26 września 2007

Recenzja spotu PO

Bardzo agresywny spot!

Wulgarne słownictwo, drapieżna muzyka, nerwowość akcji - jednym słowem: w obrazie przedstawionym w spocie zawarta jest nie prawda o politykach PiS-u, lecz prawda o osobowości polityków PO. Zasada diagnozowania na podstawie dynamicznego obrazu jest taka sama, jak w psychorysunku.

W spocie tym, widać także brak pomysłowości i kreatywności jego “twórców”. Naśladownictwo, małpowanie i bardzo niski poziom, jeśli chodzi o dobór środków wyrazu.

Ze spotu można również wywnioskować o jarmarcznej naturze PO-wców, bazarowej kłótliwości, nie dawaniu za wygraną, skłonności do przeciągania w nieskończoność wszelkich sporów.

Zupełnie inny obraz polityków PiS-u wyłania się ze spotu tegoż ugrupowania. Inteligencja, lotność umysłu, lekki i wdzięczny dowcip, artystyczna dusza, subtelność i bogata wyobraźnia. Reasumując - osoby zgrupowane wokół braci Kaczyńskich odznaczają się klasą,która można spotkać jedynie wśród RASOWEJ inteligencji…


24 września 2007

Recenzja najnowszego spotu PiS

Kolejny świetny spot w wydaniu PiS - u!

W krótki i zwięzły sposób przedstawiono prawdziwe oblicze polityków PO! No i te iście salonowe konwersacje “błyskotliwych dam” z PO o technice konsumowania ciasteczek bezowych w zestawieniu z tekstami panów - inteligentów w stylu: "Mordo ty moja", REWELACJA!:))
Oprócz świetnie dobranych i wyrafinowanych metafor, nie zamazujących przy tym czytelności komunikatów,uwagę przykuwa subtelny i smaczny humor oraz wysublimowana warstwa estetyczna. Widać, że przesłanie polityków PiS-u skierowane jest do bardzo wymagających pod względem treści i formy inteligentów!


08 września 2007

SONDAŻ

UWAGA!

Uprzejmie proszę wszystkich odwiedzających mnie gości o wzięcie udziału w badaniach, mających
na celu m.in. ustalenie aktualnych preferencji politycznych Polaków. Aby się do nich przyłączyć, należy kliknąć w okienko "Moja ankieta" (lewy górny róg) i odpowiedzieć na 3 krótkie pytania.

Jednocześnie informuję, iż zamiarem ankietującego jest także ustalenie upodobań muzycznych respondentów oraz korelacji tej cechy ich z poglądami politycznymi. W związku z tym, w ankiecie można się natknąć na pytanie, dotyczące preferencji określonych gatunków muzycznych. Sens tego pytania ujawnię po zakończeniu badań (po 21 października).

A oto aktualne wyniki sondażu, informujące w przybliżeniu, jak Polacy zagłosują w czasie najbliższych wyborów.

PIS 66,67 %
PO 15,56 %
UPR 11,12 %
LiS 0,0 %
LiD 2,23 %
Inna 4,45 %

SERDECZNIE ZAPRASZAM DO "GŁOSOWANIA"


UWAGA!

Czym więcej osób weźmie udział w ankiecie, tym większa będzie rzetelność wyników. Pozdrawiam


A DLA NIEZDECYDOWANYCH
PROSZĘ O WEJŚCIE TUTAJ




I TUTAJ

05 września 2007

Co o tym sądzicie? Czyli znów Jacek Santorski...

Czarna dziura

Z JACKIEM SANTORSKIM – psychologiem społecznym i biznesu, licencjonowanym trenerem, konsultantem i coachem liderów biznesu, autorem książek m.in.: „Miłość i praca”, „Skutecznie i z klasą”, „Alchemia kariery”– rozmawia Grzegorz Płonka

– W zasadach funkcjonowania Unii Europejskiej zawarte są idee, opierające się na wszechstronnej integracji społeczeństw, zamieszkujących na jej terenie, bez rozróżniania na lepszych czy gorszych, bardziej lub mniej ważnych. W jakim stopniu świadomość społeczna Polaków przyswoiła tego typu unijne wskazania? Czy jesteśmy ludźmi ogarniającymi uwagą i troską wszystkie poziomy życia społecznego?

Z badań psychologów społecznych wynika, że w naszym kraju występuje szczególny, mający różnorodne uwarunkowania, sposób odnoszenia się Polaków do poszczególnych poziomów życia społecznego. Na czym on polega? Otóż po pierwsze – potrafimy angażować się na rzecz spraw własnych i rodzinnych, wykazując przy tym daleko idącą gotowość do poświęceń w wielu sytuacjach życiowych. Aby to zobrazować, podam taki przykład: Jako psycholog biznesu wiem, że w wielu bankach pracuje się nad tworzeniem ofert finansowych dla emerytów w rodzaju – kredyt dla wnuków. Powstają one, gdyż specjaliści bankowi wiedzą, że babcie i dziadkowie, aby wesprzeć swe pociechy, gotowi są zastawić emerytury, a tym samym ponieść ryzyko strat materialnych.

Drugą charakterystyczną naszą cechą jest sposób reagowania w trakcie wyjątkowych, często dramatycznych sytuacjach, w których potrafimy, przynajmniej na pewien czas, zjednoczyć i odnosić się do siebie przyjaźnie. Tego typu reakcje mogliśmy zaobserwować na przykład w chwilach agonii papieża Jana Pawła II, w czasie wydarzeń na Ukrainie czy w momencie katowickiej katastrofy.

Pomimo że na poziomie rodziny i narodu wykazujemy gotowość do zaangażowania i wychodzenia naprzeciwko potrzebom innych ludzi, to nasz sposób odnoszenia się do sąsiadów, środowiska lokalnego jest bardzo obojętny, a nawet wręcz niechętny. Według badań przeprowadzonych w 24 unijnych krajach oraz w Izraelu, jesteśmy na ostatnim miejscu na skali zaufania do innych. Dlatego nie mamy gotowości do sąsiedzkiej pomocy, czyli, na przykład, do wzajemnego organizowania się na osiedlu, wspólnego sprzątania ulic, odśnieżania, ochraniania mienia i tym podobnych. Profesor Janusz Czapiński, w oparciu o wyniki swojej „Diagnozy Społecznej 2005” ogłosił niedawno, że jesteśmy krajem „bez społeczeństwa”. Z kolei prof. Brzeziński miał kiedyś powiedzieć: jesteśmy wspaniałym narodem, ale fatalnym społeczeństwem…

– Przyczyn tego stanu rzeczy jest zapewne wiele. Proszę wymienić najważniejsze spośród nich?

Wg prof. Czapińskiego brak zaufania do ludzi spoza rodziny jest u nas porażający. Proszę zgadnąć ile z 10 osób, mijanych przypadkowo na ulicy, na które Pan spojrzał, pomyśli o Panu wrogo, z nieufnością?

– Dziewięciu?

Brawo! Gratuluję Panu intuicji socjologicznej. Tylko jedna osoba w takiej sytuacji pomyśli o nas w sposób przyjazny, sądząc być może, że jesteśmy gotowi do pomocy lub ciekawi drugiego człowieka. Blisko 90% Polaków odnosi się z niechęcią i nieufnością do ludzi, którzy są o krok dalej niż najbliżsi. Podobnie przedstawia się nasze nastawienie do instytucji i organizacji. Badania „Diagnoza społeczna” wykazały również, że ponad 60% naszych rodaków ma ułożony obraz rzeczywistości w kategoriach „my” i „oni”. W ich świecie istnieją groźni „oni”, których „my” mamy się bać lub zwalczać, bo zagrażają naszej egzystencji lub wyższym wartościom. Dlatego też należy ich „demaskować” i znaleźć kogoś, kto nas uratuje. Jest to tak zwana „poetyka trójkąta dramatycznego”, w której świat dzieli się na „prześladowców”, „ratowników” i „ofiary”. Ludziom, żyjącym w tym schemacie, trudno jest pojąć wieloznaczność, czy wieloprzyczynowość zjawisk społecznych. Na przykład nie potrafią zrozumieć, że w przypadku zawalenia się dachu hali wystawowej w Katowicach mógł zaistnieć splot wielu przyczyn. Chcieliby znaleźć jednego winnego, szybko go wskazać i skazać. Jeśli tak się nie stanie, to powiedzą, że prokuratura czy inne organy państwowe były skorumpowane.

Aby określić dokładnie przyczyny nieufności wobec ludzi spoza rodzinnego klanu, potrzebowałbym pomocy wielu fachowców z różnych dziedzin nauki. Sądzę, że ma ona swoje korzenie jeszcze w czasach zaborów, okupacji hitlerowskiej oraz kilkudziesięciu lat PRL-u. Wówczas to nieufność była wsączana w nasze społeczeństwo, między innymi poprzez szukanie wśród Polaków- kandydatów na agentów, konfidentów, donoszących na swych rodaków czy też zapisywanie na volkslistę i dzielenie na lepszych i gorszych obywateli.

– Jakie działania mogą pomóc w usuwaniu ze świadomości społecznej śladów tych traumatycznych uwarunkowań?

Potrzebujemy tak naprawdę wszyscy czegoś w rodzaju narodowej terapii, która zajmie się tym najważniejszym naszym problemem. Jest takie zjawisko opisywane przez psychologów społecznych, które nazywa się „dylemat więźnia”. Jego istota zawiera się w opowieści o dwóch więźniach przetrzymywanych w pomieszczeniu, w którym na wysokości ponad dwóch metrów znajduje się okienko. Pewnego dnia, ktoś je uchylił, stwarzając możliwość ucieczki. Dylemat więźniów polega na tym, że jeden z nich, nazwijmy go numerem 1, musi posłużyć jako „drabina” dla drugiego. Co ryzykuje numer 1?

– Że numer 2 po wyjściu przez okienko zostawi go.

I to się właśnie nazywa „dylemat więźnia”. Co dalej? Przypuśćmy, że więźniowie dogadają się i uwierzą sobie nawzajem. Wówczas mają szansę na to, żeby się uratować. Jeżeli natomiast nie znajdą wspólnego języka, to „jeden będzie patrzył na drugiego wilkiem” i prysną marzenia o wolności. Z badań profesora Janusza Czapińskiego wynika, że większość z nas próby organizowania się społeczeństwa obywatelskiego traktuje jako pułapkę. Dlaczego ja mam zaangażować się w budowę drogi dojazdowej na osiedlu skoro sąsiad ma 300 metrów, a ja 30? Myślimy – nie ma co ryzykować! Jednak, tak naprawdę, nie obawiamy się wizji nowej rzeczywistości – która ma być za „okienkiem”, - tylko siebie nawzajem. Rozwiązujemy dylemat więźnia negatywnie. Nieufność, „bezinteresowna” zawiść i wrogość są naszym żywiołem. Jest to dla nas duży problem, ale na szczęście potrafimy już dzisiaj go zdiagnozować.

– Społeczeństwo polskie identyfikuje i angażuje się na poziomach rodzinnym i narodowym. Między nimi istnieje luka. Jak ją zniwelować?

Istnieją dwie szkoły, wytyczające kierunki zapełnienia tej luki, zwanej socjologicznie „czarną dziurą”. Pierwsza z nich mówi: Sprzyjajmy, pobudzajmy, organizujmy działania sąsiedzkie, grupowe, samorządowe. Wspierajmy wszelkie spontaniczne i pozytywne zachowania, które ludzie inicjują. Na przykład – grupy samopomocowe, kółka zainteresowań czy organizacje zrzeszające osoby związane wspólnym celem. Druga szkoła, bliższa zdaje się być sprawującym dziś władzę. Szkoła ta głosi: Nie jesteśmy w stanie zapełnić „czarnej dziury” spontanicznym, łagodnym stymulowaniem społeczeństwa przez jednostki terytorialne. Będzie to możliwe tylko dzięki autorytatywnym działaniom państwa. Zwolennicy demokracji słysząc takie deklaracje są zaniepokojeni. Są jednak ludzie, którzy troszcząc się o to, żeby tę „czarną dziurę” jakkolwiek zapełnić mówią: Być może, aby rozwiązać problem trzeba zastosować metodę „ii”, czyli mówiąc w uproszczeniu – i to, i to. Spróbować wykorzystać pozytywy obu szkół i je połączyć.

– Dlaczego sama pierwsza szkoła nie jest w stanie zapełnić „czarnej dziury”?

Prawdopodobnie, dlatego, że w Polsce zaistniała podobna sytuacja jak w byłym ZSRR, w której wystąpiło zjawisko nazwane później przez psychologów społecznych „pomyłką Gorbaczowa”. Na czym ona polega? Gorbaczow, człowiek niewątpliwie wyprzedzający epokę, próbował wprowadzić demokrację metodami demokratycznymi w państwie opartym na dwóch tradycjach – bizantyjskiej i totalitarnej. Nie udało mu się to. Kolejni rosyjscy przywódcy Jelcyn i Putin, biorąc pod uwagę historyczne uwarunkowania, wprowadzają w Rosji namiastkę demokratycznego wolnego rynku, stosując metody autorytarne. Podobnie działa władza w Chinach. Być może bracia Kaczyńscy, obserwując na przestrzeni kilkunastu lat to, co działo się w Polsce, uznali, że pewnego rodzaju działania są nieskuteczne. W kraju rządziły różne opcje polityczne, a większość problemów życia społecznego – pozostaje nierozwiązane. W świadomości społecznej Polaków, silne są tęsknoty za wybawcą – państwem, przywódcą, który poprowadzi masy do dobrobytu. Oczywiście musimy pamiętać o tym, że tego typu działania mogą wywoływać coraz większą polaryzację poglądów politycznych, a to stwarza zagrożenie wejścia w pułapkę, w którą możemy wpaść wszyscy, zarówno ci, którzy myślą – tylko demokracja, bijmy po rękach każdego, kto preferuje autorytarność, jak i zwolennicy działań, opartych na zachowawczej, wręcz fundamentalistycznej części Kościoła, tradycjach narodowych i państwie, w którym nie ma w ogóle miejsca na idee i praktyki liberalno - demokratyczne.

– W jaki sposób, stosując metodę „ii”, można byłoby zintegrować „demokratów” i „autokratów”?

Gdybym dokładnie wiedział, jak to uczynić zapewne prowadziłbym własną kampanię wyborczą. Natomiast myślę, że psycholodzy mogą pomóc, diagnozując zagadnienie. Na pewno obie strony potrzebowałyby świadomości ważności zintegrowania się oraz takiej dyscypliny emocjonalnej, jaką wykazał bramkarz Jerzy Dudek, który jakiś czas temu przeżył straszną awanturę ze swoim trenerem z powodu niemożności występowania w meczach. Po kilku dniach okazało się, że szczęście uśmiechnęło się do Polaka – konkurencyjny bramkarz otrzymał czerwoną kartkę i tym samym nasz zawodnik mógł zagrać mecz. W jednej z gazet dziennikarz zapytał się go, jak to jest możliwe, że z pełnego urazy i złości człowieka mógł w ciągu paru dni zmienić się w osobę zadowoloną, tryskającą energią. Dudek powiedział : Potrzebowałem 2 dni, żeby odreagować stres, a następnie wziąłem się do roboty. Myślę, że my wszyscy, zarówno „demokraci”, jak i „autorytarni” powinniśmy przyjąć taką postawę i szukać wspólnie porozumienia. Zdaję sobie sprawę, że wśród urażonych rządzących polityków, którzy w obliczu mediów nie umieją się pogodzić, jest to trudne, ale nie niemożliwe. Warto byłoby, żeby nasi przywódcy uświadomili sobie, że są w jakiś sposób wzorcami do naśladowania. Aby to zobrazować, podam kolejny przykład ze świata biznesu : Mamy firmę, w której zaistniał konflikt między działami sprzedaży i marketingu. Zarząd zastanawia, się jak zażegnać spory i spowodować, aby te dwie ważne grupy współpracowały ze sobą. Można wydać spore pieniądze i wysłać kilkudziesięciu pracowników obu działów na integracyjny wyjazd, na którym ludzie pójdą wspólnie w góry, napiją się piwa czy pobawią na dyskotece. Tylko po co? Roztropny Prezes firmy postanawia zorganizować konferencję, którą razem poprowadzą dyrektor sprzedaży i marketingu. Pracownicy zobaczą, że ich liderzy dogadują się między sobą i skutecznie współdziałają. Przykład idzie z góry.

Oczywiście może się zdarzyć, że na poziomie państwowym przywódcy polityczni nie są w stanie się porozumieć. Wówczas muszą to uczynić liderzy szczebli wojewódzkich, powiatowych, gminnych czy jeszcze niższych. Jeżeli liderzy lokalni zaczną współpracować ze sobą, niezależnie od układów i różnic politycznych, to pociągną za sobą innych ludzi do spontanicznego i twórczego samoorganizowania się oraz do postrzegania społeczności lokalnej w kategoriach zbioru różnorodnych, pełnoprawnych podmiotów. Wiem, że ten system sprawdza się między innymi na podstawie efektów działań międzynarodowej organizacji Ashoka, wspierającej ludzi potrafiących budować mosty porozumienia pomiędzy różnymi instytucjami i społecznościami. W wzmacnianiu poczynań lokalnych liderów, przyczyniających się do budowania społeczeństwa obywatelskiego, widzę dużą rolę mediów, takich jak miesięcznik „Euroregiony – Polska”, docierający do samorządów lokalnych. Macie Państwo niezwykle istotną misję do spełnienia, z punktu widzenia Polski i Polaków, gdyż jesteście w „strefie zero”. Możecie w waszej gminie zrobić to, czego nie potrafią dziś Panowie Rokita, Tusk i bracia Kaczyńscy.

– Czy w naszym kraju są ludzie, którzy potrafią wcielić się w rolę lokalnych liderów, dbających nie tylko o prywatne sprawy, ale i o wspólne dobro?

Prawdą jest, że gdy nie będziemy szukać predysponowanych do tego osób, inspirować i nagłaśniać ich działania, to mogą one systematycznie wyjeżdżać za granicę. Ludzie operatywni z powodzeniem mogą sobie ułożyć tam życie. Zresztą, warto pamiętać, że Polacy świetnie sprawdzają się w krajach demokratycznych. Dowodzą tego fale emigracyjne, które przeszły przez Polskę w latach 1968, 1970 lub 1980. Nasi obywatele szybko zadomowili się w krajach, w których się znaleźli, stając się ludźmi pracowitymi, zaradnymi i zdyscyplinowanymi. Swoją drogą, to ciekawe, że Polacy potrafią współtworzyć system demokratyczny na obczyźnie, a mają problemy w zbudowaniu własnej demokracji…Powiedziałem „mają problemy”! Znów popełniam ten błąd, – mówię w formie „oni”, a to nie jest tak – to ja nie umiem! Od tego powinienem zacząć – od przyznania się, że jestem współodpowiedzialny za istniejący stan rzeczy. Powiem szczerze, że jeszcze dwa, trzy lata temu nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zresztą wówczas nawet nie zajmowałem się tematyką, która dotyczy omawianej przez nas dzisiaj „czarnej dziury”. Moja refleksje dotyczyły spraw związanych z charakterem naszego narodu albo funkcjonowaniem rodziny i osobistej kariery. „Czarna dziura” znajdująca się w społeczeństwie istnieje także w mojej własnej świadomości…

– Dziękuję za rozmowę."

http://www.euroregiony.pl/html/253.html

Zapraszam do dyskusji.

P.S.

Od razu wyjaśniam, że akurat Santorskiego nie zaliczam do tej kategorii psychologów, o których wspominałam w poprzednim poście... Zbyt długo czytam jego teksty, żeby ostatecznie wyrobić sobie o nim jakąś opinię. W niektórych kwestiach nie zgadzam się z nim, co nie znaczy, że nie biorę "na poważnie" innych jego wypowiedzi.



04 września 2007

Czas przyszły dokonany

Boże, proszę o więcej takich "lekarzy duszy ludzkiej", jaki Bronisław Wildstein i Paweł Lisicki! Dlaczego Polacy są bombardowani głównie słowami - truciznami różnych i wątpliwego autoramentu, że nie wspomnę o wątpliwej kondycji zdrowotnej, psychologów, a tak słaby i rzadki dostęp mają do wypowiedzi ZDROWYCH ludzi, jakimi są wspomniani dziennikarze.

Czas przyszły dokonany

wrzesień 4, 2007 autor rp

Po prawie dwóch latach rządów Prawo i Sprawiedliwość ma kandydata na szefa układu. To Ryszard Krauze. Bracia Kaczyńscy podzielą teraz Polskę na zamożnych złodziei i uczciwych biedaków. A napiętnowany szef Prokomu stanie się wiodącym tematem kampanii wyborczej PiS”. To nie wstęp do nowej political fiction, ale podtytuł głównego artykułu najnowszego “Newsweeka”: “Prawie jak Chodorkowski?

Skąd ten znak zapytania? Przytoczony fragment dowodzi, że autorzy znają przyszłość. Oczywiste jest więc, że za to, iż zaangażował się w obronie demokracji, Krauze pod fałszywymi zarzutami i po parodii procesu (jak Michaił Chodorkowski) zostanie skazany na osiem lat więzienia. Będzie prześladowany również w więzieniu, a jego gospodarcze imperium zostanie doprowadzone do bankructwa i sprzedane firmom zaprzyjaźnionym z rządzącymi. “Oto jest głowa układu” - taki jest tytuł tygodnika, na którego okładce Krauze wystylizowany na Tomasza Moore’a przygotowuje się do ścięcia. Można oczekiwać, że już niedługo w cyklu “wywiady z towarzyszkami prześladowanych” w “Gazecie Wyborczej” pojawi się obfita wypowiedź jego małżonki.

Cykl ten zainicjowany został rozmową z Wandą Łyżwińską, kontynuowany jest dużym wywiadem z Honoratą Kaczmarek, żoną ostatniej ofiary, ale i oskarżyciela totalitaryzmu IV RP. Żona opowiada, jak to mąż nie mógł dojść do siebie po nieprawościach, jakich był świadkiem.

Odprowadzałam dziecko do szkoły i usłyszałam od jakiejś pani, że żyjemy w państwie policyjnym” - wspomina pani Kaczmarek.

Ta kobieta miała rację” - komentuje dziennikarka, której znudziło się już udawać pytania.

Mój Boże, czasami myślę, że Polska jednak zginęła” - czytamy początek tekstu z “Der Tagesspiegel”, który przytoczony jest w “Gazecie Wyborczej” z tytułem “Niemiecka prasa o wydarzeniach w Polsce”.

We “Wprost” Krystyna Grzybowska odnotowuje, że polskie media nie zauważają pozytywnych opinii o naszym kraju, np. jednej z najbardziej wpływowych gazet europejskich “Neue Zürcher Zeitung”. “Tagesspiegel” jest gazetą drugorzędną, ale widocznie pisze, co trzeba."

http://blog.rp.pl/wildstein/


Paweł Lisicki:

Polska sama sobie poradzi

Kiedy słyszałem o tym, że w Polsce odradza się totalitaryzm, wzruszałem ramionami. Przecież wiadomo, sądziłem, że takie opinie mogą wygłaszać tylko - ujmijmy to tak - ludzie niedojrzali. Porównania dzisiejszej Polski do stalinowskiej Rosji, Iraku czy Kuby powodowały moje zdziwienie. Najpierw z zakłopotaniem, potem z irytacją czytałem kolejne artykuły w zachodnich gazetach, gdzie różni znawcy pisali o rządach braci Kaczyńskich i ich autorytaryzmie.

Poczułem ból, kiedy przeczytałem, że Polska staje się śmieszna, że jest to kraj dziwny i szalony. Nasza niepodległość i suwerenność, odzyskana wskutek tylu ofiar i wyrzeczeń, wydawała mi się wartością zbyt cenną, by przechodzić obojętnie nad słowami tych, którzy z niej kpili i ją wyszydzali.

A jednak zachowywałem spokój. W końcu, myślałem sobie, każdy musi wiedzieć, że to jest tylko gra, retoryka. Czyż w demokracji wszyscy nie są trochę aktorami? I czy jej cechą nie jest nieustanna przesada? Używając chybionych analogii, epatując nietrafionymi porównaniami, niektórzy politycy i publicyści chcą, mniemałem dobrodusznie, pokazać swoją troskę. Nie ma w tym nic aż tak złego.

Tak myślałem, dopóki wczoraj nie wydarzyło się coś, czego nie potrafię zrozumieć. Były prezydent Czech, jeden z najbardziej znanych na świecie obrońców praw człowieka, wezwał do tego, by polskim wyborom przyglądali się międzynarodowi obserwatorzy. Vaclav Havel potraktował zatem Polskę jak część radykalnej opozycji, czyli jak kraj Trzeciego Świata, jak państwo, w którym bez zewnętrznej pomocy nie da się zmienić rządów. Jak Białoruś czy Kazachstan. To tak, jakby Havel wykluczył Polskę z Unii Europejskiej.

Dlaczego tak zrobił? Odpowiedź jest łatwa. Havel po prostu uwierzył swoim przyjaciołom.

Tylko że tu chodzi o coś więcej. Nie o zwykły błąd w ocenie rzeczywistości. Część radykalnej opozycji usiłuje po prostu wykorzystać swoje kontakty i znajomości do obalenia obecnego demokratycznego porządku. Wykorzystuje niewiedzę Havla i używa go przeciw polskim interesom, byle postawić na swoim. Nienawiść do rządów Kaczyńskich tak zaślepiła ich wrogów, że dla natychmiastowego obalenia władzy gotowi są zaakceptować wszelką pomoc. Oni po prostu już nie są w stanie czekać. Nie potrafiąc zdobyć zaufania własnych obywateli, szukają oparcia gdzie indziej. Marzą o natychmiastowej zmianie. A skoro nie udaje się do niej Polaków przekonać, skoro nie ma żadnej pewności, że Kaczyńscy przegrają z kretesem, chcą to narzucić.

Otóż wbrew sugestiom Havla Polska to kraj wolny i demokratyczny. Każdy, komu nie podoba się obecna władza, może przeciw niej zaprotestować. To kraj, w którym większość mediów krytykuje władzę, kraj, w którym nie ma więźniów politycznych, w którym działają swobodnie partie i organizacje polityczne. W którym każdy może powiedzieć, co myśli. W którym odbywają się demokratyczne wybory, a nad ich przebiegiem czuwają niezawisłe instytucje.

Kraj, w którym jeśli dojdzie do zmiany rządu i wygra opozycja, to stanie się tak w wyniku wolnego wyboru obywateli.

Dlatego Polska nie potrzebuje zewnętrznych obserwatorów. A ci, którzy to sugerują, okazują się albo ignorantami, albo jej fałszywymi przyjaciółmi."

http://blog.rp.pl/blog/2007/09/04/pawel-lisicki-polska-sama-sobie-poradzi/


A ja, gdy czytam o totalitaryzmie w Polsce, że Polska to państwo policyjne, że Kaczyńscy to bardzo niebezpieczni ludzie o cechach Hitlera, Stalina i Gomułki w jednym, zadaję sobie pytanie, ile w tym wszystkim roboty dyżurnych psychologów, czy ludzi zw. ze środowiskiem tychże ekspertów? Bo teksty które tu obaj autorzy przytaczają, to PRZEPOWIEDNIE, które czytałam już w 2005 roku (zaraz po wyborach) w piśmie CHARAKTERY. W takim stylu wypowiadało się wielu prof. psychologii, redaktorów czasopisma, znanych felietonistów, satyryków, np. takich jak Alosza Awdiejew. I zastanawiam się, gdzie mieli rozum i samokrytycyzm, gdy bawili się we wróżów i wróżki, gdy wyrażali tak histeryczne, katastroficzne, że nie powiem paranoidalne WIZJE? Miałam wrażenie, że wypowiadają się ludzie, znajdujący się w stanie silnej psychozy! No bo jeszcze nic się nie wydarzyło, rząd nie został w pełni uformowany, a tu już zaczęli prezentować czytelnikom takie CZARNOWIDZTWO! Zaraz potem, pojawiły się o podobnej treści wypowiedzi w GW niejakiego P.Śpiewaka, Tuska, w końcu całej PO, a następnie całej lewicy. No i wciąż to samo. Zachowują się tak, jakby cała opozycja zafiksowała się chorobliwie na tej czarnej wizji świata.

Ta fala opozycyjnej psychozy, przepełnionej nieprawdopodobną i wciąż nakręcającą się nienawiścią do rządzących, udziela się także szarym obywatelom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom i uszom, gdy zobaczyłam, jak moja dalsza krewna - kobieta po 80-tce (matka bardzo dobrze wykształconych dzieci), systematycznie słuchająca TOK FM, rzucała stekiem wyzwisk i obelg pod adresem Ziobry i dosłownie pluła w przestrzeń, jakby chciała symbolicznie opluć Ministra Sprawiedliwości. Pomyślałam sobie, że to doprawdy CHORE, CHORE i jeszcze raz CHORE! Zastanawiałam się wówczas, na ile reakcje, nieprawdopodobne zacietrzewienie wynikają z wieku, a na ile są wynikiem manipulacji otoczenia? Raczej składałam ten stan rzeczy na karb wieku. Ale gdzie tam! Przyszły jej dzieci i TO SAMO! Straszne rzeczy się dzieją w tym naszym kraju!

I zadaję sobie wciąż pytanie: na ile środowisko psychologów, zwłaszcza psychologów społecznych odpowiada za takie zachowania wielu polityków i Polaków? Ja wiem, że nie tylko oni krakali i kraczą tak nadal. Ale pytam się: KTO PIERWSZY ZACZĄŁ puszczać w eter takie diagnozy i wróżby? Jeśli to oni, to bardzo podważyli sobie tym własny autorytet! I chodzi tu nie tylko o poszczególne jednostki, ale całe środowisko! Pytam się, gdzie etyka i naczelna ZASADA, o której niejednokrotnie przypominają swoim studentom - PRZEDE WSZYSTKIM NIE SZKODZIĆ (!)?

A jak widać SZKODZĄ, szkodzą wielu Polakom i jak się wydaje, naprawiać tej partaniny nie zamierzają! Zastanawiam się także, czy pamiętają o tzw. zjawisku Polyanny? Chyba powinni pamiętać, że czym zdrowsza psychicznie jednostka, tym w jaśniejszych barwach percypuje rzeczywistość. Wychwytywanie głównie negatywnych zjawisk, patrzenie przez czarne okulary, jest cechą dla ludzi z ciężką nerwicą, a może i jeszcze z czymś gorszym. Kurka wodna, wygląda na to, że MAMY CHORYCH PSYCHOLOGÓW i tych wszystkich, którzy bezkrytycznie przyłączają się do ich wizji Polski!


To ja proszę o słowa - odtrutki Pawła Lisickiego i Bronisława Wildsteina!



03 września 2007

Somatoanaliza i prawda o Piotrze Tymochowiczu

Coś podobnego! Nie do wiary! Czyżby moją diagnozę - hipotezę, dotyczącą struktury osobowości znanego
doradcy politycznego, "eksperta" d.s. mowy ciała - Piotra Tymochowicza - życie zaczęło pozytywnie weryfikować? Czyżby moja analiza "struktury" i mowy ciała tegoż pana, a także jego agresywnego języka werbalnego (który nawiasem mówiąc często zbliżony był do stylu wypowiedzi Andrzeja Samsona; przypominam, że nadużywanie wulgaryzmów i pozbawiony zahamowań duży ładunek agresji, zwłaszcza w oficjalnych kontaktach społecznych, często jest symptomem charakterystycznym dla osób, mających skłonności do molestowania seksualnego, a już na pewno wykazujących cechy zaburzeń osobowości) okazała się bliska rzeczywistości? Przypomnę, co napisałam 5 sierpnia 2007 roku:

  • potargane, nieuporządkowane, zmierzwione włosy - chaos w umyśle, chaos emocjonalny, czyli pozacierane granice psychologiczne, które mogą występować u osobowości zaburzonych, jak i cierpiących na jakieś psychozy
  • zapuchnięte oczy (jakby żabie), zapuchnięty nos, worki pod oczami - nadużywanie używek, zwłaszcza alkoholu i nikotyny; powiększone nozdrza mogą sugerować, że facet lubi wąchać/ wciągać jakieś prochy (?); rozregulowanie hormonalne, niewydolność nerek, nadmierne zatrzymywanie wody w organizmie
  • oczy i ich ładunek emocjonalny - infantylne oczy jakby "rozbawionego cwaniaczka", błazna; wydaje się mówić: "ale dało mi się was nabrać, hihi", "ale z was frajerzy wykształciuchy jedne", "nieźle to wymyśliłem, co nie?", "dałem niezłego czadu, ostro poleciałem a oni mi uwierzyli"
  • usta - sztuczny, jakby wymuszony uśmiech; widoczna hypertonia mięśnia okrężnego, co może oznaczać nadmierne kontrolowanie się w różnych sytuacjach, nieszczerość; czasami ich właściciel jednak nie wytrzymuje i daje się ponieść emocjom, które najczęściej przybierają postać niekontrolowanej agresji, bądź biernej agresji; widać to coraz częściej w jego języku werbalnym* ; usta duże, umięśnione - duża ilość zakończeń nerwowych, zmysłowość, upodobanie do jedzenia, wyrafinowanych potraw, skłonności do nadużywania seksu
  • usta w stosunku do oczu - gdy bliżej się przyjrzeć, widoczna asymetria i brak spójności; usta niby uśmiechnięte, ale napięte, powstrzymujące agresję; oczy niby także uśmiechnięte, ale przebija z nich smutek, ból i neurotyczne cierpienie
  • asymetria w ustawieniu tułowia - może to świadczyć o braku spójności, nieharmonijnie ukształtowanej osobowości, utracie równowagi; pochylenie tułowia na lewą stronę, sugeruje dominację prawej półkuli i bardzo silne, tłumione emocje (co zresztą wyłazi z jego tekstów; porównajcie zrównoważony język Santorskiego, z nieopanowanym, agresywnym językiem Tymochowicza)
  • rozchełstany kołnierzyk, brak krawatu - niechlujstwo, nieuporządkowanie, ogólne rozregulowanie, chaos, częsty niepokój i lęki i jakby z tego powodu często odczuwane duszności (chyba ma niewydolność tarczycy, krtani, albo górnego odcinka oskrzeli); krawat traktuje, jak "uwięź", "obrożę"; czyżby w dzieciństwie miał rodziców apodyktycznych, którzy trzymali go niczem na smyczy? a może ojca miał apodyktycznego (skoro z taką nienawiścią wypowiada się o symbolicznym ojcu - premierze?;p. mechanizm projekcji), a matkę nadmiernie pobłażającą? sprawia wrażenie, ze jest bardzo niecierpliwy, zwłaszcza gdy coś "idzie nie po jego myśli" , ale i wtedy, gdy pragnie zdobywać kobiety (i to niejedną!!!); a po cóż tak męczyć się z krawatem, jak łatwiej i szybciej będzie z samymi guzikami :)? ten rozchełstany kołnierzyk kojarzy mi się także z upodobaniem do gry w ruletkę i do kontaktów z szemranym światkiem (ostatecznie, czym jest Samoobrona?)
http://venivenissa.blogspot.com/2007/08/z-ostatniej-chwili-czyli-problemy-z.html

A oto, co podaje dzisiejszy "Dziennik":

twórca wizerunku leppera za kratami
2007-09-03 11:01 Aktualizacja: 2007-09-03 11:48

Piotr Tymochowicz zatrzymany za pedofilskie zdjęcia

Piotr Tymochowicz - człowiek, który stworzył Andrzeja Leppera - zatrzymany przez warszawską policję. Miał w komputerze zdjęcia pornograficzne i pedofilskie - tłumaczą mundurowi. Ostatnio Tymochowicz założył - na spółkę z byłym detektywem Krzysztofem Rutkowskim - firmę, która ma uczyć polityków unikania podsłuchów.

"Dziś rano policjanci w całym kraju przeprowadzali akcję przeciwko osobom, ściągającym nielegalnie z internetu dziecięcą pornografię" - tłumaczył w TVN24 Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. Dodał, że Piotr Tymochowicz jest tylko jedną z kilkudziesięciu ujętych osób. W jego komputerze znaleziono pedofilskie zdjęcia.

To kontynuacja akcji sprzed dwóch tygodni, kiedy to pod zarzutem rozpowszechniania materiałów pedofilskich zatrzymano prawie 50 osób.

Według nieoficjalnych informacji Polskiej Agencji Prasowej ze źródeł zbliżonych do sprawy, Tymochowicz tłumaczy się m.in., że te materiały mogły zostać mu podłożone. Twierdzi, że jest w konflikcie z żoną.

Piotr Tymochowicz zasłynął jako twórca nowego Andrzeja Leppera - opalonego, w markowych garniturach, ze staranną fryzurą, znającego zasady mowy ciała i tajniki retoryki. Dzięki jego pomocy lider Samoobrony dostał się po raz pierwszy do parlamentu. Jego sukces zapewnił sławę także samemu Tymochowiczowi.

Ostatnio razem z Krzysztofem Rutkowskim założył firmę, która ma doradzać politykom i biznesmenom, jak unikać podsłuchów. Poza tym Tymochowicz oferuje swoją pomoc w kreowaniu wizerunku. Rekomendacją ma być kariera Andrzeja Leppera.

Magdalena Miroszewska


http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=58909

c.d. kolejnych doniesień z godz.18.13.

"Zdaniem Rutkowskiego, nie ma to jednak związku z polityką. Według byłego detektywa, może to być kolejna odsłona wojny obyczajowej toczonej przez Tymochowicza z byłą konkubiną. Był już on bowiem - według Rutkowskiego - oskarżany przez jej obecnego partnera, że podrzucił mu na teren posesji pewne kompromitujące materiały. Rutkowski nie wyklucza, że para zrewanżowała się teraz Tymochowiczowi.

Z prawem ma kłopoty także sam Rutkowski. Grożą mu trzy lata więzienia za składanie fałszywych zeznań. To już kolejny zarzut dla niego. Wcześniej prokuratura ze Śląska oskarżyła go o pranie brudnych pieniędzy, udział w mafii paliwowej i powoływanie się na wpływy w administracji publicznej. Sąd w Belgii zaś skazał go na półtora roku więzienia za bezprawne zatrzymanie w tym kraju bandyty."

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=58947