzystwie innych:)